To marszałek Sejmu będzie musiał na zasadzie takiego testu zderzeniowego zastanowić się, czy chce uznawać działania niekonstytucyjnych organów, czy też nie - powiedział w "Faktach po Faktach" sędzia Izby Karnej SN Włodzimierz Wróbel. Komentował sytuację prawną związaną z wygaszeniem mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika po wyrokach nieuznawanej Izby w Sądzie Najwyższym w tej sprawie.
Profesor Włodzimierz Wróbel, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego i kierownik katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o sytuacji Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
CZYTAJ WIĘCEJ - W PUNKTACH: "Mamy wspólnotę bezprawia". Sprawa Kamińskiego i Wąsika krok po kroku
Zostali oni skazani prawomocnym wyrokiem na kary więzienia, w związku z czym marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał postanowienia o stwierdzeniu wygaszenia ich mandatów poselskich. Odwołali się oni do Sądu Najwyższego, a w nim Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła postanowienia marszałka. Izba ta jest jednak nieuznawana za sąd w świetle prawa europejskiego, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że nie jest ona "niezawisłym i bezstronnym sądem".
Tymczasem Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych 10 stycznia także ma rozpoznać odwołania polityków od postanowień marszałka. Zdaniem Hołowni i wielu prawniczych autorytetów, to właśnie ta izba jest uprawniona do rozpatrzenia odwołań.
Jak okazało się w piątek, nieuznawana izba kontroli wydała decyzję w sprawie Kamińskiego bez oryginalnych akt sprawy.
Co teraz może zrobić marszałek Hołownia? Sędzia Wróbel: to jest taki crash test
Sędzia Wróbel mówił o tym, w jakiej sytuacji jest marszałek Sejmu i wyjaśniał, co teraz może zdarzyć się w sprawie.
- To jest taki (...) crash test trochę, taki test zderzeniowy. To znaczy w sytuacji funkcjonowania takich niekonstytucyjnych organów, to inne podmioty muszą teraz dokonywać ocen, z czym, czy z kim mają do czynienia - mówił.
Według niego Izba Kontroli Nadzwyczajnej "nie bardzo mogła uchylić postanowienia marszałka, bo to może zrobić tylko Sąd Najwyższy". A - podkreślał - "ta izba nie jest sądem". - Ja tak twierdzę, pan prezes (Piotr - red.) Prusinowski z Izby Pracy tak twierdzi (...), ale oczywiście tym podmiotem, który będzie musiał teraz ocenić to wszystko, jest marszałek Sejmu jako organ konstytucyjny. I to on będzie musiał właśnie na zasadzie takiego testu zderzeniowego zastanowić się, czy chce uznawać działania niekonstytucyjnych organów, czy też nie - wyjaśniał Wróbel.
W jego ocenie "sytuacja jest nadzwyczajna w tym sensie, że nie zawsze mamy do czynienia z koniecznością przywracania praworządności". - Ale tego typu procedury przy przywracaniu praworządności wydają się właśnie takimi najbardziej oczywistymi czy normalnymi - dodał.
Pytany, co zatem radziłby marszałkowi Sejmu, sędzia Wróbel odparł: - Czekać na orzeczenie Sądu Najwyższego, który rozpoznaje odwołania od postanowień marszałka (...) stwierdzające wygaśnięcie mandatu posła. Po prostu.
Co rozpoznaje przy odwołaniu Sąd Najwyższy? Sędzia Wróbel wyjaśnia
Sędzia Wróbel mówił też o tym, co jest przedmiotem spraw związanych z mandatami polityków PiS, którymi Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych ma zajmować się 10 stycznia.
- Będzie się zajmować nie tyle sprawą ich mandatu, co będzie się zajmować tym, czy marszałek Sejmu - który był do tego zobowiązany przez konstytucję - kiedy wydał to postanowienie stwierdzające wygaśnięcie mandatu (...), czy się pomylił, czy się nie pomylił. Tyle. Czy dopełnił wszystkich takich proceduralnych wymogów, czy też nie - wyjaśniał karnista.
Dopytywany, o jakiego rodzaju ewentualną pomyłkę chodzi, oświadczył, że "kiedy zapadł prawomocny wyrok wskazujący, wiadomo, że panowie przestali być posłami, wygasły ich mandaty, jak to się w prawie mówi".
- Powodem takiego wygaśnięcia mogą być bardzo różne sytuacje. Myśmy mieli prawomocny wyrok skazujący, ale są inne sytuacje, bardziej skomplikowane. Na przykład ktoś się mógł zrzec mandatu posła. Też wydawałoby się, że to jest takie jasne, ale na przykład mógł być szantażowany. (...) Trzeba by zbadać naprawdę, czy to zrzeczenie jest prawdziwe czy nieprawdziwe - wyjaśniał.
Jak mówił sędzia, "kiedy dochodzi do takiej sytuacji, to pierwszym podmiotem, który ma wyjaśnić tę sytuację, jest marszałek Sejmu, który bada, co się zdarzyło". - Tutaj dostał prawomocny wyrok sądu, skazujący. Pewnie przeczytał ten wyrok, wyszło mu, że to jest skazanie za przestępstwo umyślne i to na karę pozbawienia wolności, tak jak mówi ustawa. I wszem i wobec oznajmi właśnie w tym stwierdzeniu swoim o wygaśnięciu mandatu, że ci panowie nie są posłami - kontynuował.
Jak mówił Wróbel, "konsekwentną takiego stwierdzenia powinno być zabranie kart do głosowania".
Do opisania tej sytuacji posłużył się też analogią. - To trochę przypomina taką sytuację, jak ktoś stał się spadkobiercą. Umarła mu osoba najbliższa, to wiadomo, że on dziedziczy wszystko. (...) Ale żeby przeciąć wszystkie wątpliwości, idzie się do notariusza i dostaje się poświadczenie dziedziczenia, czyli tego, że nabyło się spadek - objaśniał.
- Ale teraz ktoś może to zakwestionować. To znaczy powiedzieć: Nie, pan marszałek się pomylił, bo na przykład nie było w ogóle prawomocnego wyroku skazującego albo w wyroku skazującym prawomocnym nie było kary pozbawienia wolności, tylko inna kara. I może tę sprawę (...) poddać kontroli Sądu Najwyższego i zwrócić się do Sądu Najwyższego: proszę sprawdzić, czy rzeczywiście ta ocena marszałka jest poprawna, czy fakty, które on stwierdził, rzeczywiście zachodzą - kontynuował sędzia SN.
Jak mówił, "trudno mi sobie wyobrazić, żeby w tej sprawie to zachodziło, ale w tych sprawach bardziej skomplikowanych sąd może mieć odmienne zdanie od marszałka". Sędzia mówił, że wtedy SN może uchylić postanowienie marszałka Sejmu.
- Wtedy wracamy do punktu wyjścia. To znaczy ta ocena sądu jest wtedy istotna, czyli panowie dalej są posłami - dodał Wróbel.
"Takie są efekty odchodzenia od konstytucji przez te osiem lat"
Mówiąc o aktualnej sytuacji w wymiarze sprawiedliwości i SN, sędzia Wróbel ocenił, że "mamy do czynienia z takim ujawnieniem mechanizmu, który został kiedyś stworzony". - Ujawnieniem mechanizmu funkcjonowania sądu specjalnego. Takiego stworzonego przez polityków na własne potrzeby, dla ochrony własnych interesów - dodał.
Podkreślał, że "dzisiaj to się tak bardzo publicznie objawiło, ale przecież ten proces trwa już od wielu lat".
W jego ocenie Izba Kontroli Nadzwyczajnej jest sądem, który "nawet z nazwy zresztą jest specjalny". - Teraz to jak ironia brzmi nazwanie tej części stworzonej w Sądzie Najwyższym, czy przy Sądzie Najwyższym, Izbą Nadzwyczajną - mówił.
Zdaniem Wróbla sąd ten "funkcjonuje tak, jak właśnie pewnie w zamiarze twórców miał funkcjonować sąd specjalny: nie przejmując się szczególnie procedurami, nie przejmując się szczególnie prawem i chroni właśnie interesy polityków".
- Takie są efekty odchodzenia od konstytucji przez te osiem lat, tworzenia niekonstytucyjnych instytucji - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24