To pismo Jarosława Kaczyńskiego zainicjowało działania Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie zatrzymania, na polecenie prokuratury, Daniela Obajtka w 2013 roku. Kontrola RPO skończyła się konkluzją, że prokuratorzy zbyt pochopnie wydają polecenia służbom, by dokonywały zatrzymań.
Daniela Obajtka, wówczas wójta Pcimia, a obecnie prezesa Orlenu, zatrzymali w kwietniu 2013 roku policjanci z Centralnego Biura Śledczego. Realizowali polecenie prokuratora z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
- Weszli o 6 rano do mnie do domu. Przedstawiono mi, że mają mnie doprowadzić do prokuratury – wspominał później sam Obajtek w lokalnej telewizji Myślenice iTV.
Ostrowskie śledztwo dotyczyło podejrzeń, że Daniel Obajtek ściśle współpracował z grupą przestępczą kierowaną przez Macieja C., ps. Prezes. Według skierowanego później do sądu aktu oskarżenia Obajtek z "Prezesem" najpierw oszukiwali firmę produkującą granulat, należącą do rodziny ówczesnego wójta. Fikcyjne dostawy półproduktów miały przynieść Danielowi Obajtkowi - jak wyliczył prokurator - około 700 tysięcy złotych, które w gotówce miał mu przywozić regularnie członek grupy "Prezesa". Drugim zarzutem było przyjęcie 50 tysięcy złotych łapówki od "Prezesa".
Ostatecznie jednak po nowelizacji - już za rządów PiS - procedury karnej akt oskarżenia przeciwko Danielowi Obajtkowi został wycofany z sądu, a następnie prokuratura, tym razem krakowska, umorzyła śledztwo przeciwko niemu.
Interwencja prezesa
Krótko po zatrzymaniu, w maju 2013 roku, z interwencją poselską do Rzecznika Praw Obywatelskich zwrócił się Jarosław Kaczyński. Jednocześnie o kontrolę sprawy prezes Prawa i Sprawiedliwości poprosił ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Na list Kaczyńskiego odpowiedział zastępca RPO Stanisław Trociuk. "RPO zwrócił się do Prokuratora Apelacyjnego w Łodzi o zbadanie podniesionych przez Pana Posła zarzutów i przedstawienie stosowanych wyjaśnień" – napisał.
Jakie zarzuty podnosił prezes PiS? Tego nie wiemy, bo nie mamy pisma Jarosława Kaczyńskiego. Jednak również w maju 2013 roku odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa (złożonego przede wszystkim z posłów PiS). Na posiedzeniu byli m.in. Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, Andrzej Duda (wówczas poseł) oraz sam Daniel Obajtek. Prezes PiS mówił wówczas Obajtku: - Samorządowiec, który odnosi w swojej gminie ogromne sukcesy, w ostatnich wyborach uzyskał 86 procent poparcia. Człowiek, który jest nieustannie nękany w swojej gminie kontrolami, a ostatnio został zatrzymany. Mimo tego, że jest poważnie chory i zatrzymanie doprowadziło do stanu nieprzytomności i wylądował w szpitalu. Mimo to prokuratura domagała się jego aresztowania. To jest prześladowanie człowieka, który przeszkadza rządzącym. (...) Powtarzam, stan zdrowia pana wójta był taki, że aresztowania można domagać się od mordercy, kogoś, kto jest ważną osobą w zorganizowanej grupie przestępczej, wielkiego aferzysty. A tutaj była mowa o dość drobnym zarzucie. Przy czym mówiono wyraźnie: jeśli się pan przyzna, to zostanie pan zwolniony.
Z dokumentów zgromadzonych podczas kontroli biura Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że sam fakt zatrzymania wójta Obajtka był poddany sądowej kontroli, dlatego że obrońca Obajtka zaskarżył decyzję o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu do prokuratury.
"Sąd (…) nie uwzględnił zażalenia obrońcy Daniela Obajtka na dokonane przez Prokuratora w powołanej sprawie zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Daniela Obajtka" – taką informację urzędowi Rzecznika Praw Obywatelskich przekazał sąd w Ostrowie Wielkopolskim.
Obajtek: jestem niewinny
Daniel Obajtek nigdy nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Publicznie tłumaczył, że zarzut przyjęcia przez niego łapówki jest niezrozumiały, gdyż firma "Prezesa" nie wygrała przetargu na budowę kanalizacji gminy Pcim i dwóch sąsiednich.
Tak wspominał samo posiedzenie sądu, który miał zdecydować, czy trafi do aresztu: - Nie wziąłem sobie leków, ponieważ mam pewną chorobę neurologiczną. Nie jest to choroba, która dyskryminuje mnie w pełnieniu funkcji wójta. Dostałem bardzo silnego ataku, znalazłem się w szpitalu. W szpitalu musiał się odbyć sąd, który kazał mnie natychmiast zwolnić – mówił w wywiadzie dla lokalnej telewizji Myślenice iTV.
Sąd nie zdecydował się więc aresztować Daniela Obajtka, ale później, rozpatrując zażalenie obrońcy, potwierdził zasadność decyzji prokuratora o zatrzymaniu i doprowadzeniu wójta do prokuratury.
Pomimo decyzji sądu ówczesna rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz zdecydowała się na dalszą interwencję w Prokuraturze Generalnej. W swoim piśmie zwracała uwagę na zbyt dużą łatwość w wydawaniu przez prokuratorów decyzji o zatrzymaniach.
"W istocie więc prokurator stwierdził, że już sam fakt postawienia w stan podejrzenia powoduje, że zachodzi obawa, iż podejrzany będzie się ukrywał przed organami ścigania lub w inny sposób będzie utrudniał prowadzone postępowanie karne. Gdyby przyjąć logikę (…), należałoby przyjąć jako aksjomat, iż w polskim systemie prawnym obowiązuje zasada, że samo postawienie zarzutu uprawnia już do pozbawienia jednostki wolności osobistej" – napisała prof. Lipowicz.
Rzecznik wskazała, że za każdym razem prokurator, wydając policji lub innym służbom polecenie zatrzymania podejrzanego, powinien to dokładnie uzasadnić.
"Nie podejmując nawet próby uzasadnienia motywów, jakimi się kierował [prokurator - red.] pozbawiając daną osobę wolności - w moim przekonaniu - naruszył nie tylko przepisy Kodeksu postępowania karnego, lecz naruszył też artykuł 41 ustęp 1 Konstytucji RP" – napisała Irena Lipowicz, ówczesna rzecznik praw obywatelskich. Ten fragment konstytucji brzmi: "Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie".
Reakcja prokuratury
Działania profesor Lipowicz przyniosły reakcję prokuratury kierowanej wtedy przez Andrzeja Seremeta.
"Prokurator Okręgowy w Ostrowie Wielkopolskim, uznając zasadność Pani uwag (…) stwierdził potrzebę zmiany istniejącej w wielu przypadkach praktyki i wystosował do prokuratorów swojego okręgu pismo instruktażowe, wskazujące na konieczność zawierania w uzasadnieniu postanowień o zatrzymaniu skonkretyzowanych i zindywidualizowanych argumentów przemawiających (za decyzją o zatrzymaniu – red.)" – napisał Seremet.
Jednak prokurator generalny poinformował jednocześnie, że w sprawie decyzji prokuratora prowadzącego śledztwo wobec Daniela Obajtka nie widzi potrzeby żadnych dalszych działań. Ograniczyły się one wyłącznie do przeprowadzenia rozmowy z prokuratorem.
"Prokurator Okręgowy odstąpił od podjęcia dodatkowych działań o charakterze służbowym wobec tego prokuratora z uwagi na treść orzeczenia Sądu, który nie zakwestionował postanowienia o zatrzymaniu Daniela Obajtka" – dodał Seremet.
Reakcja prezesa PiS bez efektów
Jednak sugestie prof. Lipowicz, których przyczynkiem było pismo Jarosława Kaczyńskiego, nie stały się trwałą praktyką działania prokuratury, na co można znaleźć wiele przykładów. W styczniu tego roku sąd uznał, że zatrzymanie mecenasa Romana Giertycha było "niezasadne i nielegalne". W innej głośnej sprawie - zatrzymania prezesa Lotosu Pawła Olechnowicza - sąd zasądził w ubiegły piątek 45 tysięcy złotych odszkodowania za nieuzasadnione zatrzymanie.
Podobnie zdecydował sąd w sprawie Konrada Kuźmińskiego, działacza na rzecz zwierząt, którego policja w 2019 roku zatrzymała na 40 godzin. Skarb Państwa ma teraz mu wypłacić 10 tysięcy złotych odszkodowania.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24