Środowisko akademickie zabrało głos w sprawie edukacji zdrowotnej. To przedmiot, który powinien być obowiązkowy - uważa Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Ale skoro już jest fakultatywny, niech uczniowie licznie wezmą udział w zajęciach – apelują.
Oglądaj najnowsze wydania programu "Polska i Świat" >>>
- To wiedza o zdrowiu, a wiedza o zdrowiu to kompetencje i te kompetencje pozwalają nam później na podejmowanie właściwych decyzji. To się przekłada na jakość życia – mówi dr hab. Łukasz Rypicz z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Dobry przykład ze Szwecji
Długość życia w Polsce odbiega od unijnej średniej - wynika z danych Eurostatu. To między innymi efekt decyzji, które podejmujemy codziennie o tym, co jemy, czy palimy, czy zażywamy ruchu, a w końcu: czy korzystamy z badań profilaktycznych.
Zdaniem akademików edukacja zdrowotna umożliwi przygotowanie młodych ludzi do bardziej prozdrowotnych zachowań. - Warto podkreślić doświadczenia innych krajów, chociażby Szwecji, gdzie edukacja zdrowotna została wprowadzona już kilkadziesiąt lat temu i społeczeństwo jest dużo zdrowsze niż w innych krajach, więc to przynosi wymierne efekty – podkreśla dr hab. Łukasz Rypicz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "My nie tylko nie wiemy, ale jesteśmy błędnie przekonani o swojej wiedzy"
Edukacja zdrowotna ma się pojawić w szkołach już po wakacjach
- Każdy głos, zwłaszcza głos ekspercki, za udziałem w edukacji zdrowotnej, promujący podstawy programowe tego nowego przedmiotu jest dla nas niezwykle ważny, niezwykle cenny – uważa rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej Piotr Otrębski.
Środowisko akademickie zwraca uwagę, że ma absolwentów zdrowia publicznego, którzy mogliby wesprzeć szkoły w prowadzeniu edukacji zdrowotnej. Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu przygotował też podręcznik do tego przedmiotu.
- Na pewno nauczyciele edukacji zdrowotnej będą mieli do dyspozycji fachowe materiały opracowane przez ekspertów. Na przykład 270 scenariuszy lekcji. Różnego rodzaju poradniki, które są udostępniane na zintegrowanej platformie edukacyjnej – wskazuje Piotr Otrębski.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Edukacja zdrowotna ma się pojawić w szkołach już po wakacjach - składa się z dziesięciu modułów. To na przykład informacje o tym, jak działa system ochrony zdrowia, jak dbać o kondycję fizyczną, jak się dobrze odżywiać.
- To jest bardzo ważny fragment, który był niezaopiekowany. Mówiliśmy: trzeba dbać o zdrowie, albo że „w zdrowym ciele, zdrowy duch” w kontekście lekcji wychowania fizycznego, ale bardzo rzadko szła za tym jakaś głębsza wiedza naukowa – twierdzi dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka.
W programie znajdą się też informacje o zdrowiu psychicznym, higienie cyfrowej czy profilaktyce uzależnień. - My naprawdę mamy tutaj dużo do zrobienia, obserwując chociażby naszą rzeczywistość. Widzimy, że narasta agresja, mamy kłopoty z empatią, mamy trudności w budowaniu relacji – mówi konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży dr Aleksandra Lewandowska.
Biskupi krytykują lekcje edukacji zdrowotnej, a lekarze alarmują
Jest też mowa o zdrowiu seksualnym i to właśnie biorą na sztandary przeciwnicy nowego przedmiotu. W połowie maja opublikowano list biskupów, którzy straszą erotyzacją dzieci i apelują do rodziców, by uczniów na zajęcia nie wysyłać.
- Biskupi mówiąc o edukacji zdrowotnej, mówią o 1/20 tego przedmiotu, czyli o edukacji seksualnej. Nie dość, że oni mówią o takim małym wycinku, to jeszcze bardzo przeinaczają, co w nim jest – podkreśla Justyna Suchecka.
List biskupów pokazuje, że jego nadawcy nie dość wnikliwie przeczytali podstawę programową - mówią lekarze. Oni sami na swoich oddziałach widzą dzieci, które nie mają podstawowej wiedzy o tym, jak o siebie dbać.
- I ktoś by powiedział: mamy XXI wiek i co pani nam opowiada, że macie dzieci, które nie wiedzą, jak się myć. Że macie dzieci, dla których nowością jest, że trzeba skarpetki zmieniać codziennie i bieliznę zmieniać codziennie – zwraca uwagę dr Aleksandra Lewandowska.
Autorka/Autor: Anna Wilczyńska/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24