Prezydent Andrzej Duda nie wypełnia swojej konstytucyjnej roli - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jak powiedział, głowa państwa nie podaje podstawy prawnej dla odmowy podpisywania odwołań i nominacji ambasadorskich. Mówiąc o Marku Magierowskim, który chce miliona złotych od MSZ-tu, Sikorski stwierdził, że "liczył na jego profesjonalizm". - Wybrał inną drogę. Szkoda - dodał.
Sikorski mówił, że sejmowa komisja spraw zagranicznych Sejmu przyjęła w czwartek stanowisko, w którym zwróciła się do prezydenta Andrzeja Dudy, "żeby wreszcie zaczął wykonywać swoją konstytucyjną rolę i podpisywać odwołania i nominacje ambasadorskie".
- Pan prezydent nie podaje podstawy prawnej dla odmowy wykonania tych funkcji. Za poprzedniego rządu uchwalono ustawę o służbie zagranicznej, która dokładnie mówi, jaki jest tryb. Ja ten tryb stosuję, a pan prezydent i tak nie wypełnia swojej konstytucyjnej roli - dodał.
Szef MSZ mówił, że "jeśli pan prezydent uważa, że się krzywda dzieje jego mocy sprawczej, to niech powie, na jakiej podstawie prawnej domaga się kształtowania kadr MSZ-u na wiele lat naprzód, wtedy, gdy już nie będzie prezydentem".
Prowadząca program Anita Werner zacytowała słowa prezydenta, który powiedział, że "pan Radosław Sikorski z panem Donaldem Tuskiem chcą wysłać na ambasadora do USA człowieka, który był ministrem obrony narodowej, kiedy w polskim samolocie rządowym zginął w katastrofie lotniczej prezydent Rzeczpospolitej Polskiej plus jedni z najważniejszych ludzi w państwie, polska elita". Chodzi o Bogdana Klicha.
Szef MSZ powiedział, że "nie może prowadzić polityki kadrowej MSZ na podstawie PiS-owskich urojeń".
- Na przykład, że ktoś nie może być odwołany z placówki, bo jest rzekomo wnuczką rotmistrza Pileckiego, po czym się okazuje, że prawdziwe wnuczki rotmistrza Pileckiego mówią, że nie znają tej pani i że ona nie jest członkiem ich rodziny. Gdybym ja był prezydentem, to taką osobę, która wprowadziła prezydenta w błąd, odwołałbym z placówki. A pan prezydent tego nie robi, co budzi moje zdumienie - dodał.
Odniósł się także do kolejnej wypowiedzi Dudy z wywiadu w Telewizji Republika, że szef MSZ "bardzo chce wysłać jako polskiego ambasadora pana Schnepfa, którego tata, razem z Sowietami uczestniczył w Obławie Augustowskiej przeciwko Polakom".
- Ja nie zamierzam na takich pseudoargumentach prowadzić polityki kadrowej. Uważam, że w nowoczesnym europejskim państwie trzeba ludzi oceniać po tym, co umieją, a nie po tym, kim byli lub nie byli prawdziwi lub wyimaginowani przodkowie - powiedział Sikorski.
Podkreślił, że Ryszard Schnepf, który jest kandydatem na ambasadora we Włoszech, jest bardzo doświadczonym byłym ambasadorem między innymi w USA i Hiszpanii oraz zna język włoski.
Sikorski: liczyłem na profesjonalizm Magierowskiego
Odniósł się także do informacji, że wzywany przez MSZ do kraju ambasador Polski w USA Marek Magierowski chce, jak napisała Wirtualna Polska, prawie milionowej "rekompensaty" za pracę, którą miał wykonywać do 23 listopada 2025 roku.
Pytany, co to znaczy rekompensata za pracę, odparł, że nic, bo nie ma czegoś takiego. - Jako osoba z umową o pracę po powrocie do Warszawy będzie skierowany na stanowisko zgodne z jego kompetencjami - dodał.
Jak mówił szef polskiej dyplomacji, "liczył na profesjonalizm Magierowskiego". - Dostał poważne propozycje, jest na drugiej placówce z rzędu, jest szósty rok ambasadorem - wskazał. - Bycie odwołanym do kraju w takich warunkach naprawdę nie jest represją. Mógł służyć dalej. Wybrał inną drogę. Szkoda - powiedział Sikorski.
Spór o ambasadorów
W marcu MSZ poinformowało, że minister Radosław Sikorski zdecydował, iż ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Jednocześnie MSZ wyraziło nadzieję na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju.
Zgodnie z prawem ambasadora mianuje i odwołuje prezydent. Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek oświadczył, że Andrzej Duda nie zgadza się na masowe odwoływanie ambasadorów bez konkretnych przesłanek i podawania przyczyn.
"To są zbyt poważne sprawy, żeby ryzykować bezpieczeństwo Polaków"
Sikorski odniósł się także w "Faktach po Faktach" do decyzji Joe Bidena, że nie będzie ubiegał się o drugą kadencję prezydenta USA. - Pokazał, że rozumie, że są rzeczy ważniejsze od jego ambicji. Pokazał, że jest wielkim patriotą, ale tego bym się po nim spodziewał - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Został zapytany, czy Kamala Harris, której Biden przekazał swoje poparcie, może wygrać z Donaldem Trumpem. - Stosunki ze Stanami Zjednoczonymi dla nas, Polaków, to są kwestie bezpieczeństwa. Mamy około 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy w naszym kraju. Polska jest kluczowym hubem logistycznym dla amerykańskiej pomocy walczącej Ukrainie. Na ukończeniu jest baza tarczy antyrakietowej. Mamy wspólne projekty. Jesteśmy prymusem w NATO, jeśli chodzi o wydatki obronne. I tego dorobku stosunków polsko-amerykańskich nie można narażać na szwank, lekkomyślnie opowiadając się po którejś ze stron, tak jak to robił poprzedni rząd - mówił szef MSZ.
Podkreslił, że "to są zbyt poważne sprawy, żeby ryzykować bezpieczeństwo Polaków". - Możemy mieć swoje prywatne sympatie, ale mnie nie wolno ich okazywać - zaznaczył.
Odniósł się także do uczestnictwa szefa gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Marcina Mastalerka i prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego w konwencji Partii Republikańskiej w Milwaukee. - Ja bym tego nie zrobił. Na przykład mam zaproszenie na konwencję drugiej partii, ale z niego nie skorzystam, bo uważam, że to byłoby krok za daleko - oświadczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24