"Nie znam merytorycznych powodów, dla których (szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz - red.) powinien podać się do dymisji" - to fragment wypowiedzi marszałek Sejmu Ewy Kopacz z wywiadu dla "Rzeczpospolitej" w związku z aferą taśmową. Sam minister po środowym przesłuchaniu w prokuraturze złożył w czwartek służbową wizytę na komendzie policji w Tarnowie. Wcześniej, tuż po wybuchu afery, zapewniał w "Kropce nad i", że jej wyjaśnienie ma być jego ostatnim zadaniem.
"Bartłomiej Sienkiewicz jest dobrym ministrem spraw wewnętrznych. Nie znam merytorycznych powodów, dla których powinien podać się do dymisji. To ci, którzy nagrywali osoby publiczne złamali prawo, a nie minister Sienkiewicz. Jestem ostrożna w formułowaniu zdecydowanych opinii, bo w całej sprawie może chodzić o coś więcej niż tylko o nielegalne podsłuchy. Sprawa taśm musi zostać wyjaśniona" - to fragment wywiadu z marszałek Sejmu Ewą Kopacz, opublikowanego w czwartek przez "Rzeczpospolitą".
Sienkiewicz w czerwcu zapewniał w "Kropce nad i", że zamierza podać się do dymisji. - Muszę tę historię jak najszybciej wyjaśnić. To jest moje ostatnie zadanie - mówił w programie.
W środę minister był w warszawskiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo dot. domniemanego "naruszenia niezależności NBP", gdzie złożył zeznania w charakterze świadka. W czwartek natomiast pojawił się na komendzie miejskiej policji w Tarnowie, gdzie poinformował o pracach związanych z przeglądem procedur w BOR, które mają się zakończyć pod koniec wakacji.
Deklaracje, które nie umykają uwadze
27 sierpnia odbędzie się pierwsze powakacyjne posiedzenie Sejmu. Grzegorz Schetyna (PO) jako prawdopodobny scenariusz przewidywał rekonstrukcję rządu, natomiast lider PSL Janusz Piechociński stawiał ultimatum. - Jeśli na początku nowego sezonu nasze służby, nasz wymiar sprawiedliwości nie zdefiniuje istoty problemu, nie skaże głównych winnych, to doprowadzę do przedterminowych wyborów - zapowiadał.
Mariusz Antoni Kamiński (PiS) zapewniał, że opozycja ma w pamięci deklaracje koalicjanta. - Skoro powiedział A, powinien powiedzieć B. Ta sprawa nie została wyjaśniona i prawdopodobnie w ciągu najbliższych miesięcy nie będzie - ocenił.
Także SLD chce głowy Sienkiewicz. - Gdybyśmy uważali tak, jak pani marszałek Ewa Kopacz, nie złożylibyśmy zawiadomienia do prokuratury - powiedział rzecznik Sojuszu Dariusz Joński.
Słowa wyrwane z kontekstu?
W połowie czerwca "Wprost" opublikował nagrania rozmów m.in. Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Jednym z tematów rozmowy było BOR, gdzie - według szefa MSW - wszyscy pracownicy mają syndrom sztokholmski. Jak oceniał Sienkiewicz, nikt nie interesował się, jak wygląda szkolenie i finansowanie BOR, bo "syndrom sztokholmski zapewnia bierność i symbiozę, gdzie fakty się nie liczyły". Sienkiewicz mówił także, że nie może pozwolić sobie na reformy w BOR na kwartał przed wyborami, bo to jest "samobójstwo". Po opublikowaniu taśm Sienkiewicz podkreślał, że jego wypowiedzi sprzed roku nie oddają istoty sprawy; poza tym tygodnik opublikował tylko fragmenty rozmowy. Zapewnił, że jako szef MSW cały czas kierował się "zasadą pilnowania, żeby państwo działało jako całość".
Autor: ap/ja / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP