W dobie ciągle rozwijających się mediów społecznościowych coraz częściej mamy do czynienia ze zjawiskiem sharentingu (z angielskiego: share - dzielić się, parenting - rodzicielstwo). Oznacza to publikowanie przez rodziców w internecie, często bezrefleksyjnie, treści ze swoimi dziećmi w roli głównej. Udostępnione zdjęcia mogą być potem różnie wykorzystane.
O sharentingu i zagrożeniach z nim związanych dyskutowali w debacie "Sharenting po polsku" w TVN24+ Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej, Bartek Dajnowski, dziennikarz "Dzień dobry TVN", Beata Broniek, ekspertka od cyfrowego rodzicielstwa, przedstawiająca się w sieci jako "Cyfrowa Mama" oraz Tomasz Woźniakowski, prezes zarządu powstałej niedawno fundacji Dzieci są z Nami, prywatnie to mąż Anieli Woźniakowskiej, znanej w internecie jako Lil Masti, z którą utworzył tę fundację. Sama influencerka wśród celów fundacji wymieniła "ochronę rodziny", czyli "stawianie czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu". Jak pisaliśmy w TVN24+, chodzi tak naprawdę o normalizację sharentingu.
Rosa: pytanie pojawia się, gdzie zaczyna się i kończy dobro dziecka
Posłanka Monika Rosa mówiła, że pojęcie sharentingu w pozytywnym znaczeniu odnosi się do dzielenia się emocjami związanymi z wychowaniem dzieci, a także szukaniem wsparcia w sprawach rodzicielskich w mediach społecznościowych.
Ale - jak mówiła dalej posłanka - "pytanie pojawia się, gdzie zaczyna się i kończy kwestia dobra dziecka". - Jak wiele z naszej miłości możemy pokazać w mediach społecznościowych, żeby to prawo dziecka do prywatności, jego dobro było zachowane - zwracała uwagę.
- Więc mnie w ogóle bardzo cieszy, że my dzisiaj o tym rozmawiamy i to się stał temat także w mediach. Bo kiedy ten temat rozpoczynał się parę lat temu, no to rzeczywiście budził emocje, że "to jest temat, którym nie warto się zajmować, no bo przecież nie ma sensu" - mówiła dalej.
CZYTAJ TEŻ: Sharenting a prawa i autonomia dziecka w cyfrowym kapitalizmie
Rosa: złożę projekt ustawy ograniczającej udostępnianie wizerunku dzieci do 13. roku życia w sieci
Podkreśliła też, że jest przewodniczącą sejmowej Komisji ds. Dzieci i Młodzieży. - I również na komisji tym tematem się zajmujemy - dodała.
Rosa poinformował, że złoży projekt ustawy ograniczającej udostępnianie wizerunku dzieci do 13. roku życia w sieci przez placówki oświaty, klubiki, baseny czy szkółki. - Przygotowałam nowelizację ustawy, bo nie ma żadnego powodu, żeby szkoła reklamowała się wizerunkiem naszego dziecka. Po prostu. Chciałabym złożyć ten projekt jesienią - poinformowała.
Woźniakowski: ludzie mają bardzo płytkie pojęcie o samej definicji sharentingu
Woźniakowski mówił, że na podstawie jego wspólnych obserwacji z żoną "wynika, że ludzie mają bardzo płytkie pojęcie o samej definicji sharentingu". - Ona wiąże się często ze zmiksowaniem wielu różnych pojęć i przez tę konotację kojarzy się jednoznacznie negatywnie. A w 2010 roku, kiedy ta definicja powstała w Stanach Zjednoczonych, ona miała swój neutralny charakter - przekonywał.
CZYTAJ TEŻ: Jak rodzice usprawiedliwiają działania mogące narażać dziecko na szkodę?
- Owszem, później powstały inne odmiany, jak oversharenting, który powstał dwa lata później. I to jest to nadmierne pokazywanie dzieci. To jest istotnym elementem, że to nie wiąże się tylko z wizerunkiem dziecka jako takim obrazkiem czy zdjęciem, ponieważ sharenting również obejmuje newsy z życia dziecka oraz informacje z rodzicielstwa - zauważył.
- Czyli jednocześnie my możemy pokazywać dziecko w internecie, zasłaniając mu twarz, a możemy nie mieć świadomości, że tak naprawdę to już wypełnia definicję sharentingu- powiedział prezes zarządu Fundacji Dzieci są z Nami.
CZYTAJ TEŻ: "Firmy mają wywalone, bo najważniejszy jest zasięg"
Broniek: rodzice są tylko jednym z elementów łańcucha bezpieczeństwa wizerunku dziecka
Beata Broniek mówiła o tym, na ile rodzice znają swoje prawa i szerzej - kwestie związane z bezpieczeństwem dzieci, kiedy publikują treści w internecie.
CZYTAJ TEŻ: Nie będzie zdjęcia z balu, bo nie ma zgody na szkolny Facebook?
- Wydaje mi się, że rodzice nie mają świadomości tego, że to jest bardzo ważna dana, która może jako jedno zdjęcie, czyli jedna jakaś publikacja nie będzie mieć dużego znaczenia, ale jeśli ktoś zacznie szperać, także na stronach placówek, na stronach bliskich, którzy na przykład są mniej ostrożni w mediach społecznościowych, to zbudują większy obraz informacji o dziecku, który już dla mnie jest przesadą - mówiła dalej Beata Broniek.
- O tym opowiadam rodzicom, że oni są tylko jednym z elementów tego łańcucha bezpieczeństwa, gdzie jako społeczeństwo tworzymy po prostu bardziej bezpieczne środowisko dla dzieci. Chciałabym, żeby oni mieli też wsparcie tych innych ogniw - podkreśliła.
Mówiła też, że warto, aby rodzice zastosowali mechanizm "odroczonej nagrody", czyli żeby to dziecko samo mogło decydować o tym, co i jak publikuje w sieci. - Chcę, żeby moje dzieci sobie wymalowały historię internetową po swojemu, na swoich zasadach, zaczęły drobnymi krokami - tłumaczyła.
Dajnowski: trudno znaleźć dziecko, które nie upublicznia swojego wizerunku w sieci
Bartek Dajnowski mówił, że "czasami nie zdajemy sobie sprawy, w jakiej rzeczywistości żyjemy".
Mówił, że chociaż powstają liczne raporty dotyczące ochrony wizerunku w sieci, to często i tak ten wizerunek pojawia się w internecie zarówno za ich zgodą, jak i bez niej.
CZYTAJ TEŻ: Jedno pytanie: robisz to z dumy czy dla lajków?
- Rozmawiając z dziećmi mam wrażenie, że my trochę żyjemy absolutnie w innym świecie. Oni naprawdę żyją na Instagramie czy na TikToku. Trudno znaleźć w tym momencie dziecko, które tego wizerunku w sieci nie upublicznia. A jeżeli tego nie robi, to na ogół to jest wyjątek - ocenił reporter "Dzień dobry TVN".
Autorka/Autor: mjz/ft
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock