Rząd PO-PSL zapewnił w rezerwie budżetowej 656 milionów złotych na realizację oczekiwań środowiska rodziców osób niepełnosprawnych. Ale te pieniądze nie są wypłacane - stwierdził Grzegorz Schetyna. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej skomentował w "Faktach po Faktach" trwający w Sejmie protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych.
Rząd i przedstawiciele części środowiska osób niepełnosprawnych podpisali we wtorek porozumienie w sprawie wsparcia osób niepełnosprawnych. Protestujący w Sejmie rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych odrzucili je, nazywając "skandalem".
Grzegorz Schetyna ocenił, że obecny rząd "sobie po prostu kompletnie nie radzi". Uznał, że przedstawiciele obozu władzy są "zakładnikami kryzysu z 2014 roku". Wtedy w Sejmie trwał podobny protest, a politycy PiS "jako posłowie opozycji (...) wręcz motywowali, nakłaniali, dopingowali protestujących".
Lider PO przekonywał przy tym, że wówczas "to była bardzo trudna sprawa". - Pamiętam taką ogromną presję, która wtedy była, i te trudne decyzje: posiedzenie rządu, błyskawiczne tak naprawdę, w ciągu trzech dni zwołanie sesji Sejmu i przeprowadzenie tego przez Sejm i Senat, i zakończenie protestu - opowiadał.
Gdzie 656 milionów?
Schetyna zgodził się przy tym z opinią protestujących, że obecny protest jest w rzeczywistości odwieszeniem tego z 2014 roku, ponieważ nie wszystkie ówczesne postulaty zostały zrealizowane.
- Było orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które realizowało oczekiwanie środowiska, czyli wyrównanie tych świadczeń dla osób dorosłych i nieletnich - przypomniał lider PO. W październiku 2014 roku TK uznał za niekonstytucyjne przepisy, które uzależniają wysokość wsparcia dla rodziców niepełnosprawnych osób od tego, czy dziecko w momencie stwierdzenia niepełnosprawności było dorosłe, czy nie.
Gość "Faktów po Faktach" oświadczył, że rząd PO-PSL zapewnił wówczas w rezerwie budżetowej 656 milionów złotych na realizację tego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, ale "te pieniądze nie są wypłacane". - Naprawdę niewiele trzeba było zrobić, tylko zrealizować to, co zapowiedzieliśmy - przekonywał.
Zdaniem lidera PO, aby rozwiązać obecny kryzys, "przede wszystkim trzeba zrealizować wyrok Trybunału Konstytucyjnego". - Te 656 milionów, będziemy pytać zupełnie wprost: co się z nimi stało? - zapowiedział.
- Teraz jest rząd, który mówi, że wystarczy nie kraść, mamy wiele pieniędzy - stwierdził. - W takiej sytuacji wiadomo, że pierwsi przyjdą po pomoc ci, których ta pomoc ominęła, te protestujące rodziny. I dlatego jesteśmy zakładnikami tej propagandy sukcesu, z którą mieliśmy do czynienia przez ostatnie tygodnie. PiS jest ofiarą swoich własnych obietnic - dodał.
PO: poprawki albo wotum
Schetyna zaznaczył, że jest "ostatnią osobą, która by chciała robić politykę" wokół problemów niepełnosprawnych. - Ale myśmy złożyli w komisji stałej do spraw osób niepełnosprawnych poprawki, które miałyby pomagać w tej kwestii. I tylko dlatego, że zostały złożone przez opozycję, przez PO, zostały odrzucone przez PiS - stwierdził.
- W czwartek jest następne posiedzenie tej komisji i znowu będziemy je składać - zapewnił. Dodał, że protestujący w Sejmie zostaną zaproszeni na obrady komisji.
- Będziemy chcieli powiedzieć: jeżeli przyjmujecie poprawki, róbmy posiedzenie Sejmu i wprowadzajmy to. Jeżeli tego nie będzie, będą musieli się liczyć z politycznymi konsekwencjami premier (Beata) Szydło i minister (Elżbieta) Rafalska - zapowiedział. Pytany, jakie to konsekwencje, odpowiedział, że "wniosek o wotum nieufności i odwołanie minister Rafalskiej i wicepremier Szydło". - To naturalna konsekwencja tego, że one nie podejmą wyzwania - zaznaczył.
Wybory plebiscytem dla państwa PiS
Grzegorz Schetyna nie odpowiedział wprost na pytanie, czy Donald Tusk będzie kandydował w wyborach prezydenckich w 2020 roku. - Trzeba jego pytać - stwierdził, dodając, że Tusk "ma wiele rzeczy do roboty" obecnie jako przewodniczący Rady Europejskiej. Jego zdaniem Tusk podejmie decyzję w grudniu 2019 roku, po wyborach parlamentarnych. - Ja wierzę w ten maraton wyborczy, że wygramy te wybory, że zatrzymamy PiS i te wybory prezydenckie będą zwieńczeniem tego dobrego dla nas maratonu - zaznaczył.
Lider PO odniósł się następnie do sprawy posła PO Stanisława Gawłowskiego. Poseł został zatrzymany przez CBA w ubiegły piątek, następnie usłyszał w prokuraturze pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. W niedzielę Sąd Rejonowy w Szczecinie zdecydował o zastosowaniu trzymiesięcznego aresztu wobec Gawłowskiego.
- Wiem, jak takie informacje są przyjmowane na Zachodzie Europy, w krajach cywilizowanych: wszyscy są po prostu zdumieni i wstrząśnięci taką procedurą, jak w Polsce traktuje się opozycję - powiedział.
W tej sytuacji Grzegorz Schetyna podkreślił znaczenie kolejnych wyborów w Polsce. - Każde wybory, nawet te samorządowe, będą wielkim plebiscytem, czy akceptujemy takie państwo, jakie funduje nam PiS, czy też nie. Czy jesteśmy w stanie podnieść głowę i się zmobilizować - stwierdził.
Schetyna: nikt nie czuje się bezpiecznie
Lider PO odniósł się również do zastąpienia Biura Ochrony Rządu (BOR) nową formacją - Służbą Ochrony Państwa (SOP). - Jest ogromny bałagan, wiem, że są zwolnienia - powiedział. - Ja nie używam ochrony, ale wiem, że kwalifikacje Biura Ochrony Rządu były naprawdę wysokiej klasy. Teraz w masowej skali oficerowie opuszczają BOR, nie przenoszą się do tej nowej formuły - stwierdził.
- To jest niezrozumiałe dla mnie. Bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie jest fundamentem dobrze zorganizowanego państwa - przyznał. - Państwo nie jest dobrze zorganizowane, dlatego nikt z nas, także ci, którzy powinni być chronieni, nie czują się bezpiecznie - dodał.
Autor: mm//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24