- Naprawdę ich kocham - zapewnia mężczyzna, który bił swoje dzieci w jednej z podtoruńskich wsi. I twierdzi, że czasem puszczały mu nerwy, ale swoich dzieci nie tknął. Dopiero nagranie sąsiadów z telefonu komórkowego spowodowało reakcję policji i opieki społecznej.
Sprawę opisywaliśmy już w poniedziałek. Sąsiedzi zaniepokojeni tym, co dzieje się w mieszkaniu obok, nagrali telefonem komórkowym, jak ojciec bije i wyzywa syna, podczas gdy reszta rodzeństwa stoi i się temu przygląda. Według nich awantury w tej rodzinie były na porządku dziennym.
Po interwencji reportera programu "Blisko ludzi" w TTV, kiedy nagranie zobaczył sąd, zdecydowano, że do rodziny zostanie wysłany kurator. Na efekt jego pracy nie trzeba było długo czekać - postawił on jasny warunek - jeśli ojciec zostanie "przyłapany" pod wpływem alkoholu, trójka dzieci zostanie odebrana. Tak właśnie się stało. Dzieci trafiły do ośrodka opiekuńczego.
"Kocham je"
Teraz skruszony ojciec dzieci przyznaje, że czasem puszczały mu nerwy, jednak - jak twierdzi - dzieci nie bił, bo "naprawdę je kocha". Mężczyznę broni także bity na nagraniu chłopiec. W związku z tym, jak wyjaśnia Maciej Rybszleger z Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód, która zajmuje się sprawą, nie ma na razie podstaw do przedstawienie jakichkolwiek zarzutów.
- Jednak ostateczna decyzja może być podjęta dopiero po wykonaniu czynności z małoletnimi - dodaje.
Ojciec jest pewien, że dzieci jeszcze do niego wrócą. Jak zapewnia, cały czas będzie o nie walczył.
"Emocjonalna więź"
Rodzina znajdowała się pod opieką Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Monitorował on jej sytuację i - jak przekonują władze ośrodka - alarmował sąd rodzinny o tym, że w rodzinie dzieje się coś niepokojącego. Sąd jednak nie znalazł wówczas podstaw, żeby dzieci zabrać. Takie próby były podejmowane trzykrotnie, ale po badaniach biegłych dzieci wracały do ojca. Decyzję uzasadniano "więzią emocjonalną pomiędzy ojcem i dziećmi".
Autor: dp//bgr / Źródło: Fakty TVN