Prezydent Andrzej Duda zaangażował się politycznie w sytuację w Sądzie Najwyższym, powołując Kamila Zaradkiewicza na wykonującego niektóre obowiązki pierwszego prezesa SN - mówił w "Kropce nad i" sędzia SN Krzysztof Rączka.
Po zakończeniu kadencji przez pierwszą prezes Sądu Najwyższego profesor Małgorzatę Gersdorf prezydent Andrzej Duda powierzył wykonywanie obowiązków prezesa Kamilowi Zaradkiewiczowi, który zwołał Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN w celu wyboru kandydatów na pierwszego prezesa do przedstawienia prezydentowi. Dopiero po kilku dniach, wypełnionych walką o ustalenie porządku prac i wybór komisji skrutacyjnej, zgromadzenie przeszło do fazy wskazywania kandydatów. Zaradkiewicz w środę odroczył obrady i zwrócił się do prezydenta o zmiany w regulaminie SN. Ze strony sędziów wybranych jeszcze przed nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym pojawiły się poważne wątpliwości, czy Zaradkiewicz ma uprawnienia do prowadzenia obrad Zgromadzenia Ogólnego i czy robi to w prawidłowy sposób. W środę były rzecznik SN Michał Laskowski poinformował, że kilkudziesięciu sędziów w piśmie do prezydenta Andrzeja Dudy wniosło o odwołanie Kamila Zaradkiewicza z funkcji.
Rączka: Zaradkiewicz sparaliżował postępowanie Sądu Najwyższego
Do sposobu prowadzenia obrad Zgromadzenia Ogólnego przez Kamila Zaradkiewicza odniósł się w czwartek w "Kropce nad i" sędzia Sądu Najwyższego Krzysztof Rączka. - W Sądzie Najwyższym w ciągu ostatnich dni działo się bardzo źle za sprawą osoby powołanej przez prezydenta do wykonywania niektórych obowiązków pierwszego prezesa Sądu Najwyższego – mówił.
- Efektem tego jest to, że wczoraj jeszcze na dobrą sprawę posiedzenie się nie rozpoczęło, a pan przewodniczący przerwał je, powołując się na swoje działanie na rzecz dobra praworządności, wymiaru sprawiedliwości i skierował nowelizację regulaminu do prezydenta - opowiadał sędzia Rączka. Jak ocenił, to, co robił Kamil Zaradkiewicz, "było właśnie niezgodne z powagą wymiaru sprawiedliwości, a finał tego, niezbyt chwalebny, wczoraj rano się rozegrał".
Jak mówił gość TVN24, Zaradkiewicz "swoim postępowaniem sparaliżował postępowanie Sądu Najwyższego". - Uniemożliwił sędziom normalne procedowanie, nie mogliśmy ustalić porządku obrad. (…) Uniemożliwił ustalenie zasad procedowania Zgromadzenia Ogólnego. To doprowadziło go do tej ściany, z którą spotkał się wczoraj rano – opisywał sędzia.
- Sąd Najwyższy jest poważną instytucją i to, że niektórzy próbują z niego zrobić instytucję niepoważną, to ja się temu nie poddam. (Kamil Zaradkiewicz - red.) odbierał sędziom głos, nie dopuszczał sędziów do głosu, wyłączał sędziom mikrofony, odrzucał wszystkie wnioski formalne, nie poddawał ich głosowaniu, ignorował zgłoszenia do dyskusji - wyliczał Rączka. - Uznał, że uruchomił walec i ten walec musi przejechać przez Sąd Najwyższy - powiedział. Dodał, że przewodniczący mówił w czasie obrad, "że to on na bieżąco będzie ustalał zasady, w jakich to posiedzenie będzie się odbywać". - Mówił to do sędziów Sądu Najwyższego - podkreślił.
Sędzia Rączka o wniosku o odwołanie Kamila Zaradkiewicza
Sędzia Krzysztof Rączka potwierdził, że podpisał się pod wnioskiem do prezydenta o odwołanie Zaradkiewicza. - Podpisałem się z pełnym przekonaniem pod tym listem, ponieważ uważam, że Kamil Zaradkiewicz nie jest w stanie poprowadzić tego posiedzenia w sposób, który zapewni praworządny efekt postępowania – tłumaczył.
- Nie chcę oceniać, czy ma dobrą, czy złą wolę. Na pewno nie ma kompetencji do prowadzenia tego typu posiedzeń. Kompetencji miękkich, socjalnych, społecznych, ponieważ przewodniczący powinien mieć nie tylko wiedzę prawniczą, ale także mieć umiejętność współpracy z gremium, którym kieruje – zwrócił uwagę Rączka.
- Nam chodziło o to, żeby cała procedura wyłaniania kandydatów odbyła się zgodnie z prawem i procedurami. (…) Działaliśmy z troską o stan sądu, o stan praworządności. Wszytko, co czyniliśmy, było torpedowane przez przewodniczącego, a sędziowie kneblowani, bo byli niedopuszczani do głosu – dodał.
"To jest odpowiedzialność prezydenta za to, kogo powołał i jak ten jego nominat działa"
Gość TVN24 mówił o wniosku Kamila Zaradkiewicza do Andrzeja Dudy o zmiany w regulaminie obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. - Z doniesień medialnych wiem, że prezydent uchylił się od podjęcia tej inicjatywy. Oceniam to pozytywnie, ponieważ tutaj prezydent nie ma dużego pola manewru. (…) To należy do właściwości samego zgromadzenia - powiedział sędzia Rączka.
Podkreślił jednak, że "pan prezydent zaangażował się w to politycznie, powołując Kamila Zaradkiewicza". - To jest odpowiedzialność prezydenta za to, kogo powołał i jak ten jego nominat działa. Tutaj odpowiedzialność za to ponosi pan prezydent i nie może umyć rąk i powiedzieć: w tym zakresie mnie to nie interesuje – zaznaczył.
- To powinno prezydenta bardzo zainteresować, dlatego że później będą przedstawione mu kandydatury (na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - red.). Czy one będą wiarygodne, czy nie, zależy od tego, jak to posiedzenie będzie dalej przebiegało i kto będzie nim dalej kierował - dodał.
Sędzia Rączka: pan Zaradkiewicz nie poddał pod głosowanie wniosku w sprawie sędziów Izby Dyscyplinarnej
Krzysztof Rączka skomentował także fakt, że w wyborze kandydatów na pierwszego prezesa SN biorą udział członkowie nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej. - Sąd Najwyższy 23 stycznia tego roku w uchwale trzech połączonych izb stwierdził, że nie jest ona sądem w rozumieniu konstytucji. Tego samego dotyczy postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 8 kwietnia. (…) Pan przewodniczący Zaradkiewicz nie poddał pod głosowanie wniosku formalnego o wyłączenie członków tego sądu specjalnego, bo to nie jest izba Sądu Najwyższego, z posiedzenia. Nie poddał tego w ogóle pod głosowanie – powiedział sędzia Rączka.
Jak dodał, z ostateczną oceną powstrzyma się jednak "do zakończenia całej procedury". - Nie chcę formułować jakichkolwiek ocen. Nie wiem, jak ta procedura będzie dalej przebiegać, nie wiem, czy ci członkowie tego sądu specjalnego będą w dalszej procedurze uczestniczyć - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24