Gazprom podjął decyzję o wstrzymaniu dostaw gazu do Polski. Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert, mówił w TVN24, że to konsekwencja "sporu o ruble" i tego, że rosyjski koncern nie chce przyjmować płatności w innej walucie. Była prezes zarządu PGNiG SA Grażyna Piotrowska-Oliwa powiedziała w "Faktach po Faktach", że Polska może pozyskiwać surowiec "z różnych kierunków". Zastrzegła, iż założenie, że dostaniemy gaz z Europy, jest oparte na ciągłości dostaw do innych krajów europejskich. Zaś według Jakuba Wiecha z serwisu energetyka24.com "można powiedzieć, że Władimir Putin nałożył sankcje sam na siebie".
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo poinformowało, że rosyjski koncern Gazprom od środy wstrzyma dostawy gazu do Polski. Polska spółka przekazała, że podanym przez Gazprom powodem jest odrzucenie przez PGNiG płatności w rublach.
Jakóbik: nie wiadomo, czy jest to gra Rosjan, czy początek nowego kryzysu gazowego
Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert, komentował w TVN24 tę sytuację.
- Władimir Putin oczekiwał od Gazpromu, że z dnia na dzień przestawi się na płatności w rublach - przypomniał. - Wówczas rzecznik Kremla musiał zareagować, że nie da się od razu, i pojawił się kompromisowy dekret prezydenta, który wymaga od klientów, żeby wpłacali pieniądze we własnych walutach - dolarach lub euro - na konto Gazprombanku. I on będzie wymieniał te waluty na ruble - mówił.
- Według interpretacji PGNiG informacja o tym, że Gazprom zamierza zatrzymać całkowicie dostawy gazu na mocy kontraktu jamalskiego od 27 kwietnia wynika właśnie z tego sporu o ruble i faktu, że Gazprom nie chce przyjmować płatności w normalnym reżimie - wyjaśniał Jakóbik. Zwracał uwagę, że zasady płatności są zapisane "w umowie, a jej zmiana wymaga zgody obustronnej, więc jest przestrzeń do sporu sądowego".
- Nie wiadomo, czy jest to gra Rosjan, czy chodzi o chwilowe działanie, które ma nas zniechęcić do przeciwstawiania się Rosji, czy też faktycznie początek nowego kryzysu gazowego - ocenił analityk. - Wiadomo tyle, że Polska przygotowywała się na taki scenariusz co najmniej od 2019 roku, kiedy też było ryzyko przerwy dostaw przez Ukrainę - dodał gość TVN24.
Piotrowska-Oliwa: założenie, że dostaniemy gaz z Europy, jest oparte na ciągłości dostaw do innych krajów europejskich
Do zapowiedzi Gazpromu odniosła się w "Faktach po Faktach" w TVN24 menadżerka i inwestorka Grażyna Piotrowska-Oliwa, w latach 2012-2013 prezes zarządu PGNiG SA.
- Mamy w tej chwili sytuację, która tak czy owak mogłaby się wydarzyć 31 grudnia, czyli z ostatnim dniem obowiązywania kontraktu jamalskiego. Wszyscy wiemy, że kontrakt nie został przedłużony i że gaz bezpośrednio z Rosji, na takich warunkach jak w kontrakcie, w ogóle mógłby przestać płynąć - powiedziała.
Wskazywała, że nie ma potrzeby, by korzystać z magazynów gazu i są one "uruchamiane w ostateczności". - W tej chwili nie ma takiej potrzeby, dlatego że sezon grzewczy, sezon najwyższej konsumpcji gazu już jest za nami - wyjaśniała.
Przyznała, że Polska może pozyskiwać surowiec "z różnych kierunków". Zwróciła jednak uwagę, że do interkonektorów, które mamy na południowej granicy, "trafia w ogromnej większości gaz rosyjski". - Dlatego że Europa korzysta z gazu rosyjskiego. Nord Stream działa, działają również gazociągi ukraińskie, cały czas jest dostarczany gaz do Europy. Czyli założenie, że dostaniemy gaz z Europy poprzez interkonektory, które mamy, jest oparte na jednym podstawowym fakcie: ciągłości dostaw do innych krajów europejskich - powiedziała była prezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Ekspertka: jak długo Rosjanie mogą sobie pozwolić na rezygnację tych środków?
Piotrowska-Oliwa była również pytana, jak długo może potrwać szok rynkowy wywołany decyzją strony rosyjskiej. Oceniła, że "są teraz dwa czynniki". Pierwszy - jak mówiła - dotyczy tego, czy, kiedy i ilu kolejnych kontrahentów otrzyma podobną informację jak Polska.
- Druga rzecz: jaka będzie reakcja wszystkich na takie zachowanie Moskwy - kontynuowała. - 700 milionów euro, w przybliżeniu, dziennie płynie z krajów europejskich do Rosji za sprzedaż gazu i ropy. Więc ja bym trochę odwróciła pytanie: jak długo Rosjanie mogą sobie pozwolić na rezygnację tych środków? - dodała.
Wiech: można powiedzieć, że Władimir Putin nałożył sankcje sam na siebie
Jakub Wiech z serwisu energetyka24 mówił w TVN24, że zapewnienia władz, iż Polakom nie zabraknie gazu, "są wiarygodne".
Ocenił też, że "działanie Rosji rozwiązało nasz dylemat co do embarga na dostawy błękitnego paliwa z tego kierunku". - Można powiedzieć, że Władimir Putin nałożył sankcje sam na siebie - zaznaczył.
- Być może dzień 26 kwietnia 2022 roku przejdzie do historii jako dzień, w którym w Polsce skończył się gaz z Rosji w tym znaczeniu, że przestały być realizowane dostawy tego paliwa i Polska wybiła się na gazową niepodległość - dodał ekspert.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock