Ryzykują życiem, żeby dostać się do Unii Europejskiej. Reportaż "Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska"

Źródło:
Superwizjer TVN
"Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska". Fragment reportażu "Superwizjera"
"Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska". Fragment reportażu "Superwizjera"
wideo 2/2
superwizjer kawalek

Aksaray to przemytnicza dzielnica Stambułu - to tam trafiają ci, którzy nielegalnie chcą przedostać się do Unii Europejskiej przez białorusko-polską granicę. Reporterzy "Superwizjera" pojechali do Turcji, aby pokazać funkcjonujący poza prawem świat pośredników, przemytników i nielegalnych biur organizujących proceder przemytu ludzi. Reportaż Anny Borkowskiej-Minko, Patryka Szczepaniaka i Piotra Czabana "Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska".

Wschodnia granica Polski - to tu od miesięcy jesteśmy świadkami brutalnej wojny hybrydowej. Setki migrantów między innymi z Bliskiego Wschodu codziennie przybywają na Białoruś. To ma być szansa na lepsze życie. Dla reżimu w Mińsku to szantażowanie Unii Europejskiej, a przy okazji możliwość zarabiania olbrzymich pieniędzy. W jaki sposób funkcjonuje biznes stojący za przemytem ludzi do Europy?

OGLĄDAJ CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" W TVN24 GO

Większość samolotów, którymi migranci przybywają na Białoruś, startuje z lotniska w Stambule - największe tureckie miasto to ważny punkt na mapie szlaku migracyjnego.

Jest koniec października. Po wylądowaniu dziennikarze "Superwizjera" spotykają dziesiątki ludzi wyjeżdżających do Mińska.

Mężczyzna obecny na lotnisku mówi, że jedzie do Wielkiej Brytanii przez Polskę albo Litwę. - Najpierw lecimy do Mińska, a potem przez Litwę i Polskę jedziemy do Niemiec, Francji, Szwajcarii czy Wielkiej Brytanii - wyjaśnia. Reporterzy wymienili się z nim numerami telefonów. Niedługo po rozmowie z dziennikarzami, wyruszył w podróż do Europy.

Tysiące migrantów z Syrii próbują przedostać się do Unii Europejskiej

Reporterzy "Superwizjera" tymczasem jadą do przygranicznego miasta Reyhanli. Mieszkają tu dziesiątki tysięcy uchodźców z pobliskiej Syrii. W całej Turcji jest ich około czterech milionów. Wielu z nich od lat żyje tutaj w zawieszeniu, wciąż licząc na powrót do objętego wojną kraju.

Jednym z nich jest Yaser, były pracownik medyczny z Idlibu. Yaser kilka tygodniu temu był na granicy polsko-białoruskiej. Pięciokrotnie próbował przedostać się do Unii Europejskiej.

- Ludzie zaczęli postrzegać nas jako uchodźców, którzy zabierają pracę. Robotnik syryjski pracuje za niższą stawkę niż turecki. Czujemy się tutaj jak obywatele drugiej kategorii. Dla nas jest tutaj drogo. Chcąc żyć na minimalnym, czy średnim poziomie, muszę zarobić miesięcznie 6000 tureckich lir (ok. 2000 zł - red.). Średnie zarobki tutaj, w tej prowincji, to 1500-2000 lir (500-650 zł - red.) - mówi Yaser.

- Wojna w Syrii trwa od 11 lat. Jedno pokolenie jest już stracone. Praktycznie każdy syryjski uchodźca kogoś stracił. Niestety, bardzo często dzieci nie chodzą do szkół, bo muszą iść do pracy. Muszą wspierać finansowo swoje rodziny. Dostęp do edukacji dla dzieci i ich przyszłość jest dla nas największym wyzwaniem - stwierdza Mehmet Selim z IHH Humanitarian Relief Fundation.

Mężczyzna opowiada, że jego znajomy przez rok próbował przedostać się do Europy. - Powiedział mi ostatnio, że to już koniec, że się poddaje. Po tygodniu przyszedł do mnie jego syn. Zapytałem go: "a gdzie jest twój tata, bo od kilku dni go nie widziałem?", a on mówi, że tata jest w Holandii. Przemęczył się dwa dni na Białorusi, a potem pojechał przez Niemcy do Holandii. Nawet jeśli trzeba pomęczyć się te dwa dni na granicy, to i tak dzięki temu można zdobyć lepsze perspektywy, dla siebie i dla dzieci, dla rodziny - podkreśla Yaser.

Migranci z Bliskiego Wschodu codziennie próbują przedrzeć się z Białorusi do PolskiTVN24

Dzielnica Aksaray - mekka dla migrantów i handlarzy ludźmi

Kto konkretnie zajmuje się przemytem ludzi do Europy? Dzielnica Aksaray w Stambule to mekka dla migrantów i handlarzy ludźmi. Można tu kupić podrobione paszporty i wizy, certyfikaty covidowe albo ekwipunek na wyprawę do Europy. Reporterzy "Superwizjera" docierają do człowieka z tureckiego półświatka.

Ahmed od lat działa w branży przemytniczej. - Opisałbym swoją działalność jako pomoc ludziom. Pomagam im zbudować lepszą przyszłość w Europie. Trasa przez Białoruś to obecnie najbezpieczniejszy, najprostszy i najlepszy sposób - uważa. Podkreśla, że to o wiele bezpieczniejszy sposób dostania się do Unii Europejskiej, niż droga morska. - Niektórzy płacą dwa tysiące, dwa i pół tysiąca dolarów. Taki jest cennik za przygotowanie podróży, wizy i hotelu - wylicza.

- Młodsze dzieci, myślały, że wyjechałem do pracy, do Stambułu. Że niedługo wrócę do domu. Bardzo się wahałem. Może i żyliśmy skromnie, ale jeśli cokolwiek by im groziło, byłbym przy nich. Jednak to była szansa na zdobycie nowego życia, lepszej przyszłości dla mojej rodziny. Wtedy podjąłem decyzję o wyjeździe - mówi Yaser.

Pięć dni - tyle czasu zajęło Yaserowi zorganizowane wyjazdu na Białoruś. Żeby zebrać środki na podróż do Europy wykorzystał oszczędności życia, sprzedał dom i zapożyczył się u przyjaciół.

- Przy pierwszych dwóch próbach przejścia granicy nawet nie wyszliśmy z samochodu. Jechaliśmy w cztery lub w pięć osób do Grodna. Zatrzymali nas białoruscy żołnierze. Nie pozwolili nam wysiąść z aut. Porozmawiali z kierowcą i kazali mu zawieźć nas z powrotem do Mińska - dodaje.

Proceder przemytu realizowany jest przez telefon

Na szlaku nie ma nic za darmo. Białoruscy taksówkarze dorobili się fortuny na wożeniu migrantów pod granicę z Polską. Niektórzy zostawiają pasażerów kilkadziesiąt kilometrów za miastem, tłumacząc, że za najbliższym lasem są upragnione Niemcy. Najbardziej chciwi specjalnie wywożą ich na posterunki straży granicznej, żeby zarobić podwójnie na kursie powrotnym do Mińska.

Yaser wspomina, że gdy wrócił do hostelu, znalazł w torbie list od syna, w którym skarży się, że płacze co noc. "Wiem, że zrobiłeś to, bo nas kochasz. My cię tatusiu bardzo kochamy. Ale rozstanie z tobą, to jak rozstanie z życiem. Kochamy cię z całego serca. Niech Bóg da, byś szczęśliwie dotarł do celu" - napisał syn.

Przemytnik tłumaczy, że osobie, która się z nim kontaktuje organizuje wszystko na Białorusi. - Od momentu opuszczenia hotelu, wyjścia z auta, przemarszu, w czasie którego obserwuję tę osobę dzięki geolokalizacji, do momentu, aż wsiądzie w samochód i dotrze do Niemiec - mówi Ahmed.

Biura podróży w Stambule pośredniczą w przemycieTVN24

Yaser informuje, że czwarta próba przejścia przez granicę zbiegła się w czasie z "nagonką prasową ze strony Europy, że Białoruś pomaga uchodźcom". - Białoruscy żołnierze dostali rozkazy, żeby nikogo nie przepuszczać. Złapali nas wtedy w lesie, przyprowadzili na plac, oddzielili od nas kobiety i dzieci. I wtedy zaczęli nas bić pałkami. Bili nas nimi i kopali nogami. Do tej pory bolą mnie żebra. Minęło 20 dni, a ja nadal mam ślady pobicia na klatce piersiowej - twierdzi.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

- Piąta próba była ostatnią. Powiedziano mi, że jest pewien zdolny człowiek, który może mi pomóc. Wszyscy, którzy z nim wyruszali, docierali do celu. Szliśmy świetnie przygotowaną drogą, nie taką jak wcześniej. Niestety nakrył nas białoruski pogranicznik. Policja zabrała nas na posterunek, gdzie musieliśmy zapłacić łapówki, bo nasze wizy straciły ważność. Potem sprowadzili samochody i wywieźli nas do Mińska - dodaje Yaser.

Z kolei przemytnik tłumaczy, że cały proceder realizowany jest przez telefon. - Współpracujemy z klientami na odległość, nie spotykamy się z nimi. Płatności odbywają się poprzez specjalne biuro, które pobiera niewielką prowizję od osób wyjeżdżających - wskazuje.

Biura podróży w Stambule pośredniczą w przemycie

Yaser uważa jednak, że każdy przemytnik może zwieść. - Zapewniają, że szybko i bez problemu dojedziesz do celu. Obiecano mi, że przedstawiciele biura będą na mnie czekać w Mińsku. Gdy doleciałem na miejsce, wszystko wyglądało zupełnie inaczej - podkreśla.

W przemytniczej dzielnicy Aksaray, pośród setki sklepów i punktów usługowych, dziennikarze odnajdują biuro podróży, które pod przykrywką legalnego biznesu organizuje przemyt ludzi do Niemiec przez Białoruś.

Mężczyzna, który wkracza do biura, wpłaca 2000 euro i wyjaśnia, że to pieniądze dla Abu Muhammada - przemytnika, który przewozi ludzi przez Białoruś do Niemiec. Kobieta obecna w biurze odpowiada, że prowizja firmy to 50 euro. Wyjaśnia, że w przypadku niepowodzenia, może spróbować z kimś innym. - Anulujesz stare zamówienie, a my przepisujemy pieniądze na nowego przemytnika - tłumaczy. Potwierdza, że jak dojedzie do wskazanego w umowie miejsca i wyśle swoją lokalizację, biuro dopiero wtedy opłaca przemytnika.

Reportaż Anny Borkowskiej-Minko, Patryka Szczepaniaka i Piotra Czabana "Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska"Superwizjer TVN

Biuro jest jednym z agentów Hawali - to system transferu pieniędzy na całym świecie, którego historia powstania sięga VIII wieku. Posługują się nim ci, którzy nie chcą, bądź nie mogą korzystać z tradycyjnej bankowości. Służy on również doskonale oszustom podatkowym, handlarzom narkotyków, przemytnikom a nawet terrorystom.

Przemytnik twierdzi, że "drugi etap podróży to drobnostka". - 100 dolarów kosztuje transport z hotelu do punktu wymarszu na granicy. Jest jeszcze koszt auta z Polski do Niemiec. Ceny wahają się od 2 tysięcy do 3 tysięcy euro. Jeśli podsumuje się wszystkie koszty, to wychodzi około 6 tysięcy euro. Wynagrodzenie otrzymuję dopiero, gdy mój klient dotrze do Niemiec. Wysyła mi specjalny kod, idę z nim do biura i odbieram pieniądze - wyjaśnia.

Mimo dostępnych informacji, migranci przylatują na Białoruś

Od spotkania dziennikarzy z Rayanem na lotnisku w Stambule minął miesiąc. Wielokrotnie próbował nielegalnie przekroczyć granicę Polski. Raz mu się udało, ale twierdzi, że został złapany i wywieziony z powrotem na Białoruś. Kontakt z nim urwał się kilka dni temu. W jednej z ostatnich wiadomości napisał, że od 15 dni żyje w przygranicznym lesie - nie ma jedzenia, brakuje mu wody, powoli opuszcza go nadzieja na dotarcie do Wielkiej Brytanii.

- Spędziłem jedną noc w lesie, miałem na sobie trzy swetry i kurtkę, a czułem, że serce w środku trzęsie mi się z zimna. Powiedziano mi, że na Białorusi jest zimno, ale gdy tam dotarłem, zaskoczyło mnie i zimno, i deszcz. Miałem wrażenie, jakby serce miało mi przestać bić z zimna - mówi Yaser.

Mimo dostępnych informacji, migranci przylatują na BiałoruśTVN24

- Jeśli ktoś umiera, no cóż, po prostu nadszedł jego czas - stwierdza przemytnik. - Ten, kto wybiera się na Białoruś, ma wszystkie szczegółowe informacje na ten temat. Każdy, zanim podejmie takie ryzyko, bada temat, pyta, przekopuje internet, zdobywa dokładne informacje - dodaje.

Pomimo ogólnodostępnych informacji o zagrażających życiu warunkach na granicy, wielu migrantów wciąż przylatuje na Białoruś. Niewielu z nich weryfikuje obietnice przemytników. Wiara w szczęśliwe zakończenie podróży jest silniejsza, niż myśl o ewentualnej porażce.

Cennik uzależniony jest od trudności przedsięwzięcia

W Polsce na grupę migrantów z Etiopii trafiają aktywiści. Dowiadują się, że migranci przebywają w kraju od pięciu dni. - Przyszłyśmy z Białorusi. Nie mamy jedzenia, wody, w lesie śpimy już dziesięć dni. Jeśli policja nas tu złapie, wywiozą nas na Białoruś. A jeśli tam nas złapią, to wypchną nas do Polski - mówi jedna z kobiet. Zapytana, czy chcą zostać w Polsce czy w Niemczech, odpowiada: - Chcemy jechać do Niemiec.

Według informatora "Superwizjera" dwa dni później część grupy z pomocą przemytnika dotarła do Niemiec - kobiety, z którymi rozmawiali dziennikarze nie miały tyle szczęścia i zostały wywiezione na Białoruś.

W jaki sposób jest zorganizowany przemyt ludzi z Polski do Europy Zachodniej? Reporterzy spotykają się z człowiekiem z branży transportowej. - Zaczęli się ze mną kontaktować, żeby z Litwy przewozić osoby w kierunku Niemiec. To mam wtedy płacone na poziomie 400 euro za osobę - mówi anonimowo. Mężczyzna podkreśla, że do busa jest w stanie zmieścić 20-25 osób.

Cennik uzależniony jest od trudności przedsięwzięciaTVN24

- Oni nie patrzą na to, czy on siedzi, czy stoi. Dostają sygnał, gdzie mają być, o której, wsiadają do busa i jadą, bo dla nich najważniejsze jest dostać się do Niemiec, Francji, Belgii - dodaje.

W arabskojęzycznych mediach społecznościowych roi się od materiałów reklamowych przemytników. Według ustaleń "Superwizjera" co najmniej 10 tysięcy migrantów skorzystało z ich usług i przedostało się do Niemiec. Cennik uzależniony jest od trudności przedsięwzięcia, kobiety kosztują drożej - bo płaci się za ich bezpieczeństwo.

- Jeżeli padłaby z mojej strony decyzja, czyli ja mówię, że tak i ruszam w trasę, to oni dopiero wtedy mieli przekazać dokładną informację, gdzie, w którym miejscu, o której godzinie mam czekać - twierdzi mężczyzna z branży transportowej.

Migranci ryzykują życiem podczas próby pokonania granicy

Grupy przestępcze zarobiły na tym procederze nie mniej niż 60 milionów euro. Pomimo zorganizowanego systemu przerzutu ludzi przez granicę, część migrantów wciąż przekracza ją na własną rękę.

Co najmniej kilkunastu migrantów straciło życie na granicy polsko-białoruskiej. Umierają z wychłodzenia, wyczerpania, chorób, które w normalnych warunkach nie zagrażałyby ich życiu. Ahmed otarł się o śmierć. Boi się pokazywać twarz. Obawia się, że rozmowa z mediami uniemożliwi mu kontakt z przemytnikami.

Tysiące migrantów próbują przedostać się do Unii EuropejskiejTVN24

- Złapało nas w lesie wojsko białoruskie. Było nas ośmiu. Mieliśmy ze sobą cztery małe pontony. Białorusini wskazali drugi brzeg rzeki i powiedzieli, że wystarczy przepłynąć 20-25 metrów i będziemy w Polsce. Jak tylko zobaczyłem nurt rzeki, powiedziałem im, że jest to zbyt niebezpieczne. Chciałem zawrócić do Mińska. Nie obchodziło ich to. Po prostu wepchnęli nas do wody. Ponton się wywrócił, wpadliśmy do rzeki. Widziałem jak mój przyjaciel krztusi się i tonie - mówi Ahmed.

- Udało mi się dopłynąć na drugi brzeg. Wołałem o pomoc. Znalazł mnie polski żołnierz. Byłem półprzytomny. Polacy dali mi jeść, pić, mogłem się umyć, wysuszyć. Po dwóch dniach poszukiwań znaleźli w rzece ciało mojego przyjaciela - dodaje.

Migranci mówią o atakach ze strony białoruskich służb

Kassem jest lekarzem, uchodźcą z Syrii. W wolnym czasie pomaga migrantom, którzy są pod opieką Fundacji Dialog. Ich podopieczni to ludzie w szczególnie trudnej sytuacji życiowej - znalezieni na granicy, chorzy, niepełnosprawni lub brutalnie pobici przez białoruskie służby.

- Go to Poland, nie ma powrotu. To usłyszeli od białoruskich żołnierzy. Nawet dla tych, co nie rozumieją po angielsku, to jest jedno zdanie: idź dalej, nie zatrzymuj się, idź dalej - mówi Kassem. - W pewnym momencie ci ludzie trafili do fundacji, to oni mówią, że nie jest tak łatwo, że białoruscy żołnierze torturują, biją. Mieliśmy dwa przypadki złamania kończyn dolnych, bo są bici po białoruskiej stronie - dodaje.

Migranci mówią o atakach ze strony białoruskich służbTVN24

Jeden z mężczyzn przebywających w ośrodku dla cudzoziemców mówi, że przez cztery dni doświadczał okrucieństwa białoruskiego wojska. - Odmawiali mi jedzenia i picia. Przez dziesięć dni żyłem w lesie. Mówiłem im, że mam chory kręgosłup. Mimo to, kiedy chciałem zawrócić do Mińska, pobili mnie - opowiada.

- Po pobycie w lesie bardzo się pochorowałem. Mam ślady po kroplówkach. To wszystko przez brak wody i jedzenia przez te kilka dni. Białoruski żołnierz mówił trochę po arabsku, powiedział mi, że prędzej tutaj umrę, niż wrócę do Mińska - dodaje.

Polska jest tylko przystankiem

Mężczyźni, z którymi rozmawiali reporterzy, po kilku dniach opuścili ośrodek i wyruszyli w dalszą drogę. Polska jest tylko przystankiem, krajem tranzytowym. Tu można odpocząć, podreperować zdrowie przed podróżą na Zachód. - Proszę mi wybaczyć, to nie krytyka Polski, ale jest taka powszechna opinia, że Polska jest jednym z biedniejszych krajów Unii Europejskiej. Nikt nie chce mieszkać w biednym państwie - zdradza Yaser.

Przemytnik podkreśla, że wśród wyjeżdżających są lekarze, inżynierowie, dziennikarze. - Robią to, aby zapewnić sobie lepszą przyszłość, a nie po to, aby bić czy zabijać. Złych ludzi znajdziesz wszędzie. Zarówno tutaj, w Turcji, jak i w Polsce, w Rosji czy Ameryce - uważa.

"Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska". Rozmowa w studiu "Superwizjera"
"Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska". Rozmowa w studiu "Superwizjera"

Yaser przyznaje, że wrócił załamany - było mu wstyd przed sobą, przed dziećmi i ludźmi, którzy wiedzieli, że wyjechał i mu się nie udało. - Przez 15 dni nie ruszałem się z domu. Dopiero od kilku dni staram się wychodzić. Wychodzę od 4 do 8 rano. Jest wtedy pusto na ulicach. Zniszczyłem moją rodzinę - twierdzi. - Sprzedałem dom, zapożyczyłem się. Wcześniej pracowałem, by ich wyżywić, a teraz muszę pracować, aby ich nakarmić i jeszcze zaoszczędzić na spłacenie długów - dodaje.

Autorka/Autor:Anna Borkowska-Minko, Patryk Szczepaniak, Piotr Czaban

Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Po raz pierwszy od początku wojny na Ukrainie NATO w sposób bardzo poufny i bez oficjalnych komunikatów wyznaczyło co najmniej dwie czerwone linie, po których mogłoby dojść do bezpośredniej interwencji w ten konflikt - twierdzi włoski dziennik "La Repubblica".

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

Źródło:
PAP

Prosiłem prezydenta w cztery oczy i publicznie, aby o tak delikatnych i tajnych sprawach nie dywagował publicznie, bo to nie pomaga Polsce - stwierdził minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odnosząc się do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie włączenia Polski do programu Nuclear Sharing. - Ten pomysł nie wchodzi w grę - dodał.

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Źródło:
TVN24

Niedziela upływa pod znakiem burz. W części kraju spadł też grad. Towarzyszący wyładowaniom ulewny deszcz spowodował, że doszło do podtopień. Na Kontakt 24 otrzymujemy Wasze pogodowe relacje.

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Były premier i były szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz mówił w "Faktach po Faktach", że polityka zagraniczna należy do kompetencji rządu, a prezydent "oczywiście ma prawo interesować się polityką zagraniczną" i może wyrażać publicznie swoje opinie, ale "z założeniem lojalnej współpracy z rządem". - To nie powinno być konfrontacyjne - mówił.

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Źródło:
TVN24

Zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany przede wszystkim z roli kapitana Edwarda Smitha w "Titanicu" i króla Rohanu Theodena w trylogii "Władca pierścieni" - przekazał w niedzielę jego agent. Aktor miał 79 lat.

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Źródło:
PAP

Według Donalda Tuska Polacy staną się przed 2030 rokiem bogatsi od Brytyjczyków, jeśli chodzi o PKB na osobę. Zdaniem polskiego premiera to efekt brexitu. Jak przekonuje brytyjski dziennik "Daily Telegraph", Tusk się myli, a problemy Wielkiej Brytanii nie są tylko wynikiem wyjścia z Unii Europejskiej.

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Źródło:
PAP

W nocy w części kraju pojawią się burze. Z tego powodu IMGW wydał ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia. Z komunikatu wynika, że zjawiskom towarzyszyć mogą opady gradu.

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Koniec majówki to również koniec bardzo ciepłej pogody. Jakie jeszcze niespodzianki przyniesie nam aura? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Kobieta zmarła na skutek upadku ze słynnych klifów Moheru w Irlandii. Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie. Jak przekazały lokalne media, gdy doszło do tragedii, kobieta była na wycieczce ze znajomymi.

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Źródło:
RTE, BBC

Marcin Kierwiński odniósł się na X do sobotnich komentarzy po incydencie na placu Piłsudskiego. "Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia, poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań" - napisał szef MSWiA.

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Źródło:
tvn24.pl

To część operacji Kremla - ocenił w najnowszej analizie Instytut Studiów nad Wojną odnosząc się do umieszczenia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na liście poszukiwanych przez Rosję przestępców. Zdaniem amerykańskich analityków, celem Moskwy jest podważenie legalności prezydentury Zełenskiego i doprowadzenie Ukrainy do izolacji dyplomatycznej.

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

Źródło:
PAP

W Berdiańsku w obwodzie zaporoskim zginął w eksplozji swojego samochodu kolaborant i jeden z organizatorów katowni do przesłuchiwania ukraińskich jeńców - informuje wywiad wojskowy Ukrainy (HUR). "Za każdą zbrodnię wojenną nadejdzie sprawiedliwa zapłata" - podkreślono w komunikacie wywiadu.

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Źródło:
PAP

Maj to tradycyjnie czas pierwszych komunii świętych. "Co, jeśli przyjdzie kontrola z ZUS albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia, że przebywałam na imprezie zamiast pod adresem zamieszkania?" - zapytała anonimowo w mediach społecznościowych internautka przebywająca na L4. - W czasie zwolnienia lekarskiego musimy stosować się do zaleceń lekarza szczególnie wtedy, gdy na zaświadczeniu mamy napisane, że powinniśmy leżeć i dochodzić do zdrowia - przekazał biznesowej redakcji tvn24.pl Paweł Żebrowski, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Dodał, że w pierwszym kwartale 2024 roku zostało wydanych prawie 10 tysięcy decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych.

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

Źródło:
tvn24.pl

Podczas majówki zakopiańskie hotele były pełne. Tatrzańska Izba Gospodarcza szacuje, że zajętych było 90 procent miejsc noclegowych. Według Karola Wagnera z TIG największymi beneficjentami majówki nie byli jednak hotelarze, a restauratorzy i handlowcy.

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Źródło:
PAP

Na trasie do Morskiego Oka w Tatrach przewrócił się jeden z koni ciągnących wóz w turystami. Na nagraniu opublikowanym w sieci widać, że gdy inne metody zawiodły, woźnica uderzył zwierzę w pysk. To poskutkowało, koń natychmiast wstał. Sytuację skomentowało między innymi Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Źródło:
tvn24.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24