Mamy do czynienia z takim spektaklem: kto kogo stawia pod ścianą - powiedział w "Kropce nad i" poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek, komentując trwające w Zjednoczonej Prawicy negocjacje w sprawie kształtu przyszłego rządu. Poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk przekazał, że według jego wiedzy były szef resortu nauki i lider jego ugrupowania Jarosław Gowin "zdecydował o tym, że do rządu wróci".
W siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie zebrali się w poniedziałek przed południem liderzy Zjednoczonej Prawicy, by kontynuować negocjacje dotyczące nowej umowy koalicyjnej oraz rekonstrukcji rządu. Rozmowy trwały około pięciu godzin. Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa, do kolejnego spotkania ma dojść w czwartek.
W "Kropce nad i" w TVN24 o nowym kształcie rządu rozmawiali poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek oraz poseł wchodzącego w skład rządzącej koalicji Porozumienia, były wiceminister funduszy i polityki regionalnej Kamil Bortniczuk.
"Z tego, co wiem, Jarosław Gowin zdecydował o tym, że do rządu wróci"
Parlamentarzysta z ramienia Zjednoczonej Prawicy został pytany, czy były wicepremier i były szef resortu nauki i szkolnictwa wyższego - obecny lider Porozumienia - Jarosław Gowin znajdzie się w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego po rekonstrukcji.
- Z tego, co wiem, Jarosław Gowin zdecydował o tym, że do rządu wróci, natomiast które konkretnie ministerstwo obejmie i jak konkretnie to ministerstwo będzie wyglądało po tej rekonstrukcji, po spodziewanym ograniczeniu liczby ministerstw, to wszystko się rozstrzygnie - zaznaczył.
- Jeżeli nasze zespoły negocjacyjne, a przede wszystkim prezesi partii koalicyjnych zakończą te negocjacje, to będą o tym państwa - na czele zapewne z premierem Mateuszem Morawieckim – informować - dodał.
Bortniczuk był również pytany, czy minister rozwoju i wicepremier Jadwiga Emilewicz z Porozumienia straci swoją funkcję, ponieważ - jak wynika z zapowiedzi szefa klubu parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego - koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości mają mieć po jednym ministerstwie. - Poczekajmy na ostateczny kształt rządu, ostateczny kształt negocjacji. To, ile koalicjanci będą mieli ministerstw, zależy od tego, jaka będzie ogólna struktura rządu - mówił gość TVN24. - To wszystko, co jest mówione dotychczas, może się sprawdzić, ale wcale nie musi. Negocjacje trwają - dodał.
Bortniczuk wyjaśniał również, "po co są zmiany w rządzie". - Każdy organizm wymaga zmian po to, żeby skutecznie reagować. Chociażby koronawirus i to, co działo się przez ostatnie miesiące, pokazało, że musimy zrewidować część naszych planów, część naszych programów - wskazywał. - Rozpoczęliśmy te negocjacje – zresztą one trwają również w tej warstwie - od warstwy programowej. I jeżeli one ostatecznie zakończą się w warstwie programowej, to w warstwie programowej zostanie dostosowany także kształt rządu, jego struktura i personalia - dodał.
"Mamy do czynienia z takim spektaklem: kto kogo stawia pod ścianą"
- Prawica, jak zwykle w ostatnich latach, zajmuje się głównie sama sobą. Widać, że toczy się jakaś walka buldogów pod dywanem - ocenił Krzysztof Śmiszek. Jego zdaniem "mamy do czynienia z takim spektaklem: kto kogo stawia pod ścianą".
- Tutaj pan minister (sprawiedliwości, Zbigniew - red.) Ziobro stawia pana premiera (Mateusza - red.) Morawieckiego pod ścianą. Dziś próbuje go z tej prawej flanki zaatakować - dodał. - Ja się zastanawiam (…), co te wszystkie rozmowy, te roszady i ta atencja, która jest skupiona wokół tej walki na prawicy, daje Polkom i Polakom, co z tego ma Polska - pytał Śmiszek.
Zwracając uwagę na zapowiedzi dotyczące zmniejszenia liczby ministerstw, Śmiszek ocenił, że "Prawo i Sprawiedliwość bardzo dzielnie próbuje walczyć z problemem, który samo stworzyło". - Po raz pierwszy w historii III RP za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości liczba wiceministrów i i ministrów razem wziętych to jest ponad 120. Teraz pan premier Morawiecki będzie zapowiadał, że trzeba ograniczyć liczbę ministerstw, bo nadchodzi kryzys gospodarczy i trzeba oszczędzać pieniądze - mówił.
Gość "Kropki nad i" podkreślił przy tym, że w ostatnim czasie wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń został powołany przez premiera na pełnomocnika rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego. - To się wszystko nie trzyma kupy. Tutaj tak naprawdę chodzi o to, żeby Ziobro walczył z Morawieckim o schedę po (prezesie PiS, Jarosławie - red.) Kaczyńskim. Wygląda to fatalnie - uważa polityk Lewicy.
- Polacy przyglądają się temu z coraz większym zniesmaczeniem i widzą, że tak naprawdę nic konkretnego, pożytecznego z tego nie wynika ani dla Polski, ani dla społeczeństwa - dodał Śmiszek.
Co się ma zmienić w nowym rozdaniu?
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z Polską Agencją Prasową na początku sierpnia zapowiedział, że rekonstrukcja rządu odbędzie się we wrześniu lub najdalej na początku października. Jak zaznaczył, plan zakłada zmniejszenie liczby resortów do 12. Pytany, czy koalicjanci z Solidarnej Polski i Porozumienia otrzymają w takim razie po jednym resorcie, lider PiS odparł: - Przy takiej liczbie ministerstw, to po prostu wynika ze zwykłej arytmetyki, i to tak traktowanej bardzo - można powiedzieć - szczodrze dla naszych koalicjantów.
W obecnym rządzie Mateusza Morawieckiego funkcjonuje 20 ministerstw.
Ziobro "nie widzi żadnych powodów", by Szumowski "miał się bać odpowiedzialności". Bortniczuk: najzwyczajniej w świecie go o tym poinformował
Goście "Kropki nad i" odnieśli się także do sprawy zakupu respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia, który realizowała firma E&K, oraz zakupu przez resort zdrowia maseczek od instruktora narciarstwa. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił 15 lipca, że "ekonomika prowadzenia postępowań w takim przypadku przemawia za połączeniem".
W zeszłym tygodniu Szumowski złożył rezygnację z funkcji ministra zdrowia. W tym kontekście pojawiły się spekulacje, że wpływ na decyzję ministra mogła mieć wcześniejsza jego rozmowa z Ziobrą, m.in. na temat prowadzonego postępowania.
24 sierpnia szef resortu sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny skomentował tę sprawę. - Moja rozmowa z ministrem Szumowskim odbyła się dwa, czy trzy tygodnie wcześniej, zanim doszło do jego dymisji. W międzyczasie było wiele rozmów ministra Szumowskiego z premierem Mateuszem Morawieckim. Proszę spytać premiera Morawieckiego, co pan premier powiedział - mówił Ziobro. Jak dodał, "jest lider całego zespołu, który dobiera sobie ministrów i pewnie rozmowy między tymi dwoma panami mogły mieć wpływ na decyzje ministra Szumowskiego". - Na pewno na to nie miała wpływu moja rozmowa z ministrem Szumowskim - przekonywał.
Jak zastrzegł, podczas rozmowy z ministrem zdrowia o szczegółach śledztwa nie mógł informować, jeśli "byłyby takie obciążające na przykład ministra Szumowskiego". - Ale mogę powiedzieć, że na ten moment nie widzę żadnych powodów, by minister Szumowski miał się bać odpowiedzialności. Oczywiście śledztwo jest w toku - powiedział Ziobro.
Kamil Bortniczuk ocenił w "Kropce nad i", że "jeżeli pan prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro spotkał się z panem ministrem Szumowskim, to powiedział mu dokładnie tyle, ile mógł i ani zdania więcej". - Więc być może po prostu zapoznając się z aktami sprawy i wiedząc, że – mówiąc krótko - sprawa jest dęta i nie ma tam podstaw do pociągnięcia do odpowiedzialności pana ministra, najzwyczajniej w świecie go o tym poinformował - dodał.
Zdaniem gościa TVN24, "jeżeli pan minister Ziobro spotkał się z innym jakimkolwiek ministrem i mówi publicznie - również do prasy - że w jego ocenie nie ma żadnych podstaw, żeby się bać, to znaczy, że miał prawo się zapoznać z materiałem dowodowym w tym zakresie i miał prawo wyrazić swój pogląd". - A prokurator prowadzący tę sprawę złoży wniosek o ukaranie albo nie złoży tego wniosku - uznał.
"To świadczy o najgorszych standardach, jakie są wprowadzone w polskiej prokuraturze"
Krzysztof Śmiszek, który z wykształcenia jest doktorem nauk prawnych, mówił, iż "to, że nadzorca czy przełożony prokuratora, czyli prokurator generalny, spotyka się z osobą, wobec której prowadzone jest postępowanie – jest to jego kolega z rządu przypominam - to świadczy o najgorszych standardach, jakie są wprowadzone w polskiej prokuraturze".
- To jest kpina ze standardów i z przepisów Kodeksu postępowania karnego. Właśnie prokurator generalny powinien być jak żona Cezara – poza jakimikolwiek podejrzeniami. A co mamy? Mamy ręczne sterowanie prokuraturą, mamy ukręcanie łba wszystkim niewygodnym śledztwom - kontynuował.
Śmiszek podkreślił, że "nie mówimy o tym, że minister sprawiedliwości nie może spotkać się z ministrem zdrowia". - Wręcz przeciwnie, powinien się spotykać. Ale komentarz pod tytułem "pan minister zdrowia nie ma się czego obawiać i mówię to jako prokurator generalny" to to jest dyskwalifikujące dla prokuratora generalnego - wskazywał.
Jak zaznaczył poseł Lewicy, minister Ziobro "powinien milczeć w tej sprawie". - Szczególnie w tym momencie, kiedy prokuratura jest absolutnie podporządkowana i zhierarchizowana, to tego typu słowa - może rzucone w eter, może powiedziane do dziennikarzy - już powodują, że prokurator prowadzący sprawę będzie się trzy razy zastanawiał, nim wystąpi przeciwko swojemu przełożonemu. O to chodzi - stwierdził Krzysztof Śmiszek.
Źródło: TVN24, PAP