Żałuję, że Jarosław Gowin nie zagrał o tekę premiera - powiedział w "Kropce nad i" eurodeputowany Koalicji Obywatelskiej i były szef MSZ Radosław Sikorski. Jak ocenił, do wyborów prezydenckich między Prawem i Sprawiedliwością oraz Porozumieniem "będzie polityka miłości, a później będzie przykręcanie śruby". Wyjawił też, dlaczego zdecydował się nie brać udziału w prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej.
We wtorek poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Horała w imieniu wnioskodawców wycofał z Sejmu projekt PiS, zakładający zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS. Brak poparcia dla projektu zadeklarowali nie tylko przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, ale także koalicjant PiS ze Zjednoczonej Prawicy - Porozumienie Jarosława Gowina.
- To jest najważniejsze wydarzenie polityczne tego dnia, bo to jest wybicie się Jarosława Gowina na niepodległość w ramach Zjednoczonej Prawicy. To jest pokazanie, że ma kontrolę nad swoją frakcją i ona jest na tyle silna, że można się postawić prezesowi. Tego wcześniej nie było - zauważył Sikorski. Przypomniał, że szykują się kolejne głosowania, które będą "nie w smak" Gowinowi, w tym głosowanie nad kandydaturami Stanisława Piotrowicza i Krystyny Pawłowicz na sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
"Do maja będzie polityka miłości, a później będzie przykręcanie śruby"
Eurodeputowany odniósł się do słów wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego, który oświadczył we wtorek rano, że "jeżeli oni (Porozumienie - red.) się odwracają od nas w takiej sprawie (ustawa o 30-krotności składek na ZUS - red.), to my możemy się odwrócić od nich w innych sprawach. (…) My przetrwamy, oni nie przetrwają". - Ta metoda zmuszania ludzi do zrobienia czegoś wbrew ich sumieniom i czegoś, co ich odcina od możliwości koalicyjnych, ona do tej pory była skuteczna - zauważył gość "Kropki nad i". Jego zdaniem prezes PiS Jarosław Kaczyński zmusił prezydenta Andrzeja Dudę do powołania "sędziów dublerów w środku nocy", wiedząc, że "jak prezydent złamie Konstytucję", to sam poniesie za to konsekwencje. Sikorski powiedział, że żałuje, iż Gowin nie zagrał o tekę premiera. Wskazał, że ma on zdolność koalicyjną "na lewo od siebie, do centrum", której nie ma Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Jego zdaniem lider Porozumienia "mógł zalicytować wyżej". - Do maja (do czasu wyborów prezydenckich - red.) będzie polityka miłości, a później będzie przykręcanie śruby - ocenił, odnosząc się do relacji na linii PiS-Porozumienie.
"Premier mówi o ręce ideologicznej, a większym zagrożeniem jest fizyczna ręka"
Sikorski komentował także wtorkowe expose premiera Mateusza Morawieckiego. Szef rządu odniósł się m.in. do kwestii edukacji seksualnej. Morawiecki powiedział: - Dzieci są nietykalne. Kto podniesie na nie rękę, tę ideologiczną rękę, ten podnosi rękę na całą wspólnotę. Kto chce dzieci zatruć ideologią, odgrodzić od rodziców, kto chce rozbić więzi rodzinne, kto chce bez zaproszenia wejść do szkół i pisać ideologiczne podręczniki, ten podkłada pod Polskę ładunek wybuchowy, ten chce wywołać w Polsce wojnę kulturową. Nie będzie tej wojny, nie dopuszczę do niej, a jeśli znajdą się tacy, którzy ją wywołają, to my ją wygramy, wygra ją rodzina, bo rodzina to wartość arcypolska. CZYTAJ WIĘCEJ O EXPOSE MORAWIECKIEGO >
Odnosząc się do expose, Sikorski powiedział: - Pan premier mówi o ręce ideologicznej, a większym zagrożeniem jest fizyczna ręka, która czasami sięga nie tam, gdzie trzeba.
Dodał, iż to obecny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro "wydał instrukcję prokuratorom, że są takie miejsca w Polsce, które są eksterytorialne dla polskiego prawa, gdzie nie można wchodzić i brać w posiadanie dowodów na przestępstwa". - Mówię o dowodach na przestępstwa pedofilii i o kuriach biskupich, gdzie są materiały z sądów kościelnych. Jak chcą walczyć z podnoszeniem rąk na dzieci, to niech się tym zajmą - zaapelował. - Koledzy z prawicy uważają, że indoktrynacja w duchu nacjonalizmu jest uprawniona, natomiast przysposabianie ludzi do życia w społeczeństwie liberalnym, różnorodnym, w którym są różne wrażliwości, postawy, wyznania jest już nieuprawnione i ja się po prostu z tym nie zgadzam - zaznaczył.
"Doszedłem do wniosku, że Małgorzata Kidawa-Błońska ma pewne atuty, których ja nie mam"
Były szef polskiej dyplomacji skomentował także decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich. - Wydaje mi się, że uznał po części, że to szczucie w telewizji, kiedyś publicznej, jest skuteczne, i uznał, że kto inny może ma większą szansę na zatrzymanie tej pisowskiej rewolucji - ocenił Sikorski. Jak dodał, sam nie zdecydował się ubiegać o najwyższy urząd w państwie "trochę z tych samych powodów". - Uważam, że Andrzej Duda jest słabym prezydentem. Prezydent nie powinien być podwładnym szefa partii - przekonywał. Przyznał, że długo myślał, kto ma największe szanse na pokonanie Dudy. - Doszedłem do wniosku, że Małgorzata Kidawa-Błońska ma pewne atuty, których ja nie mam. Po pierwsze, jest kobietą, może już nadszedł ten czas - w sąsiedniej Słowacji wygrała kobieta z taką miękką charyzmą. Po drugie, prezydent Duda jest gotowy zawalczyć o poparcie Kościoła kosztem praw kobiet. Wydaje mi się, że Kidawa-Błońska będzie bardziej wiarygodna w obronie kobiet. Kobiety w Polsce są bardziej liberalne od mężczyzn i wydaje mi się, że znajdą swój głos – powiedział Sikorski.
Autor: momo//kg//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24