Rozmowy między psychiatrami dziecięcymi a dyrekcją Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie nie przyniosły rozstrzygnięcia. Lekarki nie wycofały wypowiedzeń, które upływają z końcem października. Rzecznik placówki zapewnia jednak, że widzi światełko w tunelu. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, dzieci z województw warmińsko-mazurskiego i podlaskiego zostaną bez całodobowej pomocy psychiatrycznej. Bez specjalistek psychiatrii dzieci i młodzieży Oddział Psychiatryczny dla Dzieci i Młodzieży nie może funkcjonować. Dwie lekarki rezydentki będą musiały poszukać sobie nowych miejsc szkoleniowych. Lekarka rezydentka Aleksandra Harań-Połoniewicz apeluje do premiera i ministra zdrowia o pomoc dla swoich pacjentów: - Za znikającymi oddziałami znikać będą także życia dzieci. Pozwólcie nam pracować!
- Ordynator Anna Królak-Sawczuk i jej zastępczyni Joanna Czarnecka przedstawiły dyrekcji swoje postulaty, ale ze strony dyrekcji nie padły żadne rozwiązania - mówi tvn24.pl Aleksandra Harań-Połoniewicz, rezydentka drugiego roku psychiatrii dzieci i młodzieży, jedna z dwóch rezydentek na Oddziale Psychiatrycznym dla Dzieci i Młodzieży Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie. Wypowiedzenia złożone przez specjalistki pod koniec lipca pozostają więc w mocy i upływają z końcem października.
Rzecznik Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego (WZLP) Andrzej Błaszczyk mówi jednak, że to dopiero początek rozmów, które będą kontynuowane. - Dostaliśmy wytyczne do dalszych rozmów. Jest światełko w tunelu - zapewnia.
Lekarze widzą sprawę inaczej: - Według słów rzecznika naszego szpitala dziś miały zostać podjęte ważne rozmowy na temat przyszłości naszego oddziału. Niestety, ta przyszłość jest nadal niepewna - mówi Harań-Połoniewicz, która apeluje do rządzących o pomoc. - Chciałabym zwrócić uwagę na to, że co najmniej od czasu pandemii wiele się mówi o psychiatrii dziecięcej w przestrzeni publicznej, natomiast my potrzebujemy konkretnych działań. Nie możemy pozwolić na to, by zamykały się kolejne dziecięco-młodzieżowe oddziały psychiatryczne. Ostatnio zamknął się Konstancin, być może następny będzie nasz olsztyński oddział. Jeśli te oddziały będą znikać z mapy Polski, za nimi znikać będą życia dzieci. Nie możemy na to pozwolić. Dużo się mówi o tym, że trzeba otwierać nowe miejsca, szkolić nowych lekarzy, natomiast my jesteśmy tu i teraz. Nasi pacjenci są tu i teraz. My chcemy pracować! Pozwólcie nam pracować. Zwracam się do pana premiera Mateusza Morawieckiego, do pana ministra zdrowia Adama Niedzielskiego o pomoc, o wyciągnięcie do nas ręki. Wszyscy działamy na rzecz naszych najmłodszych pacjentów! - mówi w przesłanym do nas nagraniu.
O sprawie pisaliśmy po raz pierwszy w czwartek. Złożenie wypowiedzenia przez ordynator Annę Królak-Sawczuk i jej zastępczynię Joannę Czarnecką potwierdził Błaszczyk, według którego odchodzącym chodzi o podwyżki pensji. Lekarze zaprzeczają tej wersji i przekonują, że chodzi o zwiększenie zatrudnienia na oddziale i poprawę warunków leczenia.
- Gdyby chodziło o pieniądze, obie specjalistki zrezygnowałyby z pracy w systemie publicznym i przyjmowały w gabinetach prywatnych, gdzie mogą zarobić kilka razy więcej - przekonuje Harań-Połoniewicz.
Od listopada dzieci z województw warmińsko-mazurskiego i podlaskiego mogą zostać bez całodobowej, ale także dziennej pomocy psychiatrycznej. Oddział nie może bowiem istnieć bez specjalistów.
Miesiące apeli o poprawę warunków pracy
To jedyny w województwie całodobowy oddział psychiatrii dzieci i młodzieży, przyjmujący pacjentów w kryzysie psychicznym - po traumach, próbach samobójczych czy samookaleczeniach. Ponieważ w sąsiednim województwie podlaskim brakuje takiego oddziału, trafiają tu również dzieci z Podlasia. Choć Narodowy Fundusz Zdrowia zakontraktował tu 32 łóżka, na oddziale leży nawet o 10 pacjentów więcej, bo, jak deklaruje Aleksandra Harań-Połoniewicz, lekarze nikomu nie odmawiają pomocy.
Ordynatorka i jej zastępczyni zdecydowały się złożyć wypowiedzenia po wielu miesiącach apeli do dyrekcji o poprawę warunków pracy. Chodziło o zatrudnienie psychologów i psychoterapeutów, a także pracownika socjalnego. Dzisiaj to lekarze muszą załatwiać sprawy bytowe dzieci - na przykład dzwonić do domów dziecka z pytaniem o ubrania, szukać dla dzieci miejsca w ośrodkach opiekuńczych zamiast poświęcać się pracy psychiatrycznej. Cierpią na tym mali pacjenci.
Niewystarczająca jest też liczba lekarzy. Oprócz dwóch specjalistek psychiatrii dzieci i młodzieży - ordynator i jej zastępczyni - na oddziale pracują dwie rezydentki, a więc lekarki w trakcie szkolenia specjalizacyjnego, które nie mogą pracować samodzielnie. Jeśli z oddziału odejdą specjalistki, będą musiały szukać nowego miejsca szkoleniowego. Mała liczba lekarek spowodowała, że w tym roku przez kilka miesięcy nie działała tutejsza poradnia zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. Wznowiła działalność, bo rezydentki zaoferowały, że będą w niej przyjmować po godzinach pracy. Jak tłumaczyła Harań-Połoniewicz, chodziło o umożliwienie pacjentom z województwa warmińsko-mazurskiego porady psychiatrycznej na koszt Narodowego Funduszu Zdrowia.
Kolejnym utrudnieniem jest brak pediatry. Jak tłumaczą lekarki, dzieci z oddziału psychiatrycznego mają również choroby pediatryczne i dlatego powinna istnieć możliwość konsultacji ze specjalistą chorób dziecięcych. Nie mają też możliwości konsultacji z neurologiem dziecięcym, która jest kluczowa w przypadku diagnozowania niektórych chorób.
Mali pacjenci na oddziałach dla dorosłych?
Utrzymanie całodobowego oddziału przy czterech zatrudnionych lekarzach nie byłoby możliwe, gdyby nie fakt, że w nocy dyżur mogą pełnić także specjaliści psychiatrii dzieci i młodzieży, którzy mają pod opieką również oddział dziecięcy. Psychiatra dorosłych może też dyżurować w izbie przyjęć dzieci i młodzieży. W ciągu dnia musi być jednak obecny specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży. Oprócz Oddziału Psychiatrycznego dla Dzieci i Młodzieży w WZLP działają trzy oddziały ogólnopsychiatryczne dla dorosłych, Oddział Leczenia Zespołów Abstynencyjnych oraz Oddział Terapii Uzależnienia od Alkoholu.
Co stanie się z dziećmi z Warmii i Mazur oraz Podlasia, jeśli lekarze z OIsztyna nie dojdą do porozumienia z dyrekcją? Pomocy będą musiały szukać w Gdańsku albo w Warszawie, gdzie niedawno przestał działać jeden z trzech całodobowych oddziałów dla dzieci i młodzieży w Uzdrowisku Konstancin. Może się jednak okazać, że nie będzie dla nich miejsca. Czy wówczas, w drodze wyjątku, dzieci zostaną umieszczone na oddziale dla dorosłych?
Profesor Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dorosłych, pytany o taką ewentualność, odpowiada: - Moja rekomendacja jest taka, by nie umieszczać dzieci na oddziałach psychiatrycznych dla dorosłych. Oferują one zupełnie inne świadczenia zdrowotne, dla innego profilu pacjentów. (...) Hospitalizacja psychiatryczna dziecka (na oddziale dla dorosłych - przyp. red.) jest ostatecznością, sytuacją wyjątkową i wynika z braku dostępności innych form terapii - specjalistycznej porady psychologicznej, psychiatrycznej czy psychoterapeutycznej udzielanych ambulatoryjnie. Czasami związana jest z bezradnością rodziny czy też z jej dysfunkcjonalnością. Hospitalizacja pacjenta młodzieżowego w oddziale dla dorosłych powinna być wyjątkiem, a nie regułą i jeśli miałaby się zdarzyć, to w wydzielonej sali - uważa.
Zbyt mało specjalistów, za długie kolejki
O kryzysie w psychiatrii dziecięcej mówi się od kilku lat. I choć resort zdrowia uczynił z niej specjalizację priorytetową, a jej rezydenci mogą liczyć na wyższą stawkę niż rezydenci specjalizacji nieuznanych za priorytetowe, liczba specjalistów zwiększa się powoli. Jak wynika z danych Centralnego Rejestru Lekarzy Naczelnej Izby Lekarskiej, w Polsce jest 548 lekarzy ze specjalizacją z psychiatrii dzieci i młodzieży, w tym 514 wykonujących zawód. Dla porównania psychiatrów osób dorosłych jest 4754, w tym 4486 wykonujących zawód. Z tych powodów kolejki do poradni zdrowia psychicznego liczy się w miesiącach, również w gabinetach prywatnych, gdzie stawki za wizytę oscylują wokół 200-300 złotych.
Profesor Gałecki przyznaje, iż ma nadzieję, że to problem przejściowy. - Cieszy mnie, że tak dużo o psychiatrii dziecięcej mówi się w mediach, bo przez wiele lat był to temat przemilczany nie tylko przez same dzieci i ich rodziców, ale także przez środki masowego przekazu. Dzięki temu wiele rodzin zauważyło, że można się leczyć i oczekiwać pomocy psychiatrycznej. Od kwietnia 2020 roku do chwili obecnej, czyli od momentu, kiedy działalność swoją rozpoczęły ośrodki środowiskowej opieki psychologiczno-psychoterapeutycznej, opieką zostało objętych tylko w tych poradniach ponad 160 tysięcy dzieci i młodzieży. Z kolei w Narodowym Funduszu Zdrowia pojawiły się nowe wyceny psychiatrii dziecięcej, lepsze niż w psychiatrii dorosłych - przyznaje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24