Dzieci z północnej Polski od listopada mogą zostać bez całodobowej pomocy psychiatrycznej. Wszyscy lekarze specjaliści z Oddziału Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego (WZLP) w Olsztynie złożyli wypowiedzenia, a lekarze rezydenci nie mogą pracować samodzielnie. Chodzi o warunki pracy i zbyt niskie wynagrodzenia. - Pęka mi serce. Jeśli oddział zostanie rozwiązany, dzieci z co najmniej dwóch województw zostaną bez pomocy - mówi lekarka rezydentka Aleksandra Harań-Połoniewicz.
Oddziałowi Psychiatrii Dzieci i Młodzieży WZLP w Olsztynie grozi likwidacja - dowiaduje się tvn24.pl. Jak potwierdza rzecznik placówki Andrzej Błaszczyk, wypowiedzenia złożyły dwie lekarki specjalistki z oddziału. Jeśli odejdą, na oddziale zostaną dwie rezydentki, czyli lekarki w trakcie szkolenia specjalizacyjnego, które nie mogą pracować samodzielnie, bez nadzoru specjalistów.
Jeśli ten scenariusz się ziści, bez pomocy zostaną dzieci w kryzysie psychicznym z co najmniej dwóch województw - warmińsko-mazurskiego i podlaskiego, gdzie brakuje oddziału całodobowego.
Choć na oddziale zakontraktowane są 32 łóżka, często przyjmowanych jest o 10 pacjentów więcej. Jak podkreśla lekarka rezydentka drugiego roku psychiatrii dzieci i młodzieży Aleksandra Harań-Połoniewicz, żadne dziecko w kryzysie nie jest pozostawiane bez opieki. Cztery lekarki - dwie specjalistki i dwie rezydentki - pracują ponad siły, tym bardziej, że z braku terapeuty rodzinnego i pracownika socjalnego muszą wykonywać także ich zadania. Specjalistki poprosiły o zatrudnienie dodatkowych lekarzy. Jeśli tak się nie stanie, gotowe są odejść. Tym samym dwie rezydentki będą musiały poszukać miejsc specjalizacyjnych w innych ośrodkach.
- Pęka mi serce. Nie dlatego, że stracę miejsce na rezydenturze, ale ze względu na dzieci – mówi Harań-Połoniewicz. - Jesteśmy jedynym oddziałem w województwie warmińsko-mazurskim i praktycznie jedynym w północnej Polsce, która pozostaje czarną plamą na mapie psychiatrii dziecięcej. Trafiają do nas dzieci z najodleglejszych krańców Warmii i Mazur czy Podlasia, od pięcioletnich maluchów, przez nastolatków, po osoby niemal pełnoletnie. Mamy ogrom dzieci po próbach samobójczych z masywnymi samookaleczeniami, maluszki straumatyzowane po odrzuceniu, doświadczeniu przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej. Jeśli oddział zostanie rozwiązany, nie będzie miał im kto pomóc. Strach pomyśleć, co się z nimi stanie – dodaje lekarka.
Cztery lekarki oddziału zajmują się nie tylko leczeniem. Ponieważ brakuje zarówno terapeuty rodzinnego, terapii grupowej, jak i pracownika socjalnego, specjalistki zajmują się też sprawami bytowymi: - To my dzwonimy do domu dziecka z pytaniem o paczkę z ubraniami dla dziecka, to my martwimy się, że pacjent ma dziurawe skarpetki. Ze względu na braki kadrowe nie możemy zająć się wyłącznie tym, co należy do naszych zadań, a więc pracą psychiatryczną z pacjentem i jego rodziną – tłumaczy Harań-Połoniewicz.
Od niedawna, po kilku miesiącach przerwy spowodowanej brakiem lekarzy, działalność w placówce wznowiła poradnia zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. – Zatrudniona jest w niej tylko jedna specjalistka, w dodatku na pół etatu, dlatego razem z koleżanką rezydentką zgłosiłyśmy się tam do pracy popołudniami. Mamy świadomość, że to jedyna poradnia przyjmująca na NFZ w całym województwie, a nie wszystkich rodziców stać na wizytę prywatną. Zresztą, nawet w placówkach prywatnych na wizytę trzeba czekać kilka miesięcy – mówi Harań-Połoniewicz.
Zdaniem rzecznika WZLP Andrzeja Błaszczyka, odejście lekarek i rozwiązanie oddziału nie jest jeszcze przesądzone: - W poniedziałek 12 września mają odbyć się rozmowy ostatniej szansy. Lekarki również są na nie otwarte i liczymy na to, że uda nam się dojść do porozumienia. Jeśli się okaże, że mimo to nie zdecydują się pozostać, będziemy musieli powiadomić wojewódzki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia o zawieszeniu oddziału, a następnie go rozwiązać. Ponieważ rezydenci mogą odbywać szkolenie specjalizacyjne tylko tam, gdzie są specjaliści, w przypadku odejścia specjalistów, dwie lekarki rezydentki będą musiały kontynuować szkolenie specjalizacyjne w innym ośrodku – dodaje.
Jakie są powody odejścia specjalistek? – Chciałyby pracować w większym gronie i więcej zarabiać. Proponowane przez nie stawki są wielokrotnością zarobków innych specjalistów zatrudnionych w szpitalu, a na to, ze względu na sytuację finansową jednostki, nie możemy się zgodzić – podkreśla Błaszczyk.
Aleksandra Harań-Połoniewicz się z nim nie zgadza: - Gdyby pani ordynator i jej zastępczyni chodziło o pieniądze, dawno zdecydowałyby się na pracę w sektorze prywatnym, gdzie stawki są nawet kilka razy wyższe niż w placówkach publicznych. Udało nam się stworzyć zgrany zespół zaangażowany w pomoc dzieciom. I to przede wszystkim o nie chodzi naszym specjalistkom. Walczą o to, by dyrekcja przesunęła akcenty z inwestowania w remontowanie oddziałów, które potem stoją puste, na zatrudnienie lekarzy do oddziałów, które już funkcjonują. Niedawno wyremontowano dzienny oddział psychiatryczny, który dziś stoi pusty, bo nie ma kto w nim pracować – podkreśla rezydentka.
Informacja o planowanym zamknięciu całodobowego oddziału dzieci i młodzieży w Olsztynie nadeszła niespełna dwa tygodnie po wieściach o zamknięciu podobnego oddziału w Uzdrowisku Konstancin, jednego z trzech takich oddziałów na Mazowszu. Dzieci z Konstancina zostały wypisane do domów, a część najpoważniej chorych nadal pozostaje na oddziale dziennym.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock