Praworządność jest czymś, czym nie należy kupczyć - powiedział w "Faktach po Faktach" sędzia Igor Tuleya, który we wczorajszej decyzji o przywróceniu sędziego Pawła Juszczyszyna do orzekania dopatruje się próby "przekonania Komisji Europejskiej, że praworządność wróciła do naszego kraju". - To oczywiście nieprawda - podkreślił. - Wierzę w to, że urzędnicy z Brukseli nie mają klapek na oczach - dodał.
W marcu Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wydał prawomocny wyrok o przywróceniu do orzekania sędziego Igora Tulei, zawieszonego w listopadzie 2020 roku przez kwestionowaną jako niezależny organ Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym. Tuleya mimo to nie został dopuszczony do orzekania.
Sędzia był gościem wtorkowego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24. W programie podano, że sędzia nie orzeka już od 552 dni.
- Tak zwana Izba Dyscyplinarna uznała, że miałem się dopuścić przestępstwa z artykułu 241 Kodeksu karnego, czyli w trakcie posiedzenia sądu rzekomo miałem ujawnić informacje z postępowania przygotowawczego. To dość absurdalne, bo wydałem orzeczenie, które uzasadniałem i jak najbardziej postępowałem zgodnie z prawem, miałem prawo podać motywy tego - tłumaczył.
W programie przytoczono wypowiedź europosła PiS Kosmy Złotowskiego, który powiedział, że Tuleya został odsunięty od orzekania "za zupełnie absurdalny wyrok".
- Kamień spadł mi z serca. Jestem szczęśliwy, że w takim razie, tak jak podejrzewałem, nie popełniłem przestępstwa, tylko zostałem ukarany za wydane orzeczenie - odpowiedział na te słowa Tuleya.
- Jeśli mówi to prominentny działacz partii rządzącej, to z pewnością tak było - dodał.
Decyzja wobec Juszczyszyna "służy temu, aby przekonać Komisję Europejską"
W poniedziałek Izba Dyscyplinarna uchyliła decyzję o zawieszeniu olszyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna. Sędzia został zawieszony w 2020 roku, miało to związek z jego wnioskiem o udostępnienie list poparcia dla członków neo-KRS.
Stało się to w czasie, gdy Polska wciąż nie ma zaakceptowanego - złożonego już ponad roku temu - Krajowego Planu Odbudowy. Obie sprawy wiąże to, że warunkiem zgody na polski KPO - według przedstawicieli Komisji Europejskiej - jest między innymi przywrócenie do pracy sędziów zwolnionych niezgodnie z prawem.
Czy w tej sytuacji Tuleya uważa, że wobec niego zapadnie podobna decyzja i zostanie przywrócony do pracy?
- Wątpię, moja sytuacja nie do końca jest taka, jak sytuacja Pawła Juszczyszyna - odpowiedział. - Ta decyzja, tak zwanej Izby Dyscyplinarnej, odwieszająca sędziego Juszczyszyna i uzasadnienie tej decyzji jest dosyć kuriozalne, więc trudno mi sobie wyobrazić, jak bardzo kuriozalne musiałoby być uzasadnienie o przywróceniu mnie do pracy - argumentował. - Podejrzewam, że rządzący nie pójdą aż tak daleko, żeby aż tak bardzo się ośmieszyć - ocenił.
Tuleya przekazał, że jego zdaniem wczorajsza decyzja dotycząca sędziego Juszczyszyna "służy temu, aby przekonać Komisję Europejską, że praworządność wróciła do naszego kraju, co oczywiście nie jest prawdą". - Jestem przekonany, że to są polityczne gierki. Tym bardziej źle to świadczy o tak zwanej Izbie Dyscyplinarnej, że dała się wplątać w ten kalendarz polityczny - ocenił.
Sędzia mówił, że "niewykluczone, że próbuje się manipulować" osobą Juszczyszyna. - Oczywiście on ma tego świadomość - zaznaczył.
Tuleya zgodził się z sugestią, że sytuacja ta może być próbą wprowadzenia Komisji Europejskiej w błąd. - Ale to już jest wielka polityka. Wierzę w to, że urzędnicy z Brukseli nie mają klapek na oczach i mają (tego) świadomość - powiedział.
- Praworządność jest czymś, czym nie należy kupczyć - mówił dalej. - Jeśli rzeczywiście Komisja Europejska pójdzie na taki układ, to możemy sobie tylko współczuć i obawiam się, że z praworządnością będzie u nas coraz gorzej - przyznał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24