Na Białorusi mamy Polaków i Polacy na Białorusi muszą się czuć bezpiecznie w tym kraju - powiedział szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. Dodał, że "sytuacja na Białorusi ewoluuje w negatywnym kierunku" i zaapelował do polskich polityków i publicystów, by "ważyli słowa", komentując wydarzenia, do jakich tam dochodzi. - To nie jest czas dla amatorów geopolityki, to czas dla ludzi odpowiedzialnych - stwierdził.
Krzysztof Szczerski w rozmowie w Programie Pierwszym Polskiego Radia w piątek był pytany o ocenę sytuacji na Białorusi oraz ostatnie wypowiedzi prezydenta tego kraju Alaksandra Łukaszenki, który mówił między innymi, że "przeciwko Białorusi toczy się dyplomatyczna wojna na najwyższym szczeblu, a w Polsce pojawiły się oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to Polsce przypadnie obwód grodzieński".
- Te wypowiedzi są nie do zaakceptowania - powiedział szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy. - Po tych pierwszych sygnałach tego typu wydaliśmy oficjalne oświadczenie o tym, że nikt takich zamiarów w Polsce nie ma i że jest to po prostu propaganda, która nie ma żadnych podstaw i która nie powinna mieć miejsca - podkreślił. Dodał, że dobrze się stało, iż w czwartek te słowa zostały powtórzone ambasadorowi Białorusi, który został wezwany do MSZ. Szczerski podkreślił, że trzeba je wciąż powtarzać, żeby te wypowiedziane o złych intencjach Polski w żadnym miejscu się nie utrwaliły, bo "rzeczywiście nie mają żadnych podstaw w prawdzie".
Szef prezydenckiego gabinetu ocenił, że sytuacja na Białorusi "ewoluuje w negatywnym kierunku". Wskazał, że Łukaszenka utwardza swoje stanowisko w oparciu o możliwość rosyjskiej interwencji i wyraźnie próbuje odciąć Białoruś od Zachodu, czyli od Polski. - To jest rzecz bardzo niedobra, bo jak wiemy, przede wszystkim na Białorusi mamy Polaków i Polacy na Białorusi muszą się czuć bezpiecznie w tym kraju. To jest nasze podstawowe zadanie - wskazał.
"Zadanie numer jeden"
- To będzie zadanie numer jeden. Tego pan prezydent oczekuje także od polskiej dyplomacji tam na miejscu. Przede wszystkim dzisiaj musimy zadbać o to, żeby Polacy na Białorusi nie stali się ofiarami tego nowego, wewnętrznego konfliktu w tym kraju. Szczególnie tej nowej politycznej linii prezydenta Łukaszenki, czyli tej, w której on będzie odcinał Białoruś ponownie od Zachodu i oskarżał między innymi takie kraje jak Polska o próby zmian politycznych - mówił szef gabinetu prezydenta. - To jest nieprawda, my od samego początku mówiliśmy, że to Białorusini muszą zdecydować o tym w jaki sposób będzie wyglądało ich własne państwo. My tylko chcemy, żeby tam funkcjonowały standardy, które są znane z cywilizowanych krajów europejskich - dodał.
Prezydencki minister zwrócił się jednocześnie do polskich polityków i publicystów z apelem, by "w tych dniach bardzo ważyli swoje słowa, jeśli wypowiadają je wyłącznie z własnej inspiracji, a nie zewnętrznej". - Dlatego, że rzeczywiście dzisiaj każde słowo, które pada w Polsce, w tej niezwykle gęstej atmosferze, jaką mamy za wschodnią granicą Polski, może być wykorzystywane przeciwko Polsce, przeciwko także Polakom tam mieszkającym - powiedział Szczerski.
- Bardzo apeluję do wszystkich polskich polityków i publicystów, żeby naprawdę ważyli słowa, jeśli mówią je we własnym imieniu, a nie w cudzym, żeby były to słowa, które mają nam pomóc jako Polsce i Polakom na Białorusi, a nie zaszkodzić - dodał. - Naprawdę to jest niezwykle ważne, żeby pamiętać i rozumieć co się mówi. To nie jest czas dla amatorów. To co się dzieje dzisiaj za wschodnią granicą, to jest czas dla ludzi profesjonalnych i odpowiedzialnych, a nie dla amatorów geopolityki czy amatorów polityki czy czegokolwiek innego - podkreślił szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy.
Łukaszenka skupia się na mobilizacji armii
Protesty na Białorusi trwają od wyborów prezydenckich 9 sierpnia, w których według oficjalnych danych ubiegający się o reelekcję Alaksandr Łukaszenka miał zdobyć 80,1 procent, a kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 10,1 procent głosów. Wielu Białorusinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane. Podczas protestów powyborczych w kraju co najmniej trzy osoby zginęły, a 200 zostało rannych. W ubiegłym tygodniu zatrzymano co najmniej 7 tysięcy osób. Wiele brutalnie pobito. Jest kilkudziesięciu zaginionych.
W związku z sytuacją w Mińsku odbył się między innymi nadzwyczajny szczyt UE w formie wideokonferencji, w trakcie którego unijni liderzy zatwierdzili indywidualne sankcje wobec osób, które przyczyniały się do fałszowania wyborów lub brutalnego pacyfikowania pokojowo protestujących. Obecnie w Brukseli powstaje pełna lista osób, które zostaną objęte sankcjami. UE-27 zatwierdziła także program wsparcia organizacji pozarządowych i wolnych mediów na Białorusi.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział stworzenie specjalnego funduszu, którego celem miałoby być wsparcie osób represjonowanych na Białorusi lub ułatwienia przy wjeździe do Polski i dostępie do pracy, stypendia dla relegowanych, pomoc niezależnym mediom i polskim organizacjom pozarządowym wspierającym społeczeństwo obywatelskie na Białorusi. W środę sytuacja na Białorusi była tematem spotkania premiera z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych.
Źródło: PAP