O ocenę przyczyn rolniczych protestów i pomysły na ich rozwiązanie pytany był w "Rozmowie Piaseckiego" Marek Sawicki (PSL-Trzecia Droga). Stwierdził, że rozumie i wspiera protestujących. Winą za obecny stan obarczył zarówno Komisję Europejską, jak i rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Poseł klubu PSL-Trzecia Droga Marek Sawicki mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 o trwającym proteście rolników. Postulują odstąpienie od przepisów tzw. Zielonego Ładu, uszczelnienie granic przed napływem produktów rolno-spożywczych z Ukrainy, przekonując, że cierpi na tym polskie rolnictwo.
Sawicki był pytany, czy jego zdaniem to towary rolne z Ukrainy są w największym stopniu odpowiedzialne za spadek cen produktów rolnych w Polsce.
- W największym stopniu jest odpowiedzialna Komisja Europejska. Dwa lata milczy, nie robi nic. Wie, że są nadwyżki żywności. I czas najwyższy przeznaczyć - mówię o tym od kilku miesięcy - przynajmniej pięć miliardów euro, żeby 20 milionów ton zboża, które jest (...) w nadwyżce, z Europy wywieźć do Afryki i na Bliski Wschód. Tam, gdzie prawie miliard ludzi głoduje - ocenił. Jego zdaniem taka pomoc humanitarna musi być realizowana "co najmniej przez najbliższe 10 lat".
- Dość tłustych brzuchów. Dość, że tak powiem, pokrytego cholesterolem rozumowania w Brukseli i czas najwyższy wziąć odpowiedzialność za wyżywienie świata - podkreślał. Jego zdaniem to "uczyniłoby dużo więcej niż kolejne zapowiedzi jakichkolwiek dopłat dla rolników".
- Część bogatego świata, który może produkować i ma warunki do produkcji żywności, ma tę żywność w nadwyżkach. I mamy miliard ludzi głodujących - mówił dalej.
- Ja zachęcam pana premiera Donalda Tuska: drogi kolego Donaldzie, jedź do koleżanki Ursuli von der Leyen (szefowej KE - red.), załatw te pięć miliardów razy 10, czyli 50 miliardów na 10 lat, na eksport humanitarny nadwyżek żywności z Europy - apelował poseł.
I dodał: - Przestańcie opowiadać o kolejnych dopłatach dla rolników, bo oni mają dość tej biurokracji, dość tych kwitów.
Protest rolników. Sawicki: rozumiem i wspieram
Sawicki pytany, czy rozumie protest rolników, przyznał: - Tak, rozumiem i wspieram. Według niego, przychody rolników spadły, w ciągu jednego roku, o ponad 40 procent, a "koszty nadal utrzymują się na podobnym poziomie". - Rolnicy mają wiele powodów do tego, żeby się wkurzać i żeby się burzyć. I trzeba sobie powiedzieć, że czas najwyższy zmienić zdecydowanie wspólną politykę rolną i polską politykę rolną - podkreślał.
- I niestety popełniliśmy ogromny błąd, popełniło błąd Prawo i Sprawiedliwość. Rolnictwem w Unii Europejskiej zaczął zajmować się prawnik i zajmuje się do tej pory prawnik, a rolnictwem w Polsce zajmowali się ministrowie, którzy nie tylko nie mieli wykształcenia, ale także przygotowania rolniczego. Wiceministrami byli ludzie, którzy nigdy rolnictwem się nie zajmowali - mówił gość TVN24.
Jak dodał, "potem wychodzą takie idiotyczne dokumenty, jak krajowy Plan Strategiczny - ponad 1400 stron, swego rodzaju konstytucja wspólnej polityki rolnej". - Rolnicy mają to czytać i stosować - mówił. Zauważył jednak, że po pewnym czasie rolnicy zorientowali się, że "te ekoschematy, które tak dzielnie także część związków zawodowych akceptowała i zatwierdzała (...), dzisiaj są nie do wykonania".
- Więc czas najwyższy, żeby zejść na ziemię, żeby dokumenty, które dotyczą rolnictwa, miały kilka, kilkanaście stron, a nie tysiąc czterysta stron - podkreślał.
Na uwagę, że PiS już nie sprawuje władzy, a protesty nadal trwają, Sawicki przekonywał, że "w trzy miesiące nie da się naprawić tego, co zostało zepsute przez dziesięć lat".
Sawicki: także produkcja rosyjska na rynkach światowych zaniża ceny
Poseł PSL-Trzeciej Drogi dopytywany, czy wina za niskie ceny towarów rolnych w Polsce leży po stronie Ukrainy, stwierdził, że "w pierwszej kolejności leży po stronie decydentów w Brukseli". - Leży po stronie Komisji Europejskiej, która poświęciła rolnictwo na rzecz innych sektorów gospodarki i negocjowała tak zwaną umowę Mercosur - zapewniającą nieograniczony dostęp produktów żywnościowych z Ameryki Południowej. - To jest jedno - powiedział. - Dwa: Podjęła decyzję o uwolnieniu (otwarciu - red.) całkowicie rynku europejskiego dla produktów z Ukrainy, nie stosując żadnych okresów przejściowych, bo trzeba pomóc w wojnie - kontynuował.
- I trzy, nie zablokowała eksportu żywności rosyjskiej, która jest znaczącym producentem na świecie. I dzisiaj to głównie produkcja rosyjska na rynkach światowych zaniża ceny. Bo Rosjanie dzisiaj, ze względu na prowadzoną wojnę, są w stanie dumpingować swoją sprzedaż i sprzedawać pszenicę o 30-40 euro czy dolarów taniej za tonę, niż sprzedają to na giełdzie - dodał.
Embargo "w części działa, w części nie działa"
Sawicki pytany był też, czy embargo na ukraińskie towary jest przestrzegane. - Jakiekolwiek zakazy i embarga w Polsce były realizowane w 100 procentach? Żadne. My jesteśmy naprawdę narodem przyzwyczajonym do omijania różnego rodzaju zakazów, nakazów i potrafimy je objeść - ocenił.
Jego zdaniem embargo "w części działa, w części nie działa". Dodał przy tym, że nowy rząd zaczął "pilnować" przestrzegania go.
Mówił też o zalegającym polskim rolnikom zbożu. - Jeśli mamy dzisiaj rzekomy tranzyt, wprowadzony przez Prawo i Sprawiedliwość, przez Polskę, to niezmodernizowane linie kolejowe, niezmodernizowane porty są w stanie przyjąć tyle, ile są w stanie. Dzisiaj kolej i porty są w pierwszej kolejności przeznaczone dla tak zwanego tranzytu ukraińskiego, a polskie zboże, jak zalegało w magazynach, to od dwóch lat zalega - powiedział.
Jego zdaniem "dzisiaj rolnicy, nawet jeśliby chcieli taniej sprzedać to zboże, to zajmujący się obrotem zbożem, rzepakiem, kukurydzą mówią: my wam nie przyjmiemy, bo żeśmy tego, co mamy, nie sprzedali".
Stwierdził, że skład kolejowy z ukraińskim zbożem przybywa do portu w Gdyni, to jest rozładowywany. - A polskie TIR-y stoją dwa tygodnie w kolejce i czekają na to, kiedy stworzy się okienko, bo akurat nie będzie wagonów ze zbożem ukraińskim - dodał Sawicki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24