Media ogólnopolskie zderzają się z tym, z czym my, czyli media lokalne, zderzamy się od bardzo dawna. Zderzamy się, odkąd rządzi PiS - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Andrzej Andrysiak, wydawca "Gazety Radomszczańskiej". - My wiemy, jak wygląda władza, która próbuje ograniczyć dostęp mediów do informacji i bardzo nie lubi mediów, dlatego że ją kontrolują - mówił. - Chodzi o niezależność. My po prostu rozumiemy to, co się dzieje w kraju, bo mamy też to na co dzień - dodał.
We wtorek kilkadziesiąt mediów, grup medialnych, stowarzyszeń i organizacji w liście otwartym do rządu i liderów ugrupowań politycznych wyraziło sprzeciw wobec planowanej daniny od reklam. "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" - oświadczono w piśmie. Jak dodano, dodatkowe obciążenie myląco nazywane jest "składką", a wprowadzane jest pod pretekstem epidemii COVID-19.
W środę w geście sprzeciwu wobec dodatkowej opłaty niezależne telewizje i radia, portale internetowe i wydawcy prasy zawiesili publikacje. Zamiast tego wyświetlały na czarnej planszy komunikat: "Tu miał być twój ulubiony program".
"To jest ten sygnał, który mi najbardziej utkwił"
O tej sytuacji mówił w czwartek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Andrzej Andrysiak, wydawca "Gazety Radomszczańskiej". - Mnóstwo czytelników do nas się odzywało i to nie byli tylko czytelnicy związani z jedną stroną opcji politycznej, ale również ci, którzy popierają PiS, bo w naszym mieście ten podział jest mniej więcej pół na pół - mówił Andrysiak, wyjaśniając, jak wyglądały ostatnie 24 godziny w jego gazecie.
Wskazywał, że czytelnicy "wyrażali głosy oburzenia". - Nie wiem, czy one wynikały z tego, że zobaczyli czarne plansze w telefonach, czy dlatego, że zobaczyli nasz portal, który był zamknięty, tak jak większość portali. Ale takich sygnałów wczoraj dostawaliśmy mnóstwo - dodał.
- Najbardziej mnie poruszył telefon i rozmowa z człowiekiem, który - wnosząc po głosie - miał pewnie około 60 lat. Mówił, że on taki dzień, kiedy telewizje i rozgłośnie radiowe nie nadawały, pamięta – to był dzień, kiedy wystąpił taki pan w czarnych okularach, który opowiadał straszne rzeczy. To jest ten sygnał, który mi najbardziej utkwił - powiedział Andrysiak. - Zresztą z punktu widzenia odbiorcy ta korelacja wydarzeń, jeżeli ktoś pamięta tamte czasy, 1981 rok i ten dzień, mogła wystąpić u dużej grupy - dodał.
"Opowieść, którą snuje PiS, można by zatytułować: władza, która nienawidzi mediów"
Pytany, dlaczego jego redakcja przyłączyła się do tego protestu, odpowiedział: - Zrobiliśmy to z pełną premedytacją i świadomością, że propozycja rządowa w tym trybie, który jest zapisany w projekcie ustawy, nas nie obowiązuje, ale też jesteśmy przekonani, że tak jest z podatkami w Polsce, że one się rozrastają.
- W pierwszym trybie może będą dotykały wielkie media, a w kolejnych dotkną nas. Rząd zapowiadał, że to jest podatek, który ma dotknąć koncerny światowe, gigantów technologicznych, ale wiemy też, że to jest nieprawda, bo 50 do 100 milionów mają zapłacić giganci technologiczni, a resztę mają zapłacić polscy wydawcy - powiedział.
- Poza tym przyłączyliśmy się w geście solidarnościowym, ponieważ jesteśmy przekonani, że to, co się dzieje w Polsce, to jest opowieść, którą snuje PiS, którą można by zatytułować: "władza, która nienawidzi mediów" - skomentował Andrysiak.
- Teraz zderzamy się z pomysłem haraczu od reklam, za chwilę się pewnie będziemy zderzali z ustawą wolnościową - dodał. - PiS nazywa tak ten projekt ustawy, który ma tak naprawdę ograniczyć debatę w mediach społecznościowych, który tak naprawdę będzie kolejną próbą ustawy kagańcowej na media - ocenił.
"Media ogólnopolskie zderzają się z tym, z czym my zderzamy się od bardzo dawna"
Andrysiak podkreślał, że chodzi o niezależność. - Media ogólnopolskie zderzają się z tym, z czym my, czyli media lokalne, zderzamy się od bardzo dawna. Zderzamy się, odkąd rządzi PiS. My wiemy, jak wygląda władza, która próbuje ograniczyć dostęp mediów do informacji i bardzo nie lubi mediów, dlatego że ją kontrolują - powiedział.
- Samorządy prowadzą taką politykę, że albo się z lokalnymi mediami próbują bratać, albo próbują z nimi walczyć. Ponieważ samorządy nie lubią bardzo kontroli na tym poziomie, na którym my działamy, a na poziomie lokalnym to jest najważniejsza funkcja takich mediów jak my. Chodzi o niezależność. My po prostu rozumiemy to, co się dzieje w kraju, bo mamy też to na co dzień - podkreślił wydawca "Gazety Radomszczańskiej".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24