W Szczepankowie (woj. warmińsko-mazurskim) pod domem, w którym doszło do tragedii palą się znicze. Wszyscy zadają sobie pytanie jak to możliwe, że mężczyzna, który terroryzował swoją rodzinę, znęcał się nad żoną i molestował pasierbicę nie został prawnie odizolowany od rodziny. Prokuratura do winy się nie poczuwa i twierdzi: - To fatalny zbieg okoliczności.
W środę 51-letni mężczyzna zabił żonę, córkę i pasierbicę, a następnie popełnił samobójstwo. Prokuratura na specjalnie zwołanej konferencji uznała taką wersję zdarzeń za najbardziej prowdopodobną. Mężczyznę znaleziono powieszonego, ciała 35-letniej kobiety oraz jego córki i pasierbicy leżały w łóżku. Wiadomo, że cztery dni wcześniej zabójca wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał siedmiomiesięczny wyrok za groźby wobec sąsiadów i naruszenie ich nietykalności osobistej.
Nie ma winnych
Mężczyzna znęcał się nad żoną i córkami. Matka kobiety powiedziała w TVN24, że jej córka bała się męża. - Mówiła o tym, ale prokuratura nic z tym nie zrobiła. Pytała: mamo, dlaczego oni go wypuścili?
Nieprawomocny zakaz
Jak poinformował prokurator Zdzisław Łukasiak z ostródzkiej prokuratury rejonowej, 51-letni mężczyzna, który zabił żonę, córkę i pasierbicę, a potem popełnił samobójstwo, miał nieprawomocny sądowy zakaz zbliżania się do pasierbicy. I dodał, że mężczyzna 6 sierpnia wyszedł z zakładu karnego, gdzie odsiadywał wyrok za znęcanie się nad pierwszą żoną. Toczyły się wobec niego także dwie kolejne sprawy, w tym jedna zakończona nieprawomocnym wyrokiem.
Wyrok zapadł 30 czerwca przed sądem rejonowym w Ostródzie. Za molestowanie pasierbicy i pobicie sąsiada mężczyzna został skazany na karę 2 lat i 3 miesięcy więzienia. Sąd w Ostródzie oprócz wyroku więzienia zdecydował także o zakazie zbliżania się przez 3 lata do pasierbicy. Oskarżony nie mógł się zbliżać na odległość mniejszą niż 50 metrów. Wyrok ten jednak nie uprawomocnił się, ponieważ mężczyzna złożył apelację. Odwołanie oskarżonego zostało przyjęte 10 sierpnia przez sąd okręgowy w Elblągu - podał prokurator.
Zawiadomienie
W czerwcu, gdy mężczyzna przebywał jeszcze w zakładzie karnym, druga żona, którą potem zamordował, złożyła zawiadomienie na policję o tym, iż znęcał się nad nią i dziećmi. Wszczęto postępowanie w sprawie przemocy domowej i założono jej tak zwaną niebieską kartę, a na czwartek - 11 sierpnia - zaplanowano przesłuchanie 13-latki. - Policja wszczęła postępowanie w sprawie znęcania się i założyła rodzinie tzw. niebieską kartę - powiedziała Mariola Ostaszewska z warmińsko-mazurskiej policji.
Jak powiedział prokurator Łukasiak mężczyzna, mimo nieprawomocnego zakazu zbliżania się do pasierbicy po wyjściu z zakładu karnego tuż przed tragedią pojawiał się pod domem i żądał kontaktu z 4-letnią córką. Mężczyzna przez kilka dni do chwili tragedii mieszkał u swojej matki, w innej miejscowości. Według prokuratury, mimo iż mężczyzna pojawiał się pod domem, gdzie mieszkała żona wraz z córkami, na policję nie wpłynęła od nich żadna skarga. - Z punktu widzenia prawa prokuratura wypełniła wszystkie swoje obowiązki - powiedział Łukasiak.
List pożegnalny
Policja poinformowała w czwartek, że w domu, gdzie doszło do tragedii, znaleziono list pożegnalny zawierający testament. W tej chwili ustalane jest, czy napisał go sprawca. Według Ostaszewskiej zaraz po tym jak 51-latek opuścił zakład karny, spotkał się z nim dzielnicowy i pytał go o dalsze plany. Dzielnicowy przekazał także rodzinie informację, że mężczyzna wyszedł z zakładu karnego. Policjant poinformował kobietę, żeby w razie jakichkolwiek obaw, problemów czy niepokojących ją sytuacji, natychmiast powiadomić o tym policję.
Według funkcjonariuszy między kobietą a jej mężem w tym czasie nie było konfliktu, a wręcz przeciwnie, jak twierdzi policja, małżonkowie chcieli dojść do porozumienia w kwestii majątku i nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP