Sytuacja, w której większość Sądu Najwyższego nie może wydawać wyroku, bo te wyroki są dotknięte nieważnością, czyli tak naprawdę są nieskuteczne, wymaga zmiany - mówił w "Faktach po Faktach" Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Mówiąc o sytuacji w sądownictwie, ocenił, że kluczem do jej rozwiązania jest Krajowa Rada Sądownictwa. - To jest punkt centralny, reszta to konsekwencje - mówił.
Kolegium Sądu Najwyższego nie zaopiniowało dziś prezydenckiego projektu nowelizującego regulamin SN. Na posiedzeniu nie osiągnięto wymaganego do podjęcia uchwały kworum, stawiło się ośmioro spośród 16 członków Kolegium. Wcześniej nieobecność, w liście do pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej, zapowiedziało siedmioro sędziów, członków Kolegium. Rzecznik SN Aleksander Stępkowski potwierdził, że sprawa ich nieobecności na Kolegium będzie przedmiotem "postępowania wyjaśniającego".
CZYTAJ WIĘCEJ: Kolegium SN, które miało obradować nad proponowanymi przez prezydenta zmianami w regulaminie, nie odbyło się
Nie odbyło się Kolegium Sądu Najwyższego. "Będziemy obserwować sposoby ratowania"
Z Anitą Werner o dzisiejszych wydarzeniach w Sądzie Najwyższym rozmawiał w "Faktach po Faktach" w TVN24 Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący pracą Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, jeden z nieobecnych dziś na Kolegium SN sędziów.
Tłumaczył, że Kolegium nie odbyło się "dlatego, że tak zwani starzy sędziowie Sądu Najwyższego (niewybrani przez neo-KRS - red.), odmówili uczestnictwa w tym Kolegium". - To oznacza, że nie ma kworum, Kolegium się nie odbyło, a teraz będziemy obserwować sposoby ratowania - dodał.
- Przed chwilą widziałem wypowiedź rzecznika prasowego (Sądu Najwyższego - red.), który zapewne zamierza zastosować artykuł 9c ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych, który to przepis został wprowadzony w 2000 roku (2020 roku - red.) właśnie na takie potrzeby, czyli jak się nie uda coś przegłosować albo uzyskać jakąś opinię, to się uznaje, że wszyscy byli za, że opinia jest pozytywna - wyjaśnił.
Przewidywał, że w tym wypadku będziemy mieli do czynienia z zastosowaniem tego przepisu.
CZYTAJ TAKŻE: "Niesłychanie szybki tryb". "Przypuszczam, ze chodzi o to, żeby kontrasygnatę złożył premier Morawiecki"
Sędzia pytany dalej, czy nieobecni na Kolegium sędziowie będą objęci postępowaniem wyjaśniającym, odparł, że "prezes Manowska jest zmienna, jeśli chodzi o szafowanie postępowaniami dyscyplinarnymi". - Trudno mi odpowiedzieć na te pytania, ale możliwe, nie jest to wykluczone - ocenił.
Sędzia Prusinowski: Sąd Najwyższy aktualnie to instytucja, która woła o pomstę do nieba
Sędzia Prusinowski w trakcie rozmowy podkreślał, że "w Sądzie Najwyższym musi dojść do bardzo poważnych zmian". - Jakaż większa dewastacja musi nastąpić, abyśmy zaczęli coś zmieniać na plus? - pytał.
Pytany wobec tego, jak wygląda praca w Sądzie Najwyższym, sędzia odparł: - Gdybym powiedział, że jest beznadziejnie, to trochę bym się przechwalał.
- Przyszedłem do tej instytucji, gdy ona była sprawnie, merytorycznie działającą instytucją na europejskim poziomie. Dzisiaj jest to instytucja, która woła o pomstę do nieba - powiedział.
Prusinowski następnie zobrazował tę opinię na podstawie jego własnych doświadczeń. - Gdy przyszedłem do Sądu Najwyższego na pierwsze rozpoznanie sprawy w mojej Izbie, Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, na tak zwany przedsąd czekało się około sześciu miesięcy. Dzisiaj czeka się 1,5 roku. Takie są wyniki, gdy za reformowanie sądownictwa biorą się dyletanci - skomentował.
- Moja Izba powinna być obsadzona przez 22 sędziów. Właściwie stale jest obsadzona na poziomie około 60 procent, od wielu wielu lat, pięćdziesięciu, sześćdziesięciu. W związku z tym zaległości wzrastają - opisał.
Poproszony o wyjaśnienie, dlaczego się tak dzieje, sędzia tłumaczył, że "od ośmiu lat ci, którzy coś sobą reprezentują w świecie prawniczym i którzy mają dorobek, nie startują w konkursach do Sądu Najwyższego". - Startują osoby, które najczęściej dorobku nie mają. Nawet obecna Krajowa Rada Sądownictwa, neo-KRS, odrzuca niektórych kandydatów, którzy się zgłaszają - zauważył.
- Niedawno odbywał się konkurs do Izby Pracy, gdzie nie obsadzono wszystkich stanowisk. To jakieś kuriozum, gdzie w środku Europy, do Sądu Najwyższego okazuje się, że w 37-milionowym kraju nie ma kandydatów, którzy nadawaliby się do tego, żeby być specjalistami - zauważył.
Pytany dalej, czy prawdą jest, że jest obecnie jedynym prezesem Izby w Sądzie Najwyższym, który nie jest neosędzią, Prusinowski odparł, że w tym gronie jest jeszcze sędzia Wiesław Kozielewicz, choć - jak dodał - sędzia przewodzi Izbą Odpowiedzialności Zawodowej, "która jest kontestowana".
- Jeżeli chodzi o izby merytoryczne, czyli Izbę Cywilną, Karną i Pracy, to tak, jestem ostatnim prezesem Sądu Najwyższego, który jest tak zwanym starym prezesem. Co do którego w Europie nikt nie zgłasza żadnych wątpliwości, czy w ogóle jest sędzią - powiedział.
"Kluczem jest Krajowa Rada Sądownictwa. Reszta to konsekwencje"
Sędzia w dalszej części rozmowy zwracał uwagę na fakt, że "sytuacja, w której większość Sądu Najwyższego nie może wydawać wyroku, bo te wyroki są dotknięte nieważnością, czyli tak naprawdę są nieskuteczne, wymaga zmiany".
- Sędziowie, ale również prawnicy, tego nie zmienią. To muszą zmienić politycy. Politycy zepsuli, politycy muszą to naprawić. Da się to naprawić. To jest pytanie o wolę, determinację, a także o mądrość, która oby towarzyszyła tym, którzy będą rządzić - twierdził.
Od czego zatem zacząć naprawę? - Kluczem jest Krajowa Rada Sądownictwa - odpowiedział sędzia. - To jest punkt centralny, reszta to konsekwencje Krajowej Rady Sądownictwa - dodał. - Musi być wyłoniony organ, który w sprawny sposób będzie obsadzał stanowiska sędziowskie, nie według klucza "swój" czy "nie swój", tylko według klucza merytorycznego - proponował.
- Uważam, że każdy neosędzia powinien jeszcze raz uczestniczyć w konkursach, dlatego że wiele osób w Polsce nie startowało w konkursach, dlatego że stało na straży konstytucji i nie chciało uczestniczyć w czymś bezprawnym - oświadczył.
"Tam, gdzie władza wykonawcza i ustawodawcza próbuje oddziaływać na prawa obywatela, tam sąd równoważy te zakusy"
Werner pytała także sędziego o to, jaki ma wpływ chaos w polskim sądownictwie na zwykłego obywatela. - To ma taki wpływ, że to nie jest tylko abstrakcyjne pojęcie, tylko dotyczy konkretnych ludzkich spraw - odparł.
- Dla przykładu powiem, że reformy Prawa i Sprawiedliwości w administracji publicznej pozbawiły pracy setki tysięcy ludzi, około 200 tysięcy osób. Części z nich zaproponowano nowe warunki, a części, których może nie lubiano, nie zaproponowano - przekazał.
Wyjaśniał przy tym, że "gdyby nie było sądów, które badając zgodność z konstytucją, na przykład takich rozwiązań, ze zdrowym rozsądkiem, to te osoby pozbawione byłyby ochrony prawnej". - A tak odwołały się do sądów i większość z tych osób wygrało swoje postępowania. Chociaż sama ustawa nie dawała im w ogóle możliwości odwołania się do sądu - przypomniał.
- Po to są właśnie sądy. Tam, gdzie władza wykonawcza i ustawodawcza próbuje w jakiś sposób oddziaływać na prawa obywatela, tam sąd równoważy te zakusy. I po to są wolne sądy niezależne - podsumował sędzia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24