Włoski sąd apelacyjny oddalił w piątek odwołanie od wyroku sądu niższej instancji, na mocy którego zawieszono prawa rodziców trojga małych dzieci i skierowano je do rodziny zastępczej.
Dzieci z "rodziny z lasu", jak nazywana jest we włoskich mediach, zostały umieszczone w domu opieki w mieście Vasto w Abruzji, gdzie może też przebywać z nimi w ciągu dnia ich mama, obywatelka Australii.
Sprawa rodziny z okolic miejscowości Palmoli wywołała ogólnokrajową dyskusję we Włoszech, także wśród polityków. Obrońcy stylu życia rodziny argumentują, że należy pozwolić jej realizować plan bliskości z naturą, z dala od postępu. Zarzucają włoskim sędziom niedopuszczalną - ich zdaniem - ingerencję w decyzje i życie rodziców.
Ci, którzy popierają postanowienie sądu o odebraniu dzieci rodzicom, argumentują, że żyły one w bardzo złych warunkach higieniczno-sanitarnych i nie chodziły do szkoły. Eksperci, cytowani w telewizji, ustalili, że wbrew zapewnieniom rodziców o tym, że uczą dzieci w domu, nie umieją one pisać, czytać ani liczyć; ani po włosku, ani po angielsku.
Salvini o "haniebnej" decyzji sądu
Od kilku tygodni prowadzone są rozmowy z australijsko-brytyjską parą, która zgodziła się tymczasowo zaakceptować zamieszkanie w oferowanym jej bezpłatnie domu. Pod takim warunkiem poprawy poziomu życia dzieci mogłyby wrócić do swoich rodziców.
Piątkową decyzję o odrzuceniu odwołania od decyzji sądu wicepremier Włoch, lider prawicowej Ligi Matteo Salvini nazwał "haniebną". "Dzieci nie są własnością państwa, powinny móc żyć i rosnąć z miłością matki i ojca" - napisał Salvini na platformie X. Wcześniej ocenił, że doszło do "porwania" dzieci.
Ministra do spraw rodziny i równych szans Eugenia Roccella wyraziła żal, że dzieci nie będą mogły wrócić do swoich rodziców na Boże Narodzenie. W obronie rodziny i jej praw stanął włoski ruch Pro Vita ( Za Życiem).
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google