Rzecznik praw dziecka interweniuje w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Chodzi o szkodliwość pracy domowej dla zdrowia uczniów. Ministerstwo odpowiada. Pozostają pytania: co ze sprawy wynika i czy skorzystają na tym uczniowie? Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Chociaż zajęcia w szkole się skończyły, uczniowie muszą poświęcić swój czas na odrobienie zadań domowych. Są tacy - jak Hania, z którą rozmawiał reporter TVN24 - którzy, uważają, że prace domowe są potrzebne.
Mama Hani wyznała, że "czasem jest to godzina, czasem dłużej". - Wydaje mi się, że godzina to już jest bardzo długo, jeśli chodzi o ten wiek wczesnoszkolny - powiedziała matka.
Sprawą czasu, jaki dzieci spędzają nad odrabianiem prac domowych, zajął się rzecznik praw dziecka i bije na alarm.
- Tak jak my dorośli dbamy o swój wolny, czas do odpoczynku, tak i dzieci powinny mieć ten czas. To nie są inni ludzie, to nie są roboty - ocenił Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.
Dzieci roboty mają jednak za dużo i rzecznik dwukrotnie apelował do ministerstwa edukacji.
Propozycja rzecznika: ograniczyć prace zadawane do domu
Podczas konferencji prasowej Anna Zalewska, szefowa MEN, powiedziała, że RPD "zapomniał, że pisze po raz kolejny, już otrzymał odpowiedź".
Zdaniem Michalaka szkoła za bardzo ingeruje w życie ucznia poza budynkiem, a tego ministerstwo nie wzięło pod uwagę za pierwszym razem.
- Pan rzecznik nie zaproponował żadnego rozwiązania. Ja proponuję między innymi poprzez realizację podstawy programowej - skomentowała Zalewska.
Propozycja rzecznika jest i to prosta: ograniczyć zadawanie dzieciom prac domowych. - Ja mam sygnały takie, na przykład, że w czasie lekcji z matematyki dzieci przerabiają dwa zadania, a do domów dostaje się 22. Albo (otrzymują) przerobienie znacznej części ćwiczeń w okresie długiego weekendu, weekendu czy nawet wakacji - wyjaśniał Michalak.
Mniej prac domowych to marzenie każdego ucznia. Jak pokazują przykłady, jak się chce, to się da. Tak jest między innymi w Szkole Podstawowej nr 323 w Warszawie, gdzie dzieci nie dostają zadań do domu.
- W naszej szkole wpłynęło to na pewno na poczucie szczęśliwości i radości dzieci - powiedziała Wioletta Krzyżanowska, dyrektor szkoły. Dodała, że pomimo takiego rozwiązania, nie spadły "wyniki nauczania i efektywność".
Mniej przepracowany uczeń, to szczęśliwszy uczeń
Badania tylko potwierdzają to, że polskie dzieci mają za dużo na głowie. Ranking "The Telegraph" pokazał, że przeciętny 15-latek spędza w Polsce sześć i pół godziny na nauce w tygodniu. W Niemczech o dwie godziny krócej. Najmniej czasu poświęcają fińscy uczniowie, którzy w domu odrabiają lekcje zaledwie przez dwie godziny tygodniowo.
- W tym wszystkim chodzi o to, by była jeszcze możliwość zabawy, spędzenia czasu z rodzicami czy rodzeństwem. A nawet obejrzenia tej jednej bajki. Są takie dni, kiedy, niestety, nie ma na to czasu - mówiła Anna Staranowicz-Cisa, mama Hani.
Warszawski przykład pokazuje, że mniej przepracowany uczeń, to szczęśliwszy uczeń.
- To, co mówią rodzice - bo oni też są beneficjentami tego projektu - przede wszystkim mówią, że dzieci są spokojniejsze, szczęśliwsze, radośniejsze i lubią szkołę. Lubią tu po prostu przychodzić - powiedziała Krzyżanowska.
Autor: tmw/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24