O niedopuszczalnym incydencie powiadomiliśmy policję, złożymy także formalne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na zmuszeniu pracownika PAP do określonego zachowania - poinformował Marek Błoński. Powołany przez nową radę nadzorczą PAP prezes Agencji opisał między innymi zachowanie Antoniego Macierewicza. Poseł PiS przekazał swoją wersję wydarzeń.
W siedzibie Agencji od minionej środy nieprzerwanie trwa protest posłów PiS, nazywany przez nich interwencją poselską. Parlamentarzyści uważają za bezprawny wybór obecnych władz spółki, z czym nie zgadzają się nowy zarząd i rada nadzorcza PAP oraz resort kultury, którego szef powołał nowe władze.
- Dziś (w niedzielę - red.) rano doszło do sytuacji, która w naszej ocenie była nie tylko przekroczeniem wszelkich ram tego, co osoby przebywające w budynku PAP nazywają interwencją poselską, ale także złamaniem prawa i zagrożeniem dla bezpieczeństwa oraz ciągłości pracy Agencji - podkreślił prezes PAP Marek Błoński.
Czytaj także: Stanowisko dziennikarzy PAP: "Cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem. Chcemy normalnie pracować"
Jak przekazał, przebywający na parterze siedziby PAP poseł PiS Antoni Macierewicz fizycznie zablokował wejście do budynku pracownikowi biura informatyki i telekomunikacji PAP, uniemożliwiając zmianę pracownika kończącego nocny dyżur.
- O tym niedopuszczalnym incydencie powiadomiliśmy policję, złożymy także formalne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na zmuszeniu pracownika PAP do określonego zachowania - poinformował Błoński.
"Realne zagrożenie dla niezakłóconej pracy i ciągłości pracy Agencji"
Błoński zaznaczył, że uniemożliwianie pracownikom wykonywania swoich obowiązków nie ma nic wspólnego z interwencją poselską i jest działaniem bezprawnym. - W przypadku strategicznej infrastruktury, za jaką odpowiada biuro IT, oznacza to realne zagrożenie dla niezakłóconej pracy i ciągłości pracy Agencji, a tym samym dla realizacji umów z klientami - zauważył. Zaznaczył, że narażone zostało dobro Agencji oraz jej pracowników.
- Informuję, że mimo postawy posła Macierewicza, dzięki współpracy z policją udało się zapewnić, choć z opóźnieniem, prawidłową obsadę dyżuru w biurze informatyki i telekomunikacji. Sytuacja stanowiła realne zagrożenie dla pracy Agencji - potwierdził Błoński.
Zaapelował przy tym "do osób przebywających w siedzibie PAP oraz inicjatorów tej politycznej akcji o nieutrudnianie pracownikom Agencji wykonywania obowiązków, zaprzestanie takich działań oraz zachowanie zgodne z zasadami prawa i kultury".
Błoński wytłumaczył, że obecnie, w dniu świątecznym, PAP pracuje w trybie dyżurowym. - Dziękuję wszystkim pracownikom, którzy wykonują swoje obowiązki w tej trudnej, stresującej sytuacji - powiedział.
Macierewicz: złożę zeznania
Macierewicz przekazał PAP, że wraz z europosłanką PiS Anną Fotygą zostali poproszeni przez posłankę Annę Gembicką, aby zejść na dół na recepcję PAP, bo - jak mówił - "poinformowała ona, że przychodzą jacyś nowi funkcjonariusze i żebyśmy zeszli na dół".
- Zeszliśmy na dół, okazało się, że wchodzi jakiś przedstawiciel - jak twierdzono tutejszego biura - i bardzo agresywnie, bardzo dynamicznie starał się wejść do tych drzwi - twierdził poseł Macierewicz. - Poprosiłem go o przekazanie swojego nazwiska, bo chciałem przekazać je panu (dotychczasowemu prezesowi - red.) Wojciechowi Surmaczowi, kto wchodzi, kto przedstawia się jako tutejszy pracownik - powiedział.
- Ten człowiek rzucił się na mnie, uderzył mnie swoim ramieniem, chcąc mnie przewrócić - uznał Macierewicz. Mówił także, że ta osoba używała przy tym słów wulgarnych, a całe zajście zostało sfilmowane. Poseł PiS poinformował, że będzie składał zeznania na policji.
CZYTAJ TAKŻE: Politycy PiS w siedzibie PAP "do wtedy, do kiedy będzie trzeba". W nocy był tam Jarosław Kaczyński
Z siedziby PAP wycofuje się zewnętrzna firma ochroniarska. Prezes Agencji komentuje
Również w niedzielę zarząd Polskiej Agencji Prasowej SA zdecydował o wycofaniu z siedziby Agencji wprowadzonej tam dzień wcześniej zewnętrznej firmy ochroniarskiej. Budynek będzie teraz strzeżony na standardowych zasadach.
- PAP-owska ochrona wewnętrzna pracuje pod olbrzymią presją sytuacji oraz posłów, znajdujących się w siedzibie Agencji. Mimo to mamy nadzieję, że uda się w tej formule odpowiednio zabezpieczyć pracowników oraz majątek firmy – powiedział Marek Błoński.
Jak tłumaczył nowy prezes PAP, sobotnia decyzja o wzmocnieniu ochrony obiektu była podyktowana przede wszystkim troską o bezpieczeństwo i służyła uporządkowaniu dostępu do budynku, by zapewnić stabilną pracę Agencji. Jednak uczestnicy tak zwanej interwencji poselskiej w praktyce uniemożliwiają ochroniarzom wykonywanie ich obowiązków.
Natomiast poseł PiS Mateusz Morawiecki napisał na platformie X: "Ważny krok w sporze o legalność działań w PAP. Nielegalnie przebywająca w siedzibie PAP agencja ochroniarska zatrudniona przez osobę podającą się za prezesa opuściła budynek Agencji. Walczymy o poszanowanie prawa i pluralizm w mediach".
CZYTAJ TAKŻE:
Minister kultury odwołał władze mediów publicznych i PAP
Sejm podjął we wtorek uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało w środowym komunikacie, że szef resortu Bartłomiej Sienkiewicz, powołując się na Kodeks spółek handlowych, odwołał 19 grudnia dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze.
Minister powołał nowe rady nadzorcze spółek, które z kolei wyłoniły nowe zarządy tych firm. Prezesem PAP Sienkiewicz mianował Marka Błońskiego, dziennikarza Agencji z ponad 25-letnim stażem pracy. Wcześniej minister kultury odwołał dotychczasowego prezesa PAP Wojciecha Surmacza, który jednak kwestionuje decyzję ministra i nadal zajmuje swój dawny gabinet. Nowy zarząd pracuje w innych pomieszczeniach firmy.
Źródło: PAP, tvn24.pl