"Chcemy normalnie pracować – bez cenzury i nacisków 'oficerów politycznych'" - piszą w wydanym stanowisku pracownicy Polskiej Agencji Prasowej. "Protestujemy przeciwko obecności posłów jakiejkolwiek opcji w siedzibie PAP, jeśli nie służy to udzieleniu nam wywiadu, ale politycznej walce i budowaniu ich kapitału politycznego" - podkreślają. Wyrażają poparcie dla "działań mających na celu przywrócenie normalności".
"Jako obecni i byli dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej wyrażamy poparcie dla działań mających na celu przywrócenie normalności, czyli standardów profesjonalnego dziennikarstwa, od których Agencja w ostatnich latach drastycznie się oddaliła" - piszą oni w opublikowanym stanowisku.
"Protestujemy przeciwko obecności posłów jakiejkolwiek opcji w siedzibie PAP, jeśli nie służy to udzieleniu nam wywiadu, ale politycznej walce i budowaniu ich kapitału politycznego" - podkreślają.
Jak czytamy, chcą "powrotu do normalności". "Za normalność uważamy codzienną pracę polegającą na dostarczaniu rzetelnych i bezstronnych informacji na temat sytuacji w naszym kraju i na świecie. O życiu politycznym, społecznym, gospodarczym, kulturalnym, naukowym czy sportowym. Za normalność uważamy sytuację, w której nasze depesze są godnym zaufania tworzywem lub punktem odniesienia dla innych mediów, albo wręcz gotowym produktem do publikacji przez nie" - wskazują.
Zdaniem dziennikarzy PAP, "normalność ta została w ostatnich latach stłamszona, ograniczona, co uniemożliwiło wielu z nas dalszą pracę, a pozostałym w dojmującym stopniu ją utrudniło". "Polityczny nadzór czy też dozór w Agencji przyczynił się do zmian, z którymi nie sposób się pogodzić" - piszą.
"Cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem"
"Polityczny dozór przyniósł cenzurę i propagandę w Codziennym Serwisie Informacyjnym PAP, który - jest głównym produktem Agencji. Szczególnie zaś było to widoczne w otwartym serwisie pap.pl. Serwis PAP jest dowolnie pojemny, co umożliwiło wielu z nas pracę nad zapewnianiem treści zgodnych ze standardami profesjonalnego dziennikarstwa agencyjnego. Propaganda sączyła się głównie w postaci dodatkowych depesz, zapewnianych przez dotychczasowe kierownictwo, zgodnie z bieżącymi oczekiwaniami politycznymi" - czytamy.
"Cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem. Czasem stosowano ją brutalnie – blokując lub wycofując depesze dotyczące niewygodnych dla władzy tematów, czasami w sposób bardziej zawoalowany. Powszechna była metoda, stosowana w przypadku informacji dotyczących polityków dotychczasowej władzy - polegająca na ich obróbce przez dyspozycyjnych redaktorów w sposób odwracający sens informacji. W publikowanych depeszach najpierw politycy władzy przedstawiali swoje stanowisko, dopiero potem - jako pretekst - relacjonowano krótko istotę informacji. Czasem depesze były 'patroszone' z istotnych informacji, co zmieniało ich wydźwięk i sens. Dziennikarze PAP zadający politykom zasadne, ale politycznie niewygodne pytania, byli odsuwani od obowiązków" - opisują w liście.
Jak dodają, "tego typu działania wielokrotnie powodowały spory i wycofywanie podpisów przez autorów". "Pojawiały się depesze bez podpisu, bądź podpisywane tylko przez dyspozycyjnych redaktorów. Maile z prośbą o wyjaśnienia czy skargami na przeinaczenie depesz bez wiedzy i zgody autorów pozostawały bez odpowiedzi kierownictwa Agencji. Wielu szanowanych dziennikarzy wobec takich praktyk odeszło. Byli zastępowani innymi. Spadła jakość serwisu. Dziennikarzy w jakikolwiek protestujących przeciw takim działaniom dotykały nieprzyjemne konsekwencje" - czytamy w oświadczeniu.
"W Agencji pozostaje liczna grupa pracowników pozostająca bez podwyżek - poza wynikającymi ze wzrostu płacy minimalnej - od kilku lat, niezależnie od wysokiej inflacji. Wielu z nas pracuje lub też pracowało w Agencji kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Mamy świadomość nieuniknionych zmian politycznych w kraju, ale oczekujemy maksymalnego ograniczenia ich wpływu na bieżącą, potrzebną pracę Polskiej Agencji Prasowej" - piszą dziennikarze PAP.
"Chcemy normalnie pracować – bez cenzury i nacisków 'oficerów politycznych'" - kończą swoje stanowisko.
CZYTAJ TAKŻE:
Minister kultury odwołał władze mediów publicznych i PAP
Sejm podjął we wtorek uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformował w środowym komunikacie, że szef resortu Bartłomiej Sienkiewicz, powołując się na Kodeks spółek handlowych, odwołał 19 grudnia br. dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze. Dodano, że minister powołał nowe rady nadzorcze spółek, które powołały nowe zarządy spółek.
Przed siedzibą Polskiej Agencji Prasowej w czwartek wieczorem protestowało kilkanaście osób, a wewnątrz budynku znaleźli się politycy Prawa i Sprawiedliwości. W nocy był tam między innymi Jarosław Kaczyński.
Poseł PiS Łukasz Schreiber w rozmowie z reporterem TVN24 przekonywał, że politycy PiS są w gmachu PAP, by "bronić ładu konstytucyjnego w Polsce". Poseł twierdził, iż Polacy widzą, że "na podstawie uchwały sejmowej prowadzi się bezprawne działania".
Marek Błoński, mianowany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego na prezesa PAP, nie mógł wejść do swojego gabinetu, ponieważ był blokowany przez polityków.
W piątek rano Błoński potwierdził, że trwa akcja mająca na celu utrudnienie pracy nowym władzom Polskiej Agencji Prasowej. Dodał jednak, ze zarząd PAP pracuje i konsekwentnie wykonuje swoje obowiązki mimo utrudnień.
CZYTAJ TAKŻE:
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Jastrzebowski/East News