Ministrowie Prawa i Sprawiedliwości kiedyś ostro krytykowali Platformę Obywatelską za przyznawanie sobie dodatkowych pieniędzy, a dziś sami z takich "dodatków" korzystają. A nawet korzystają bardziej niż ich poprzednicy - licząc w kwotach brutto, a nie netto. Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
- Plaże Egiptu, Tunezji są dziś zaludniane przez Niemców, Francuzów, Anglików, po części też Rosjan czy Czechów. Polaków tam niezbyt wielu. W 2020 roku muszą być tam miliony Polaków - mówił w marcu 2010 roku prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Za pieniądze, które rządzący przez minione dwa lata wypłacili sobie w ramach premii i nagród, można byłoby wysłać na egzotyczne wakacje około 100 tysięcy Polaków.
Reporter "Czarno na białym" zapytał o te pieniądze członków komisji finansów publicznych. Jan Szewczak (PiS) powiedział, że TVN-owi nie udziela wywiadów. - Cóż ja mogę na ten temat powiedzieć, każdy może sobie we własnym zakresie skomentować - stwierdził z kolei Marek Polak (PiS).
Gabriela Masłowska (PiS) pytana o nagrody dla polityków Prawa i Sprawiedliwości, odparła, że należy zauważyć, że "oni tutaj pracują od świtu do nocy". Jerzy Gosiewski (PiS) podkreślił, że "za dobrą pracę trzeba wynagradzać". - Odwaga to ryzyko. Podejmując obronę zarobków wiceministrów - nie swoich - podejmuję to ryzyko - stwierdził Tadeusz Cymański, poseł klubu parlamentarnego PiS. Natomiast Andrzej Szlachta zaznaczył, że za kreatywną dobrą pracę trzeba nagradzać, ale dodał, że byłby ostrożny w przyznawaniu tych nagród masowo, "po kolei jak idzie".
Krytykowali poprzedników, sami pobierają nagrody
Nagrody w ubiegłym roku - jak donoszą od kilku dni media - dostali urzędnicy z Kancelarii Prezydenta RP, KPRM, ministerstw czy urzędów wojewódzkich. A kwoty to od ponad 80 tysięcy złotych dla ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, przez wiele kilkudziesięciotysięcznych nagród lub premii, po wyglądające na tym tle skromnie kilkunastotysięczne nagrody w urzędach wojewódzkich przyznawane jeszcze przez premier Beatę Szydło. Jak obliczyli dziennikarze "Super Expressu" - na nagrody i pensje poszło w sumie 200 milionów złotych.
- Polska polityka musi być inna: pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność - mówiła w 2015 roku w swoim expose Beata Szydło, obejmując stery w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.
- W Polsce odbiera się rodzinom dzieci z powodu biedy, poziom życia rodaków jest coraz niższy, a rząd jak gdyby nigdy nic hojnie obdarowuje się nagrodami. Tusk działa w myśl zasady, że rząd PO-PSL sam się wyżywi. To wielki skandal, że władza podnosi Polakom podatki, a sama daje sobie 100 milionów złotych nagród - mówił w 2014 roku dzisiejszy szef MON i do niedawna jeszcze minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, który dostał właśnie ponad 80 tysięcy złotych nagrody.
- Szanowni państwo, ja wracam do tego, co powiedział Jerzy Urban [były rzecznik rządu PRL - przyp. red.]. Rząd się sam wyżywi. W tym kryzysie rząd się sam wyżywi. Rząd i Platforma Obywatelska się sama wyżywi - mówił z kolei w 2009 roku Jarosław Kaczyński, komentując nagrody przyznawane w stołecznym ratuszu.
Po nawałnicy, jaka nawiedziła w 2017 roku województwa kujawsko-pomorskie i pomorskie, problemy z odpowiednią reakcją miał wojewoda pomorski Dariusz Drelich, a państwowe służby były krytykowane za spóźnioną pomoc poszkodowanym. Wojewoda i jego zastępcy otrzymali w sumie 28 tysięcy złotych nagród. Dla porównania, poszkodowani dostawali w ramach pierwszej pomocy doraźnej 6 tysięcy złotych.
Jarosław Kaczyński wyjątkowo traktuje rządowy projekt Mieszkanie plus. Osobiście wbił pierwszą łopatę pod budowę osiedla w Białej Podlaskiej, gdzie za 20 milionów złotych powstanie 186 mieszkań. Za pieniądze przeznaczone przez dwa lata na nagrody i premie mieszkań można byłoby wybudować dziesięć razy tyle, czyli 1860 lokali.
Miliony na premie u prezydenta
- Jest to nieprzyzwoite. Należałoby wstrzymać tego typu działania w tych trudnych czasach, bo to jest po prostu bolesne dla społeczeństwa, że jedni nie mają nic, bezrobocie przekroczyło 14 procent, a w Sejmie wypłacane są tak gigantyczne premie dla administracji sejmowej - mówił w 2013 roku Andrzej Duda, jeszcze jako poseł.
Duda krytykował wówczas marszałek Sejmu Ewę Kopacz za wypłacenie prawie miliona złotych nagród dla pracowników w 2012 roku. Prezydent Andrzej Duda w 2016 roku dał wszystkim pracownikom 1,5 miliona złotych nagród, a w ubiegłym 250 tysięcy złotych trafiło do najbliższych współpracowników prezydenta. Przy czym Kancelaria Prezydenta RP stosuje ciekawy zabieg, podając kwoty netto. Rzeczywisty koszt nagród dla budżetu państwa to jednak kwota brutto, która wynosi tu odpowiednio - ponad 2 miliony złotych w 2016 roku i ponad 300 tysięcy złotych w ubiegłym.
- Ojczyznę dojną racz nam wrócić panie, mówią ci ludzie - powiedział w 2016 roku prezydent podczas jednego z wieców.
- To, co rzuca się w oczy, to brak szacunku do dla pieniądza publicznego. Brak planowania, chaos w zarządzaniu i lekką ręką wydawanie ogromnej ilości publicznych pieniędzy - mówił w 2015 roku Andrzej Dera, wówczas minister w Kancelarii Prezydenta Dudy, który krytykował byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego między innymi za wypłacenie w 2015 roku półtora miliona nagród. W ubiegłym roku on sam dostał 30 tysięcy złotych netto z 250 tysięcy złotych netto wypłaconych przez prezydenta Dudę.
Wydatkami na premie i nagrody nikt chwalić się nie chce. Ale są i takie kwoty, o których mówi się na specjalnie zwoływanych konferencjach. Kiedy rząd był krytykowany za bierną postawę w czasie imigracyjnego kryzysu, chwalono się wsparciem przeznaczonym dla ogarniętej wojną Syrii. Ówczesna premier Beata Szydło poinformowała, że przeznaczyła specjalnym zarządzeniem 1,5 miliona złotych z rezerwy budżetowej na pomoc Syryjczykom. Dla porównania, ministrów i urzędników przez dwa lata wsparto kwotą ponad 130 razy większą.
"Te słowa się obracają w jakimś sensie przeciw nam"
Cztery miliony złotych trafiło w ramach nagród do podwładnych Zbigniewa Ziobry, w tym do jego zastępców. Dla przypomnienia warto wspomnieć, że w tym ministerstwie powstała nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która wywołała międzynarodowe kontrowersje i spory.
- To jest tragiczna, absolutnie tragiczna sytuacja międzynarodowa - mówiła Anna Maria Anders, senator PiS, podczas debaty w Senacie o nowelizacji ustawy o IPN. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki odpowiedział Anders, że strona polska nie mogła przewidzieć konsekwencji nowelizacji, ponieważ "strona izraelska nie mówiła, że ma jakikolwiek problem z tą ustawą". Patryk Jaki dostał w ubiegłym roku 21 tysięcy złotych lub 32 tysiące złotych nagrody, bo ministerstwo podało kwoty i stanowiska bez nazwisk nagrodzonych.
Jak donosił zaraz po wyborach w 2015 roku jeden z prawicowych portali, Antoni Macierewicz zablokował gigantyczne nagrody dla urzędników przygotowane przez Tomasza Siemoniaka. "Nowe kierownictwo Ministerstwa Obrony Narodowej zdecydowało, że urzędnicy mają zwrócić bajeczne kwoty" - pisało Wpolityce.pl. Chodziło w sumie o niecałe 100 tysięcy złotych, najwyższa nagroda miała wynieść 30 tysięcy złotych.
Sam Macierewicz w ubiegłym roku dostał 70 tysięcy złotych nagrody. W ministerstwie obrony w sumie wypłacono 250 tysięcy złotych.
- Te słowa się obracają w jakimś sensie przeciw nam i czas wreszcie też powiedzieć, że być może były to wypowiedzi w ferworze politycznym, tak jak dzisiaj Platforma na nas sobie używa - przyznał Tadeusz Cymański, komentując wypowiedzi polityków PiS w czasie, gdy partia Kaczyńskiego była w opozycji.
Autor: tmw/AG,now / Źródło: tvn24