Do wypadku Costa Concordia u wybrzeży Toskanii doszło w piątek. Wycieczkowiec uderzył w skały i przewrócił się. Jego kapitan Francesco Schettino uciekł z pokładu tonącego statku. Sam Włoch przekonywał, że nie uciekł, tylko "poślizgnął się i wpadł do szalupy ratunkowej". W katastrofie zginęło 11 osób, ok. 20 nadal jest poszukiwanych. Kapitanowi grozi do 15 lat więzienia.
Przychodził do nas do spa, korzystał z naszych usług. Poznałam go jako osobę naprawdę bardzo sympatyczną, bardzo ciepłą. Bardzo mile go wspominam. Sylwia Maciejowska
"Bardzo fajna osoba"
Sylwia Maciejewska ze Schettino pływała od połowy maja do połowy sierpnia na statku Costa Atlantica, podobnym do Costa Concordia, tyle że mniejszym. Atlantica mieści 2700 pasażerów, Concordia o tysiąc więcej.
Kobieta, która pracowała na wycieczkowcu jako kosmetolog w spa mówi, że poznała Schettino osobiście i ocenia go bardzo pozytywnie. - Przychodził do nas do spa, korzystał z naszych usług. Poznałam go jako osobę naprawdę bardzo sympatyczną, bardzo ciepłą. Bardzo mile go wspominam - opowiada.
Jak mówi, dla pasażerów statku był sympatyczny. - Bardzo chętnie robił sobie zdjęcia z gośćmi, był bardzo komunikatywny, otwarty. Bardzo fajna osoba - ocenia.
"Wszystko odbywało się profesjonalnie"
Maciejewska podkreśla, że nigdy nie zauważyła brawurowego czy nieodpowiedniego zachowania u kapitana. - Pływaliśmy po fiordach norweskich. Tam tereny rzeczywiście były bardzo niebezpieczne. Wszystko odbywało się profesjonalnie, nie mieliśmy żadnych usterek statku, żadnych wypadków - opowiada.
I dodaje: - Gdy się dowiedziałam o wypadku, byłam w szoku. Poczułam się, jakby to dotyczyło bezpośrednio mnie, jakbym ja tam była. (...) Pomyślałam, że nawet jeśli on zrobił coś złego, jakiś manewr, to na pewno nie chciał tego, na pewno to był jakiś przypadek.
Mówi, że ciężko jej wytłumaczyć zachowanie Schettino. - Może po prostu był w szoku - przypuszcza.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24