Politycy komentowali w środę przegrane przez Prawo i Sprawiedliwość wtorkowe głosowanie dotyczące odwołania z sejmowej komisji przedstawicieli Suwerennej Polski. - Specjalnie się tym nie przejmujemy - zapewnił Ryszard Terlecki z PiS, wicemarszałek Sejmu. - Trudno się nie cieszyć, kiedy zacina się PiS-owska maszynka do niszczenia demokracji - oznajmiła Kamila Gasiuk-Pihowicz z Koalicji Obywatelskiej.
Prawo i Sprawiedliwość usiłowało odwołać we wtorek posłów Suwerennej Polski - to nowa nazwa Solidarnej Polski, partii Zbigniewa Ziobry - z sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz wybrać w ich miejsce czworo posłów PiS. Odwołani mieli zostać: Mariusz Gosek, Mariusz Kałużny, Piotr Sak i Tadeusz Woźniak. Zastąpić ich mieli: Waldemar Andzel, Zbigniew Babalski, Anna Paluch i Krzysztof Sobolewski. Wniosek nie przeszedł jednak w głosowaniu.
Sprawa ma związek z konfliktem w Trybunale Konstytucyjnym dotyczącym kadencji prezes Julii Przyłębskiej. Uniemożliwia on zebranie się pełnego składu i wydanie decyzji w sprawie noweli ustawy o Sądzie Najwyższym, która - według rządzących - miałaby uruchomić środki z Krajowego Planu Odbudowy. PiS chce poradzić sobie z problemem ustawą zmniejszającą minimalną liczbę sędziów pełnego składu TK. Sęk w tym, że projekt musi przejść przez komisję sprawiedliwości i praw człowieka, w której zasiadają sprzeciwiający się temu rozwiązaniu posłowie Suwerennej Polski.
Także we wtorek, już po tym głosowaniu, na wniosek opozycji po raz kolejny sejmowa komisja sprawiedliwości przerwała rozpatrywanie projektów o sądach pokoju. Tym razem przerwa ma potrwać do 15 czerwca. To z kolei projekt, na którym zależy Pawłowi Kukizowi.
Terlecki: Chcieliśmy sytuację w komisji troszkę uporządkować. Nie udało się
Sprawę komentowali w środę politycy w Sejmie.
- Chcieliśmy sytuację w komisji troszkę uporządkować. Nie udało się, ale specjalnie się tym nie przejmujemy - mówił Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Na pytanie, czy PiS i Suwerenna Polska pójdą razem do wyborów, odparł: - Zobaczymy.
Przyznał, że dopuszcza różne warianty.
Joński: tygodnie Ziobry w koalicji są policzone
Poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński ocenił, że "Jarosław Kaczyński przeprowadził pewną prowokację". - Robił to wobec (Jarosława) Gowina przed jego odejściem. Myślę, że to samo się dzieje teraz ze (Zbigniewem) Ziobrą. To znaczy, wszyscy koalicjanci Kaczyńskiego i PiS-u kończą tak samo, na oucie. I moim zdaniem tygodnie Ziobry są policzone w ramach tej całej koalicji - powiedział.
- Wyobrażam sobie, że część ludzi Ziobry jest w stanie opuścić go i przejść do Kaczyńskiego, żeby znaleźć się na listach i nie zdziwiłbym się, gdyby ta cała operacja była przez Kaczyńskiego wcześniej przygotowana - sugerował.
Według niego "Kaczyński chce mieć władzę w jednych rękach i nie chce w żaden sposób się już dzielić z Ziobrą". - Dobrze, niech się kłócą między sobą. My chcemy wygrać i ich rozliczyć jednego i drugiego - dodał Joński.
Gasiuk-Pihowicz o Lichockiej: czai się po krzakach i nagrywa ukradkiem rzucone w biegu dwa słowa
Sprawa wtorkowego głosowania ma jeszcze inny wątek. Tego samego dnia wieczorem posłanka PiS Joanna Lichocka zamieściła na Twitterze nagranie, na którym po głosowaniu politycy Suwerennej Polski przebywają przez chwilę w obecności posłanki KO Kamili Gasiuk-Pihowicz.
- To jest dosyć zaskakująca sytuacja, pokazująca kondycję Zjednoczonej Prawicy, jeżeli pani posłanka Lichocka ukrywa się po krzakach, nagrywa z ukrycia rzucone w biegu dwa słowa - komentowała to w Sejmie Gasiuk-Pihowicz. Przyznała, że "rzeczywiście wczoraj w biegu zamieniła dwa słowa" z przedstawicielami partii Ziobry.
- Trudno się nie cieszyć, kiedy zacina się PiS-owska maszynka do niszczenia demokracji. Byliśmy chwilę po wygranym głosowaniu, w którym udało się wbić klin pomiędzy Solidarną Polskę a PiS. To była decyzja całej opozycji, nie głosowanie za kimkolwiek - dodała.
Pytana, co powiedziała posłom, zaproponowała, by zapytać Lichocką. - Może się tam coś nagrało, może uda się wyłuskać te dwa słowa z tego nagrania - dodała.
Ast o "incydentalnym przypadku"
Przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast (PiS) został zapytany w środę w Studiu PAP o próbę odwołania przez PiS posłów Suwerennej Polski.
- Został złożony wniosek w składach osobowych komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Większość sejmowa zdecydowała jednak, że ten wniosek nie uzyskał poparcia. Chodziło pewnie o to, iż komisja pracuje nad ważnym projektem ustawy o sędziach pokoju. Sprawozdanie z prac komisji, (...) w normalnym toku prac legislacyjnych powinno być przyjęte błyskawicznie. Wyłącznie poprawki powinny być dyskutowane. Takie poprawki zgłosił także pan prezydent, a od kilku posiedzeń mamy do czynienia z obstrukcją z inicjatywy posłów opozycji, którzy co chwila zgłaszają wnioski o przerwę. Niestety te wnioski są popierane przez posłów Suwerennej Polski - powiedział Ast.
Pytany o to, czy wczorajsze głosowanie świadczy o złej kondycji koalicji rządzącej, stwierdził, że jest to "incydentalny przypadek". - Wszystkie badania pokazują, że Zjednoczona Prawica właśnie jako zjednoczona ma największe szanse wygrać w jesiennych wyborach. Myślę, że zdaje sobie z tego też sprawę nasz koalicjant. Jeśli jest mowa o jakimś kryzysie, to jest to mały kryzys, który zostanie przezwyciężony - powiedział.
Wskazał jednak, że o ile w kwestii eurosceptycyzmu PiS szanuje poglądy koalicjantów, to "jeśli będzie duża rozbieżność w kluczowych, fundamentalnych, programowych sprawach, to wtedy rzeczywiście można mówić o znaku zapytania, jeśli chodzi o jakieś wspólne działania".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PawelCebo/Shutterstock