Mówienie o profrekwencyjnym charakterze zmian proponowanych przez PiS to "bujda na resorach" - ocenił poseł Porozumienia Jan Strzeżek. Senator Krzysztof Kwiatkowski mówił, że obawia się "patentu na Trumpa", który mieliby przeprowadzić rządzący. Wnioskodawca projektu Marek Ast z PiS przekonywał, że "te zmiany nie powinny budzić kontrowersji czy obaw".
Prawo i Sprawiedliwość w czwartek złożyło w Sejmie projekt zmian w Kodeksie wyborczym. Według wnioskodawców ma być to "profrekwencyjna i prodemokratyczna" nowelizacja. Zakłada między innymi możliwość utworzenia komisji obwodowych w miejscowościach od 200 do 500 mieszkańców, co wcześniej nie było możliwe. Autorzy szacują, że powstałoby około sześciu tysięcy nowych komisji obwodowych. Projekt nakłada też na wójtów gmin obowiązek zorganizowania transportu do lokali wyborczych.
Proponowane zmiany przedstawił na Twitterze rzecznik rządu Piotr Mueller
Ast: te zmiany nie powinny budzić kontrowersji
Poseł PiS Marek Ast, wnioskodawca projektu, mówił w rozmowie z reporterką TVN24, że "łatwiejszą możliwość dostępu do lokali wyborczych to jeden kierunek, a drugi to zwiększenie przejrzystości wyborów przy jednoczesnym usprawnieniu prac komisji wyborczych".
- Te zmiany nie powinny budzić kontrowersji czy obaw. Nie zmieniają reguł samej kampanii wyborczej i zasad przeprowadzania wyborów jeśli chodzi o kandydatów, rodzaj ordynacji i tak dalej. To są zmiany proobywatelskie.
Kwiatkowski: martwię się, że to ma być patent na Trumpa
Krzysztof Kwiatkowski, senator niezrzeszony, powiedział, że "martwi się, że to ma być patent na Trumpa". - Dlaczego? Donald Trump, z uwagi na to, że proces liczenia głosów trwał dłużej, później krzyczał, że wyniki sfałszowano - przypominał.
- Tutaj szybciej będą policzone głosy na wsi, w małych komisjach. Najpierw PKW będzie informować, że po policzeniu 50 procent komisji PiS wygrywa. A nagle - co zakładam i mam nadzieję - po podliczeniu wszystkich głosów opozycja wygra. A co zrobi PiS? PiS ogłosi, że sfałszowano wyniki wyborów. A dlaczego głosy będą liczone głosy? Bo w komisjach w miastach jest nie 300 czy 500 uprawnionych a 1000 czy 2000 - wyjaśniał Kwiatkowski.
Strzeżek: bujda na resorach
Jan Strzeżek z Porozumienia ocenił, że "to, co proponuje PiS, doprowadzi do tego, żeby te mniejsze komitety albo wszystkie poza PiS-em nie były w stanie mieć swoich przedstawicieli w komisji wyborczej". - Po co? Żeby nie dało się znaleźć, gdzie ewentualnie jakieś błędy wyborcze mogą mieć miejsce - stwierdził.
Jego zdaniem mówienie o "profrekwencyjnym" charakterze zmian "to bujda na resorach". - Jest 14 godzin, kiedy można głosować. Komisje są praktycznie wszędzie, nawet w małych wsiach, miejscowościach - przypominał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages/The Washington Post