Prezydent Sopotu Jacek Karnowski był inwigilowany systemem Pegasus - napisała w piątek "Gazeta Wyborcza". Jak podano w publikacji, CBA śledziło go przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, gdy przygotowywał kampanię opozycji do Senatu. - To, razem z zawładnięciem mediów tak zwanych publicznych, jest robieniem nieuczciwym wyborów i te osoby powinny stanąć przed Trybunałem Stanu. Nie agenci, którzy to robili, tylko politycy, którzy to zlecali - ocenił Karnowski w rozmowie z TVN24.
"Gazeta Wyborcza" w piątkowej publikacji napisała, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski był inwigilowany systemem Pegasus w latach 2018-19. Autor publikacji Michał Kokot przypomniał, że podczas poprzedniej kampanii wyborczej Karnowski z opozycją założyli tak zwany pakt senacki. - Prowadziliśmy wtedy negocjacje z PO, Lewicą i PSL-em w sprawie nazwisk. Jeździłem po całej Polsce, promując kandydatów, razem z (prezydent Łodzi - red.) Hanną Zdanowską, (ówczesnym prezydentem Gliwic - red.) Zygmuntem Frankiewiczem i innymi samorządowcami - wspominał Karnowski w rozmowie z "Wyborczą".
Według informacji gazety "w tamtym czasie CBA inwigilowało go programem szpiegowskim Pegasus, dzięki któremu służby są w stanie włamać się na dowolne urządzenie i pobrać z niego całą zawartość". "Mogą nim także podsłuchiwać i obserwować właściciela telefonu, a nawet wgrać mu dowolne rzeczy" - dodano.
Karnowski: odpowiedzialni powinni skończyć tak, jak po aferze Watergate
W rozmowie z TVN24 Jacek Karnowski przypomniał, że w czasie, kiedy miał być inwigilowany, współprowadził kampanię wyborczą opozycji do Senatu. - Nigdy się na takie metody nie zgodzę i myślę, że my, jako samorządowcy z ruchu "Tak! Dla Polski!" i cała opozycja doprowadzimy do tego, że osoby takie jak te skończą tak, jak skoczyły osoby po aferze Watergate w Stanach Zjednoczonych - mówił.
Nawiązał do afery politycznej w USA z początku lat 70., gdy w konsekwencji wykrycia podsłuchów w biurze Partii Demokratycznej z funkcji prezydenta USA zrezygnował republikanin Richard Nixon. - To trzeba tak porównać - powiedział Karnowski.
- Nie możemy się przyzwyczaić, że jesteśmy okradani przez różne programy pseudospołeczne, że jesteśmy okradani poprzez ataki przez media PiS-owskie, które są utrzymywane z naszych pieniędzy - dodał.
Prezydent Sopotu ocenił, że "to była tylko kwestia czasu, kiedy wypłynie to, że byliśmy także podsłuchiwani przez Pegasusa". - To, razem z zawładnięciem mediów tak zwanych publicznych, jest robieniem nieuczciwym wyborów i te osoby powinny stanąć przed Trybunałem Stanu. Nie agenci, którzy to robili, tylko politycy, którzy to zlecali - zaznaczył.
- Odpowiedzialność polityczna jest dużo większa od tych agentów, którzy to wykonywali. (…) Psucie państwa, sowietyzacja państwa, faszyzacja państwa wręcz poprzez podsłuchiwanie przeciwników politycznych, sztabowców, (…) to jest rzecz, która jest niewyobrażalna i nie powinna mieć miejsca nigdy w państwie demokratycznym. Dlatego te osoby trzeba doprowadzić do Trybunału Stanu i wyciągnąć konsekwencje, żeby raz na zawsze zniknęli z życia politycznego w Polsce - ocenił.
Prezydent Sopotu: to oni są mafiozami polskiej polityki
Na uwagę, że system Pegasus w założeniu miał służyć do walki z niebezpiecznymi przestępcami, Karnowski stwierdził, że "my dla nich byliśmy bardzo niebezpieczni". - Krzysztof Brejza, prowadząc kampanię do Sejmu, ja, współprowadząc kampanię do Senatu, jednak byliśmy dla nich bardzo niebezpieczni. Okazało się, że skutecznie niebezpieczni. Ale to oni są mafiozami polskiej polityki. To oni powinni ponieść kary więzienia i trafić przed Trybunał Stanu. Mam nadzieję, że tym razem opozycja, jak wygra wybory, nie zrobi tego błędu, który zrobiła kiedyś, nie stawiając się na głosowanie i nie stawiając pana Ziobry przed Trybunałem Stanu - dodał.
- To są ludzie, którzy chcą wprowadzić dyktaturę w państwie polskim, chcą państwo polskie zniszczyć. Zniszczyć w nim demokrację i do tego nie można dopuścić - ocenił.
Karnowski zaznaczył, że w latach, gdy miał być podsłuchiwany, "nie było żadnych postępowań, nie było żadnych sygnałów, nikt nie był przesłuchiwany w mojej sprawie". - To jest wściekłość i brak zgody. Na pewno obietnica wszystkim, i mieszkańcom Sopotu, i Polakom, że tego nigdy nie zostawię - powiedział, pytany o swoje plany wobec doniesień "GW".
Karnowski: CBA manipulowało już nagraniami przeciwko mnie
Karnowski ocenił, że działania służb - o których poinformowała "GW" - "to nie jest zaskoczenie". Wyjaśnił, że Centralne Biuro Antykorupcyjne "manipulowało już nagraniami przeciwko mnie, tylko wtedy nie mieli tak dobrego aparatu, nie mieli takiego systemu jak Pegasus".
Nawiązał do tak zwanej afery sopockiej. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku (później przekształcona w Prokuraturę Regionalną) zajmowała się śledztwem w sprawie Karnowskiego od lipca 2008 r. Na początku oskarżyła go o osiem czynów, w tym siedem natury korupcyjnej. Najpoważniejszy zarzut związany był z zawiadomieniem złożonym przez przedsiębiorcę Sławomira Julkego, który twierdził, że w marcu 2008 r. Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań.
W toku sprawy w sumie pięć korupcyjnych zarzutów zostało umorzonych przez samych śledczych lub sądy, które nie dopatrzyły się przestępstwa w działaniach prezydenta Sopotu. Ostatnie z pięciu umorzeń miało miejsce pod koniec 2013 roku: szczecińska prokuratura apelacyjna umorzyła wówczas wątek związany z rzekomą korupcyjną propozycją, jaką Karnowski miał złożyć Julkemu. Śledczy uznali, że zgromadzone dowody, w tym kopia nagrania, nie pozwoliły na stwierdzenie, że doszło do przestępstwa.
W październiku 2016 roku gdański Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok sądu I instancji i uniewinnił Karnowskiego od dwóch zarzutów przyjęcia łapówek w formie napraw aut i prac budowlanych.
"Nikt nie chce mieszkać w Polsce na podsłuchu"
Jacek Karnowski opublikował również oświadczenie w swoich mediach społecznościowych. "To nie pierwszy raz, kiedy PiS ubeckimi metodami stara się zniszczyć mnie jako przeciwnika politycznego - akcja CBA Mariusza Kamińskiego, manipulowanie nagraniami, artykuły w PiSowskiej, orlenowskej prasie sponsorowanej przez spółki Skarbu Państwa. Teraz Pegasus!" - napisał.
"Jako samorządowcy z Ruchu Samorządowego TAK! Dla Polski nie pozwolimy pisowskiej machinie dalej niszczyć demokracji, prowadzić Polski na wschód i sowietyzować naszego kraju. Miejsce polityków, którzy inspirowali i zlecali te działania jest w więzieniu. Demokratyczna opozycja po wygranych wyborach zrobi wszystko, aby ci ludzie stanęli przed Trybunałem Stanu. Nikt nie chce mieszkać w Polsce na podsłuchu. Nasze wspólnoty lokalne muszą czuć, że to jest ich państwo prawa, państwo, któremu mogą ufać. PiS musi odejść i odpowiedzieć za niszczenie Polski" - dodał.
"Służby logowały się na jego telefonie co najmniej kilkanaście razy"
Numer Karnowskiego znajduje się na liście, do której "Wyborcza" miała wgląd jako członek międzynarodowego konsorcjum Pegasus Project. "Służby logowały się na jego telefonie co najmniej kilkanaście razy od listopada 2018 do marca 2019 r. Nie wiadomo, ile danych pobrały. Analiza ówczesnego telefonu Karnowskiego nie pomogła tego ustalić, bo wszystkie dane z urządzenia zostały wyczyszczone (prezydent przekazał telefon innej osobie)" - przekazała "GW".
Gazeta dodała, że "służby mają ustawowy obowiązek zniszczenia danych, jeśli nie wykryją i nie potwierdzą przestępstwa". "Nie muszą informować o tym podsłuchiwanego" - podkreślono.
- Inwigilowany nie ma żadnej możliwości prawnej dowiedzieć się, że był przedmiotem zainteresowania służb, zwłaszcza jeśli materiały te nie zostały później włączone do żadnego postępowania sądowego - potwierdził "Wyborczej" Wojciech Klicki, prawnik z fundacji Panoptykon.
Karnowski: na pewno tego tak nie zostawię
"Gazeta Wyborcza" zaznaczyła, że "wobec Karnowskiego nie toczy się żadne postępowanie". "Nie został nawet przesłuchany jako świadek. Gdańskie CBA, które najpewniej inwigilowało go Pegasusem w latach 2018-19, już raz prowadziło przeciwko niemu inne postępowanie. W 2008 roku biznesmen Sławomir Julke zarzucił Karnowskiemu próbę przekupstwa. Sprawa trwała dziesięć lat. Karnowski został oczyszczony ze wszystkich zarzutów, z części z nich wycofała się sama prokuratura" - podkreślono.
- To naruszenie prywatności i godności człowieka. Na pewno tego tak nie zostawię. Tych, którzy inwigilowali swoich przeciwników politycznych, należy postawić przed Trybunałem Stanu - powiedział Karnowski "Wyborczej" po ujawnieniu, że był inwigilowany w latach 2018-19.
Kokot: to jest program szpiegowski, który miał być nigdy niewykryty
Autor publikacji Michał Kokot, który był gościem TVN24, wyjaśnił, że "bardzo trudno jest badać telefony czy urządzenia, które były inwigilowane Pegasusem". - To jest program szpiegowski, który miał być nigdy niewykryty, miał nie pozostawić żadnych śladów - zaznaczył.
Dodał, że nie ma instrumentów prawnych, które pozwalałyby osobie inwigilowanej na uzyskanie informacji na temat prowadzonej wobec niej operacji. - Obywatel, który był inwigilowany, nie może pójść do CBA, nie może zadać pytania, czy był śledzony, w jakim okresie. Te materiały, jeśli nie idą dalej do procesu, nie są przedmiotem śledztwa, są natychmiast niszczone - wyjaśnił.
Pytany o to, skąd w takim razie "GW" pozyskała dane na temat inwigilacji Jacka Karnowskiego, Kokot wyjaśnił, że to dzięki członkostwie w konsorcjum Pegasus Project. - To jest międzynarodowe konsorcjum dziennikarzy, którzy mają pewien dostęp do danych dotyczących inwigilacji z określonego czasu. (…) Okazało się, że takich sytuacji, w których Pegasus jest wykorzystywany nielegalnie, z naruszeniem licencji, z naruszeniem prawa, jest znacznie więcej, w tym co najmniej dwie w Unii Europejskiej. To są Polska i Węgry - mówił.
- Z tego też powodu Pegasus przestał być sprzedawany Polsce pod koniec 2021 roku, gdy na jaw zaczęło wychodzić, że jest on używany do śledzenia opozycji. W przypadku węgierskim było to śledzenie dziennikarzy - tłumaczył.
Pegasus. Doniesienia o inwigilacji w Polsce
O przypadkach inwigilacji Pegasusem w Polsce informowały - niezależnie - laboratorium Citizen Lab oraz Amnesty International. Jednym z nich jest senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza, który przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, kiedy był szefem sztabu wyborczego KO, był inwigilowany 33 razy.
CZYTAJ TEŻ: "Gazeta Wyborcza": zaufani ludzie Ziobry podpisali się pod wnioskiem o inwigilację Brejzy Pegasusem
Na liście inwigilowanych poza senatorem Brejzą znaleźli się mecenas Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek oraz szef Agrounii Michał Kołodziejczak. W kwietniu 2022 roku Citizen Lab podało, że do tego grona dołączył były prezes organizacji Pracodawcy RP Andrzej Malinowski.
Pegasus umożliwia zdalny dostęp do zainfekowanych telefonów komórkowych. Sprzedawane służbom wywiadowczym i organom ścigania na całym świecie oprogramowanie szpiegujące wykorzystuje luki w zabezpieczeniach systemów operacyjnych Android i iPhone, by uzyskać dostęp do zawartości urządzenia, jego zasobów. Program pozwala również na zdalną aktywację kamery i mikrofonu w telefonie bez wiedzy ofiary.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl