Moje odejście z Fundacji Świętego Józefa było pewnym głosem sprzeciwu wobec postawy biskupów z Konferencji Episkopatu Polski - powiedział w "Faktach po Faktach" Robert Fidura, znany do niedawna pod pseudonimem Wiktor Porycki, który w Radzie fundacji reprezentował ofiary księży pedofilów. Jako małoletni był wykorzystywany seksualnie przez dwóch duchownych. W programie wyznał, co powiedziałby dziś temu, który go skrzywdził: - Zabiłeś mnie, żyję tylko kawałeczkiem życia. Dzięki temu, co zrobiłeś, mnie praktycznie nie ma.
W lutym tego roku Robert Fidura, znany do niedawna pod pseudonimem Wiktor Porycki, skierował do prymasa Polski arcybiskupa Wojciecha Polaka pismo, w którym poinformował o rezygnacji z funkcji członka Rady Fundacji Świętego Józefa. Organ ten został powołany przez Konferencję Episkopatu Polski, a zajmuje się wsparciem psychologicznym i prawnym osobom wykorzystywanym seksualnie przez księży. Fidura był w radzie przedstawicielem pokrzywdzonych. Sam jako małoletni był wykorzystywany seksualnie przez dwóch duchownych.
"Moje odejście było pewnym głosem sprzeciwu"
W "Faktach po Faktach" w TVN24 Robert Fidura mówił o powodach odejścia.
- Fundacja robi, co może, jeżeli mogę tak powiedzieć. Natomiast moje odejście było pewnym głosem sprzeciwu wobec postawy biskupów z Konferencji Episkopatu Polski. Z jednej strony księża biskupi finansują tę fundację, wpłacają pieniądze pobierane od poszczególnych księży. Z drugiej strony właśnie jest sprawa (księdza Andrzeja) Dymera, nie tylko jego, ciągnąca się od dwudziestu kilku lat - mówił.
Zwrócił uwagę, że "dwaj arcybiskupi metropolici zrobili wszystko, żeby bodaj przez osiem czy dziewięć lat w ogóle nie uruchomić procesu w drugiej instancji".
Sprawa księdza Dymera została przedstawiona w reportażu TVN24 "Najdłuższy proces Kościoła". Szczecińscy biskupi od połowy lat 90. mieli wiedzieć o tym, że ksiądz Andrzej Dymer miał wykorzystywać seksualnie nieletnich. Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 roku. Zostało ono umorzone. W tym samym roku kościelny trybunał skazał duchownego za molestowanie seksualne wychowanków. Ksiądz złożył apelację.
Rzecznik archidiecezji gdańskiej ksiądz Maciej Kwiecień poinformował TVN24, że "postępowanie kanoniczne wobec ks. Andrzeja Dymera zostało zamknięte pod koniec 2020". Dodał, że sesja wyrokowa odbyła się 12 lutego, ale Gdański Trybunał Metropolitalny, który zajmował się sprawą, nie upubliczni dokumentacji procesowej i treści wydanego wyroku. 12 lutego rano opublikowany został reportaż o księdzu Dymerze na TVN 24 GO.
Wyrok przed świeckim sądem nie zapadł – przestępstwa się przedawniły, bo tak długo ukrywała je szczecińska kuria. 16 lutego Katolicka Agencja Informacyjna poinformowała, że ksiądz Dymer zmarł.
"Zabiłeś mnie, żyję tylko kawałeczkiem życia"
Fidura był wykorzystywany jako nastolatek przez księdza, później także przez zakonnika. Gość TVN24 przekazał, że obaj jego oprawcy już nie żyją.
Pytany, co powiedziałby księdzu, który go skrzywdził, gdyby dziś go spotkał. - Zabiłeś mnie, żyję tylko kawałeczkiem życia. Dzięki temu, co zrobiłeś, mnie praktycznie nie ma - powiedział Fidura.
"Nigdy ze strony prymasa nie odczułem cienia jakiejkolwiek dezaprobaty"
Gość "Faktów po Faktach" wspominał także sytuację, kiedy dostał zaproszenie do Fundacji Świętego Józefa.
- Uczestnictwo w radzie fundacji zaproponował mi prymas Polski. Ja wtedy – doskonale to pamiętam – wręcz zapytałem go na tym spotkaniu, czy aby nie zapomniał o tym, że ja jestem - nieczynnym, bo nieczynnym - ale gejem. Dla niego to nie stanowiło problemu - mówił.
Dodał, że "procedura powoływania do i rady, i do zarządu jest taka, że wnioskował o to prymas, ale zatwierdzała nas cała Konferencja Episkopatu Polski na zebraniu plenarnym".
Czy był to akt odwagi ze strony prymasa Polski Wojciech Polaka? - Tak, ja do dzisiaj tak uważam, że był człowiekiem odważnym - powiedział Fidura.
- Nigdy ze strony prymasa nie odczułem cienia jakiejkolwiek dezaprobaty, nigdy nic takiego nie miało miejsca. Wręcz pewnie, serdeczność, bliskość. Wspaniały człowiek - dodał.
"Prymas jest tylko i wyłącznie tytułem honorowym, za tym tytułem nie idzie żadna władza"
Fidura mówił także o rzeczywistej władzy, jaką ma arcybiskup Wojciech Polak w polskim Kościele jako prymas Polski.
- Prymas jest tylko i wyłącznie tytułem honorowym, za tym tytułem nie idzie żadna władza, żadna jurysdykcja - zwracał uwagę. - W Polsce jest 14 metropolitów i każdy z nich jest sobie równy. Nad nimi jest tylko i wyłącznie Stolica Apostolska, papież - kontynuował.
Fidura wskazywał, że Polak ani jako prymas, ani jako delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży nie ma władzy "do nakazania czegokolwiek któremukolwiek z biskupów w Polsce".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24