Polski kibic skoków narciarskich przez ponad dwie dekady rozpieszczany był sukcesami, które aż trudno zliczyć. Na przełomie wieków rodaków w mało popularnej dotąd dyscyplinie rozkochał Adam Małysz. To był kibicowski szał i fenomen na nieznaną dotąd skalę. Konkursy Pucharu Świata stały się nieodłączną częścią wspólnych niedzielnych obiadów, a Małyszem był co drugi chłopiec na osiedlowym trzepaku.
Skoczek z Wisły na wątłych barkach w pojedynkę ciągnął całą dyscyplinę, ale jego sukces zebrał plony. Trzeba było tylko poczekać. W końcu światu objawił się Kamil Stoch, który sportowo starego mistrza nawet przeskoczył, sięgając po trzy złote medale olimpijskie. On już osamotniony na największych salonach nie był. Wspierali go dzielnie Piotr Żyła i Dawid Kubacki, którzy sięgali po indywidualne mistrzostwa świata.
I znów - wielcy mistrzowie się zestarzeli, a ciężar odpowiedzialności za sukces dyscypliny ponieść muszą młodzi. Trwające lato daje nadzieję, bo nie ma chyba w Polsce kibica skoków, który nie widziałby spektakularnego lotu Tomasiaka po rekord skoczni w Hinterzarten.
Ale po kolei, bo ta historia nie rozpoczęła się w ostatnich tygodniach.
Skoczek klubu LKS Klimczok Bystra od dłuższego czasu pokazywał wielki potencjał w zawodach Orlen Cup, a na międzynarodową scenę wszedł razem z drzwiami. W 2022 roku, jeszcze jako 16-latek, zajął czwarte miejsce w indywidualnym konkursie mistrzostw świata juniorów w Whistler. Wśród sporo starszych rywali sensacyjnie otarł się o podium, co powetował sobie w konkursie drużynowym. Tam na jego szyi zawisło srebro.
W szkole sportowej w Szczyrku jednym z jego opiekunów był Robert Mateja. - Już wtedy było widać ogromny potencjał. Talent też jest, więc jeszcze troszkę pracy i myślę, że będzie coś z tego - mówi nam były skoczek, który dziś pracuje z Tomasiakiem w kadrze B jako asystent trenera Wojciecha Topora.
Po sukcesie w Whistler Tomasiak szybko sięgnął po pierwsze punkty w Pucharze Kontynentalnym, drugiej lidze skoków narciarskich, ale jego talent rozwijał się po cichu. Również dlatego, że przed medialnym szumem starali się go chronić rodzice. On sam, wówczas niepełnoletni, dziennikarzy proszących o kontakt odsyłał właśnie do nich.
To lato należy do Kacpra Tomasiaka
Trwające lato, bo w skokach trwa wciąż sezon letni, jest dla 18-latka przełomowy. Wkroczył w nie, stawiając czoła wielkiemu wyzwaniu, bo w maju przystąpił do egzaminu dojrzałości. - Matura poszła naprawdę dobrze, jestem bardzo zadowolony. Trudności trochę było, wiadomo, ale udało mi się dostać na studia. Będę miał indywidualny tok nauczania, więc wszystko będę mógł połączyć ze sportem - przyznaje skoczek, który edukację będzie kontynuował na Akademii Kultury Fizycznej w Krakowie.
Wobec kapitalnie spełnionego obowiązku mógł skupić się na sporcie. I skupił, ale przytrafił się wypadek, który wykluczył go ze startu w mistrzostwach Polski. Wszystko wyglądało dramatycznie.