Nie ulega wątpliwości, że trzeba potępić zachowanie pani poseł Joanny Lichockiej - powiedział zastępca szefa kancelarii prezydenta Paweł Mucha w "Ławie Polityków" w TVN24, odnosząc się do gestu posłanki PiS. Zaznaczył, że należy również potępić zachowanie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, kandydatki PO na prezydenta w związku z wydarzeniami w Wejherowie i Pucku, gdzie grupy protestujących zakłócały wystąpienie Andrzeja Dudy.
W czwartek wieczorem Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakłada rekompensatę w wysokości 1,95 miliarda złotych w 2020 roku dla telewizji publicznej i Polskiego Radia. Głosowanie poprzedziła burzliwa debata, w czasie której głos zabrała między innymi sprawozdawczyni stanowiska Komisji Kultury i Środków Przekazu, posłanka PiS Joanna Lichocka.
Później, już siedząc w sejmowej ławie, Lichocka wykonała gest, który - zdaniem opozycji - był pokazaniem środkowego palca. Posłanka przekonywała, że jedynie potarła palcem oko. Dzień później przeprosiła osoby urażone tym "niezamierzonym" - jak twierdziła - gestem.
"Takie zachowanie w Sejmie nie powinno mieć miejsca"
Sprawę komentowali goście niedzielnego programu "Ława Polityków" w TVN24. - Prezydent Andrzej Duda, inaugurując obecną kadencję parlamentu, mówił o pewnym standardzie debaty publicznej. Nie ulega wątpliwości, że trzeba potępić zachowanie pani poseł Joanny Lichockiej, bo takie zachowanie w polskim Sejmie nie powinno mieć miejsca - ocenił zastępca szefa kancelarii prezydenta Paweł Mucha.
Zaznaczył, że "należy też potępić zachowanie pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, bo ona jest kandydatką na prezydenta, wicemarszałkiem Sejmu, uczestniczy w państwowych uroczystościach, ostatnio w zaślubinach Polski z morzem".
W zeszłym tygodniu na Pomorzu prezydent Andrzej Duda uczestniczył w uroczystościach z okazji 100. rocznicy zaślubin Polski z morzem. W Pucku i Wejherowie podczas jego spotkań z mieszkańcami grupy protestujących gwizdały i wykrzykiwały: "Marionetka", "Będziesz siedział". Na transparentach widniały takie hasła, jak "Konstytucja", "Kłamca" czy "Przestańcie kraść, wyPAD 2020".
Politycy PiS w mediach społecznościowych sugerowali, że zakłócającymi wystąpienia Andrzeja Dudy byli między innymi zwolennicy wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, kandydatki Platformy Obywatelskiej na prezydenta oraz że ich akcja była organizowana lub aprobowana przez polityków PO. Po uroczystości Kidawa-Błońska podeszła do protestujących i przywitała się z nimi.
- To nie jest krytyka osoby publicznej, tylko padają wulgaryzmy. A Małgorzata Kidawa-Błońska podchodzi do osób, które znieważały głowę państwa i cieszy się z tego wśród prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej - powiedział Mucha.
Kidawa-Błońska: ci, którzy o innych Polakach mówią "hołota", niech zaczną poprawę od siebie
Kidawa-Błońska mówiła później na konferencji, że polityk musi być odważny i wiedzieć, że ludzie różnie reagują.
- Na tej samej uroczystości w Pucku spotkałam się z atakami ze strony innych środowisk, bo tam było wiele środowisk. Polityk musi rozmawiać z każdym, każdego wysłuchać i wszystkich Polaków traktować w dokładnie ten sam sposób - oświadczyła. - Ci, którzy używają wulgarnych słów, którzy o innych Polakach mówią "hołota", niech się zastanowią, co mówią i zaczną poprawę od siebie - dodała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24