Karol Wojtyła wiedział o nadużyciach seksualnych księży i ukrywał je jeszcze w Polsce, zanim został papieżem. Marcin Gutowski w reportażu "Franciszkańska 3", który 6 marca miał premierę w TVN24, pokazał nieznane fakty z życia Jana Pawła II. Reporter rozmawiał ze znajomymi i ofiarami księży: Bolesława Sadusia, Eugeniusza Surgenta i Józefa Loranca - wszyscy trzej podlegali w latach 60. kardynałowi Wojtyle. Gutowski dotarł też do ludzi, którzy o przestępstwach popełnianych przez duchownych osobiście Wojtyłę informowali, oraz do kościelnych dokumentów potwierdzających jego działania i zaniechania.
"Franciszkańska 3" to siódma część serii "Bielmo" autorstwa Marcina Gutowskiego z "Czarno na białym". To właśnie przy ulicy Franciszkańskiej 3 w Krakowie znajduje się Pałac Biskupi, miejsce symboliczne dla pontyfikatu Jana Pawła II. Tutaj mieszkał Karol Wojtyła jeszcze jako student seminarium duchownego, tutaj też przyjął w 1946 roku święcenia kapłańskie, a następnie - do czasu wyboru na papieża - pełnił stamtąd posługę biskupa i metropolity krakowskiego.
6 marca na antenie TVN24 dokument "Franciszkańska 3" miał swoją premierę, a od soboty, 4 marca, można go oglądać także w TVN24 GO.
Papież Jan Paweł II wiedział o pedofilii w kościele
Przez dwa i pół roku reporter "Czarno na białym" Marcin Gutowski szukał odpowiedzi na pytanie, co Jan Paweł II wiedział na temat skandali pedofilskich w Kościele. Rozmawiał z ofiarami podlegających mu księży pedofilów, ich bliskimi, świadkami i tymi, którzy mieli osobiście informować kardynała Wojtyłę o przestępstwach podlegających mu duchownych. Dotarł też do oficjalnych kościelnych dokumentów, potwierdzających działania i zaniechania Wojtyły. Wskazują one, że krakowski kardynał wiedział o nadużyciach, na długo zanim został papieżem.
Reportaż składa się z czterech części. Trzy pierwsze zatytułowane są nazwiskami księży pedofilów, o których przestępczej działalności - jak wynika z dokumentów i słów świadków - Karol Wojtyła musiał wiedzieć, a mimo to swoimi decyzjami "chronił przede wszystkim instytucję, a nie ofiary". - To, co odkryliście, jest przełomowe, bo pokazuje to, co wiele osób przypuszczało od lat, że Jan Paweł II wiedział, że ten problem istnieje, jeszcze zanim został papieżem. On musiał wiedzieć, ale nie było dowodów. A to jest dowód - podkreślił w reportażu Thomas Doyle, prawnik kanonista, autor pierwszego amerykańskiego raportu o nadużyciach seksualnych w Kościele.
Ksiądz Bolesław Saduś
Ksiądz Saduś był wieloletnim znajomym Karola Wojtyły. Świadczy o tym chociażby fakt, że Wojtyła oferował mu zakwaterowanie w swoim mieszkaniu. Od 1960 roku ks. Saduś piastował ważne stanowisko w kurii - był referentem ds. nauczania religii w całej archidiecezji. To właśnie podczas lekcji katechezy miał dopuszczać się nadużyć wobec chłopców. Później przenoszony był z krakowskich parafii, aż w końcu trafił do austriackiej miejscowości Gaubitsch, gdzie został proboszczem. Był też zarejestrowanym przez SB agentem o kryptonimach TW "Kanon" i "Brodecki".
Jak wynika z reportażu, parafianie do dziś nie znają rzeczywistych powodów, dla których ks. Saduś został wysłany do Austrii. - Mówiono nam, że to z powodu braku księży. Wtedy w Austrii brakowało księży, a on znał niemiecki - powiedział jeden z parafian, Johann Schmidl, który był jednocześnie kierowcą ks. Sadusia.
Marcin Gutowski dotarł także do bardzo istotnego świadka, ponad 90-letniego byłego pracownika krakowskiej kurii. Na pytanie, czemu ksiądz Saduś wyjechał do Austrii, usłyszał: "On był też, że tak powiem, kochający inaczej (…). To znaczy takie dewiacje seksualne wobec chłopców (...) Potem to wszystko wyszło i wyjechał (...). Matki zaczęły się odzywać i wtedy przenieśli go po prostu, wyjechał do Austrii na koniec". Na pytanie, kto go przeniósł, ponad 90-letni były pracownik kurii odpowiedział: "No, kardynał Wojtyła wtedy".
Twórcy reportażu dotarli też do Archiwum Kardynała Koeniga, gdzie znajdują się listy, które ówczesny kardynał Karol Wojtyła pisał do swojego wiedeńskiego odpowiednika. W jednym z nich, z 1972 roku, zataja prawdziwy powód wyjazdu Sadusia z Polski, choć według prawa kanonicznego ciążył na nim obowiązek poinformowania o okolicznościach wyjazdu. "Eminencjo, Najczcigodniejszy Kardynale, Doktor Bolesław Saduś, kapłan archidiecezji krakowskiej (...) wyjeżdża za granicę, by zebrać materiały do swoich opracowań. Interesuje go psychologia rozwojowa/wpływ cywilizacji technicznej na psychikę dziecka, powstawanie pojęć religijnych. (...) Prosi o zgodę na pobyt w archidiecezji wiedeńskiej oraz o przydział stanowiska (...). Ja również przychylam się do jego prośby i będę wdzięczny Waszej Eminencji, jeśli wyjdzie jego planom naprzeciw".
W momencie pisania listu kardynał Wojtyła miał pełną świadomość tego, jakie oskarżenia ciążą na księdzu Sadusiu. W aktach IPN można przeczytać, iż "w kurii istnieje obawa, że nie da się ukryć skandalu, jaki ks. Saduś wywołał swoim zachowaniem się. Okazało się bowiem, że zdemoralizował on wielu młodych chłopców, których wykorzystywał do spraw seksualnych".
- Kościół i SB często miały jeden i ten sam interes, a mianowicie uciszyć sprawę. Sprawa Sadusia jest tego wybitnym przykładem - zauważa Ekke Overbeek, autor książki "Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział".
ZOBACZ TEŻ: Gutowski: nie będzie można powiedzieć, że Karol Wojtyła nie wiedział, że księża wykorzystują nieletnich
Ksiądz Eugeniusz Surgent
Ksiądz Eugeniusz Surgent przez kilkadziesiąt lat molestował dzieci w parafiach, w których pełnił posługę. Dochodziło do tego głównie w Małopolsce, a od końca lat 70. także na Pomorzu. Pomimo informacji, jakie docierały do jego przełożonych, jedyną "karą" za przestępstwa było przenoszenie z parafii do parafii, gdzie dalej dopuszczał się molestowania dzieci. Marcin Gutowski spotkał kilkanaście jego ofiar w wiosce Sól-Kiczora w Beskidzie Żywieckim, gdzie ksiądz Surgent pracował od 1971 do 1973 roku.
Ówczesny metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła, wiedział o przestępstwach pracującego w jego archidiecezji księdza Surgenta. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarł autor reportażu, ale przede wszystkim świadkowie, w tym jeden kluczowy. On osobiście, latem 1973 roku, informował kardynała Wojtyłę i krakowską kurię o nadużyciach księdza Surgenta. - Kiedy się o wszystkim dowiedziałem, pojechałem do kurii. Wojtyła wtedy był jeszcze. Najpierw byłem przyjęty przez kanclerza kurii, później on powiadomił biskupa Wojtyłę. No i rozmowa była... (…) Wojtyła najpierw chciał się upewnić, czy to nie jest jakiś blef czy coś, czy to jest prawda. A kanclerz powiedział mi, że znów to samo zrobił, co na wszystkich innych parafiach. Potem (…) biskup Wojtyła prosił, żeby tego nigdzie nie zgłaszać, że on się tym zajmie, czy jestem w stanie to uciszyć, tę sprawę - opowiada.
Na pytanie Marcina Gutowskiego, kto prosił, pada odpowiedź: - Wojtyła. Czy jestem w stanie to wszystko uciszyć. (…) żeby to nie nabrało rozgłosu, żeby się o tym nie dowiedziały władze.
To, że Wojtyła musiał wiedzieć o poczynaniach ks. Surgenta, można także wyczytać w archiwach IPN. "Już raz miał być przeniesiony - chodziły za nim delegacje, ale jakoś to się skończyło. Dzisiaj będąc u Wojtyły podobno płakał. Wojtyła nie chce używać silnej ręki i łamać człowieka, tak że nie wiadomo, co ostatecznie zrobi z Surgentem. Natomiast kanclerz aż się pieni, aby Surgenta przenieść natychmiast" - wynika z dokumentów. Potwierdzają one też, że krakowska kuria wiedziała, że Surgent molestował przynajmniej jednego chłopca w 1969 roku, a więc dwa lata przed tym, jak Wojtyła wysłał go do Kiczory. W sierpniu 1973 roku Surgent został aresztowany, a później skazany na trzy lata więzienia. Pozostał czynnym księdzem aż do dnia swojej śmierci w 2008 roku.
Ksiądz Józef Loranc
Wieś Mutne znajduje się 30 km od Kiczory. Ksiądz archidiecezji krakowskiej Józef Loranc uczył religii w tamtejszym punkcie katechetycznym. I to tam wykorzystywał dziewczynki z klas 1-5 szkoły podstawowej. Loranc - podobnie jak Surgent - został zatrzymany i trafił do więzienia. Niedługo po tym, jak kardynał Wojtyła, do którego dotarły informacje o jego czynach, odwołał go z parafii i wysłał do klasztoru, gdzie ksiądz pedofil został zatrzymany. W 1970 r. został skazany na dwa lata więzienia. Wyszedł jednak po roku. Wtedy kardynał Wojtyła wysłał do niego list, który wpadł w ręce bezpieki: "Każde przestępstwo winno być ukarane (...). Jeżeli więc w wypadku Księdza do wymiaru kary nie doszło, to ze względu na specjalne okoliczności, przewidziane przez Ustawodawcę kościelnego". Dalej Wojtyła wyjaśnia, że diecezjalny trybunał uznał tak dlatego, że Loranc został już ukarany przez władze świeckie.
Dwa lata po wyjściu z więzienia ksiądz Loranc został w parafii w Zakopanem przywrócony do normalnej pracy, poza możliwością nauczania religii. Kolejne lata to kolejne przenosiny do innych miejscowości i parafii, między innymi do Chrzanowa, gdzie został kapelanem w szpitalu, w którym leczone były dzieci.
Kardynał Adam Sapieha
Ostatnia część reportażu "Franciszkańska 3" jest próbą odpowiedzi na pytanie o praprzyczynę postawy Wojtyły wobec pedofilii w Kościele. Tu bardzo istotną postacią jest mentor Karola Wojtyły, kardynał Adam Sapieha. Według dokumentów IPN "Książę Niezłomny", jak nazywany był Sapieha, miał dopuszczać się molestowania młodych księży i podwładnych. Należy jednak podkreślić, że w dokumentach IPN, do których dotarł autor reportażu, padają oskarżenia związane wyłącznie z molestowaniem dorosłych, a nie pedofilią.
Źródło: TVN24