- Daniel wychylił się, przymierzył i strącił sk......na. Potem dostał z drugiej strony. Wtedy chorąży Dariusz Zwolak przejął dowodzenie. Chwycił go za oporządzenie i przeciągnął kilkadziesiąt metrów. Potem wezwał ratownika i zaczęli go reanimować. Bezskutecznie. Wtedy chorąży został trafiony w ramię. Mimo to, chorąży wrócił po ciało kapitana - o bitwie polskich żołnierzy w Afganistanie opowiada TVN24 major Artur Sarzyński, dowódca grupy rozpoznawczej w Afganistanie.
Żołnierz w rozmowie z TVN24 zdradza, jak z perspektywy samych żołnierzy wyglądał patrol, podczas którego zginął kapitan Daniel Ambroziński, dlaczego nie udało się go uratować oraz kim jest Dariusz Zwolak.
Snajper
- Do Daniela dotarł sygnał z sąsiedniej sekcji, że na ich budynku jest snajper, który uniemożliwia im prowadzenie ognia oraz zasypuje ich gradem pocisków - mówi major Artur Sarzyński. - Daniel wychylił się, przymierzył i strącił sk......na. Powtarzam, zabił go. Z 30 metrów - dodaje. Następnie Ambroziński wychylił się jeszcze raz i wtedy z innego kierunku dostał strzał. - Śmiertelny - opowiada.
Daniel wychylił się, przymierzył i strącił sku....na relacja majora Sarzyńskiego
Ewakuacja niemożliwa
Ambroziński przez radio dał znać, że został trafiony. Pod ogniem pocisków do akcji wkroczył wtedy chorąży Dariusz Zwolak. Przejął dowództwo i chciał ratować swego kapitana.
Daniel to był kawał chłopa. Miał na sobie oprzyrządowanie. Ważył łącznie 130-140 kg. W takich warunkach ewakuacja dowódcy była niemożliwa relacja majora Sarzyńskiego
- Żołnierze musieli wciąż się ostrzeliwać. Daniel to był kawał chłopa. Miał na sobie oprzyrządowanie. Ważył łącznie 130-140 kg. Zaczęli go reanimować. Bezskutecznie. Wtedy Zwolak dostał strzał w ramię. W takich warunkach ewakuacja dowódcy była niemożliwa. Żołnierze musieli chronić życie swoje, swoich kolegów - mówi major. Zwolak zadecydował o wycofaniu. - Upewniając się, że Daniel nie żyje, ratował życie innych żołnierzy. To była bardzo dobra decyzja - relacjonuje Artur Sarzyński.
Wtedy na miejsce po żołnierzy dotarł już helikopter. - Dariusz załadował na śmigłowiec rannych polskich i afgańskich żołnierzy. Sam, mimo odniesionej kontuzji, z przestrzeloną ręką, został na posterunku. Czekał na kolejny transport - tłumaczy Sarzyński.
Gorąco proszę, żeby zostawić chorążego Zwolaka w spokoju. Dopiero teraz zaczyna do niego docierać co się stało apel majora Sarzyńskiego
Wrócił w ogniu
Wymiana ognia trwała dalej, ale chorąży Zwolak podjął decyzję o powrocie na pole walki, żeby zabrać ciało Daniela Ambrozińskiego. - Dotarł tam, spojrzał, ale okazało się, że to nie Daniel, a jakiś Afgańczyk - mówi Sarzyński. - Sytuacja była krytyczna, w międzyczasie wypruli prawie całe magazynki. Helikopter został poszatkowany, naliczono około 20 przestrzeleń.
Mimo to, by być pewnym, Zwolak jeszcze raz poszedł sprawdzić, czy na pewno nie jest to ciało Ambrozińskiego. - Kule świstały, ale upewnił się, że to nie on - mówi major.
Wtedy chorąży zabrał chłopaków na pokład, wrócili do bazy. Major zapewnia: - Chorąży Zwolak nie czuje się bohaterem, to bardzo skromny żołnierz, ale nim jest. Jest nim niewątpliwie.
Ból wraca
Major Sarzyński zaapelował, by dać chwilę spokoju chorążemu Zwolakowi. - Dopiero teraz zaczyna do niego docierać to, co się stało. Wcześniej był na morfinie. Teraz zaczyna odczuwać ból w ręce, to wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Potrzebuje ciszy i spokoju. Czuje się dobrze, jest pod opieką moją, pod opieką naszych żołnierzy. Musi poleżeć, wyciszyć się - apeluje major Sarzyński.
Polscy żołnierze szkolący afgańskie wojsko i policjantów wpadli w zasadzkę talibów w poniedziałek. Po powrocie żołnierzy do bazy kapitan Daniel Ambroziński miał status zaginionego. Jego ciało znalezione zostało następnego dnia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24