Aktywiści działający na granicy białoruskiej z zarzutami pomocy w nielegalnym przekroczeniu granicy, prokurator chciał dla nich aresztu. W środę sąd w Białymstoku wnioski o areszt odrzucił. - Pomoc jest legalna - podkreślają podejrzani aktywiści. A potrzebujących jest ciągle wielu - badacze z Amnesty International opisali to w raporcie zatytułowanym "Witamy w Guantanamo". Materiał magazynu "Polska i Świat".
Aktywiści, którzy pomogli uchodźcom przy polsko-białoruskiej granicy, nie trafią do aresztu przed czekającym ich procesem. - Nie mogło być innej decyzji, bo musimy wszyscy pamiętać, że pomaganie jest legalne - mówi aktywistka Kamila Mikołajek.
Czworo aktywistów usłyszało zarzuty pomocnictwa w nielegalnym przekroczeniu granicy - chodzi o sprawę z końca marca, wtedy Straż Graniczna z Narewki zatrzymała samochody, którymi aktywiści przewozili sześciu cudzoziemców, w tym dzieci. - Zachowałabym się tak samo, bo dla mnie najważniejsze jest to, żeby pomagać ludziom – zapewnia Kamila Mikołajek.
Aktywiści nie trafią do aresztu
Prokurator domagał się dla aktywistów trzymiesięcznego aresztu. W środę białostocki sąd odrzucił ten wniosek, podobnie jak wcześniej zrobił to sąd w Hajnówce. Decyzja Sądu Okręgowego w Białymstoku oznacza, że w procesie karnym aktywiści będą odpowiadać z wolnej stopy.
- Sąd uzasadnił to przede wszystkim tym, że jest brak znamion popełnienia przestępstwa. Państwo wszyscy działali z pobudek humanitarnych - wyjaśnia pełnomocniczka aktywistów Anna Gieniusz-Kłubowicz.
Człowiek Lasu stanie przed sądem za pomoc na granicy z Białorusią
Przed sądem ma się skończyć też sprawa innego aktywisty, który niecały miesiąc temu, żeby pomóc, wjechał do strefy objętej zakazem przebywania. - W interwencji do 40-dniowego dziecka na bagnach, gdzie mnie zatrzymali, odmówiłem przyjęcia mandatu - mówi aktywista Mariusz Kurnyta, ps. Człowiek Lasu.
- Wszystkim osobom, które łamią zasady prawa, Straż Graniczna, jeżeli ma do tego kompetencje, wystawia mandat – wskazuje ppor. Anna Michalska z Komendy Głównej Straży Granicznej.
Wiemy, że ta grupa uchodźców jest bezpieczna w Polsce, a aktywista zamierza przed sądem udowodnić swoją niewinność. - Po prostu pomoc jest legalna - podkreśla Mariusz Kurnyta.
Uchodźcy wciąż próbują się przedostać do Polski z terenów Białorusi
Przy granicy ciągle są ludzie ściągnięci tam przez reżim Łukaszenki i wykorzystani do jego politycznej rozgrywki z Zachodem. Grupa Granica mówi między innymi o grupie z 16-latkiem z Jemenu. Są po białoruskiej stronie. - To są osoby, które zgłaszały, że od pięciu dni są pozbawione wody i jedzenia – zwraca uwagę Maria Czuchnowska z Grupy Granica.
Lekarz z grupy aktywistów mógł spróbować porozmawiać z 16-letnim chłopakiem tylko przez telefon. - Były prośby o reakcje na bodźce, sprawdzanie reakcji źrenic. Powiedział, że osoba ta jest w stanie absolutnie nadającym się do szpitala - dodaje Maria Czuchnowska.
Straż Graniczna przekazała, że o pomoc medyczną poprosiła białoruskie służby, obserwowała też miejsce, w którym jest grupa, używając drona. - Służby białoruskie pojechały w to miejsce. Zaobserwowaliśmy, że czwórka tych osób wstała i poszła ze służbami białoruskimi dobrowolnie - mówi ppor. Anna Michalska. Ale Maria Czuchnowska z Grupy Granica twierdzi, że 16-latek nadal jest przy granicy.
Raport Amnesty Internetional o sytuacji na granicy z Białorusią
To, co dzieje się przy tej granicy, po polskiej stronie, opisali badacze z Amnesty International w raporcie zatytułowanym "Witamy w Guantanamo", bo tak mieli zwracać się do uchodźców strażnicy w strzeżonym ośrodku w Wędrzynie.
- Amnesty International bardzo wyraźnie mówi o naruszaniu praw człowieka na polsko-białoruskiej granicy, ale także w ośrodkach dla cudzoziemców – wskazuje dyrektorka Amnesty International w Polsce Anna Błaszczak-Banasiak.
Mowa między innymi o przeludnionych ośrodkach, poniżającym traktowaniu cudzoziemców i wreszcie o wywózkach z powrotem na Białoruś.
- To jest stek bzdur, w ogóle niepotwierdzonych. Wielokrotnie zapraszaliśmy przedstawicieli Amnesty International, aby z nimi porozmawiać, przedstawić nasze procedury. Za każdym razem niestety odmawiali - przekonuje rzeczniczka SG.
Tej wersji zaprzecza Amnesty International. Organizacja przekazała nam, że Straż Graniczna nie zgodziła się na żadną formę współpracy przy raporcie.
Według autorów raportu, tylko w zeszłym roku, polskie władze "arbitralnie zatrzymały" niemal dwa tysiące osób ubiegających się o status uchodźcy.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Monika Celej, asty/ tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24