O sytuacji na polsko-białoruskiej granicy mówił w "Faktach po Faktach" rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek. Przekazał, że zwrócił się do szefa polskiego MSZ "z prośbą o rozważenie tego, aby polskie placówki dyplomatyczne w krajach, gdzie funkcjonują tak zwane białoruskie biura podróży, podjęły działalność, wspólnie z lokalnymi organizacjami społecznymi, w celu ostrzeżenia ludzi przed tym, aby nie angażować się w tego typu podróże".
Rzecznik praw obywatelskich powiedział w "Faktach po Faktach", że niewątpliwie do sytuacji na wschodniej granicy Polski doprowadziła działalność Białorusi. Poinformował, że wystąpił do polskiego ministra spraw zagranicznych "z prośbą o rozważenie tego, aby polskie placówki dyplomatyczne w krajach, gdzie funkcjonują tak zwane białoruskie biura podróży, podjęły działalność, wspólnie z lokalnymi organizacjami społecznymi, w celu ostrzeżenia ludzi przed tym, aby nie angażować się w tego typu podróże".
Dodał, że "jest to, z tego, co można zaobserwować, zorganizowana działalność polegająca na obiecywaniu tym ludziom, że zostaną oni doprowadzeni do granicy z Polską, a następnie przewiezieni w sposób zgodny z prawem do Niemiec".
- To z czym mamy do czynienia, to jest dramatyczny efekt tego typu praktyk. Uważam, że to, co my jako Polska możemy zrobić, to są też, przy wykorzystaniu polskich placówek dyplomatycznych, próby ostrzegania tych ludzi, żeby się nie dali wmanewrować w tę działalność Republiki Białorusi - dodał Wiącek.
Pytany, czy dostał odpowiedź, powiedział, że jeszcze nie, ale, jak zaznaczył, to jest wystąpienie sprzed kilku dni.
Wiącek: to nadmierne ograniczenie wolności mediów
Wiącek mówił w TVN24, że w zeszły czwartek i piątek przebywał w strefie stanu wyjątkowego. Pytany, co tam zobaczył, powiedział, że "jest związany ograniczeniami w zakresie dostępu do informacji publicznej i przepisy regulujące stanu wyjątkowego nie pozwalają mu na to, żeby te informacje ujawniać".
Na uwagę że dziennikarze nie mają żadnego dostępu do informacji, powiedział, że w jego ocenie "to jest nadmierne ograniczenie wolności mediów". Przypomniał, że występował w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego. Zauważył, że na Litwie i Łotwie, gdzie również wprowadzono stan wyjątkowy, istnieje system przepustek dla przedstawicieli mediów. - Wystąpiłem do pana premiera o rozważenie tego, czy w Polsce nie dałoby się wprowadzić tego typu rozwiązania - mówił. Zaznaczył, że nie dostał jeszcze odpowiedzi. Przekazał, że stosowne wystąpienia skierował także w sprawie dopuszczenia medyków, prawników i organizacji humanitarnych.
RPO: mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym
- Uważam, że w warunkach stanu wyjątkowego nie ma bezwzględnej konieczności, żeby na przykład korzystać wyłącznie z publicznej służby zdrowia. Istnieje bardzo dużo profesjonalnych wolontariuszy, lekarzy, którzy są gotowi w każdej chwili świadczyć pomoc. Oni mogą w tej chwili świadczyć tę pomoc wyłącznie w obszarach nieobjętych stanem wyjątkowym - mówił Wiącek.
- Podczas mojej wizytacji towarzyszyli mi medycy z Polskiego Czerwonego Krzyża i z dużym uznaniem chciałbym się odnieść do ich pracy i do ich poświęcenia. Przedstawiciele PCK byli przepuszczani na teren objęty stanem wyjątkowym - dodał.
RPO powiedział, że "bez wątpienia mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym". - To mogę powiedzieć bez żadnych zastrzeżeń - dodał.
Odniósł się także do stosowania procedury push back, która polega na zawracaniu migrantów na granicę. Podkreślił, że już kilkakrotnie występował ze stanowiskiem, że "zawrócenie na granicę osób, które się przedostały na terytorium Polski, jest niedopuszczalne, niezgodne z prawem międzynarodowym". Powiedział, że "sam nie był świadkiem żadnego push backu".
Stan wyjątkowy
Od 2 września na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy. Nie mają tam wstępu między innymi dziennikarze i aktywiści z organizacji pozarządowych. Wszystkie dostępne informacje pochodzą od Straży Granicznej i przedstawicieli władzy.
Stan wyjątkowy, początkowo wprowadzony na 30 dni, został przedłużony od 1 października o następne 60 dni. Według rządzących kryzys migracyjny na granicy jest spowodowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Działania Białorusi nazywają "wojną hybrydową wobec Polski".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24