Brutalność policji jest efektem bezprawności działań policji i zachęcania do tej bezprawności, przyzwolenia na bezkarność - mówiła w "Kropce nad i" w TVN24 jedna z liderek Strajku Kobiet Marta Lempart, odnosząc się do działań mundurowych podczas sobotniego protestu. Pytana, czy uważa, że powinno odbyć się referendum w sprawie prawa aborcyjnego, odpowiedziała, że ono "już się odbyło na ulicach i odbywa się teraz".
W sobotę z okazji 102. rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych w całej Polsce odbyły się manifestacje Strajku Kobiet. Największa demonstracja pod hasłem "Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry" odbyła się w stolicy. Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba z Solidarnej Polski przekazał w poniedziałek, że złożył zawiadomienie do prokuratury w związku z zachowaniem Lempart podczas protestu. W zawiadomieniu, które opublikował na Twitterze, czytamy, że "28 listopada 2020 r. w Warszawie, w okolicach Pl. Konstytucji około godz. 16.30 p. Marta Lempart znieważyła funkcjonariuszy publicznych poprzez oplucie oraz używanie wobec nich słów wulgarnych podczas i w związku z pełnieniem przez policjantów obowiązków służbowych".
"Policja, całkowicie wykonując rozkazy polityczne, zrezygnowała z przestrzegania prawa"
Do działań policji w czasie sobotniej manifestacji Lempart odniosła się w poniedziałek w "Kropce nad i" w TVN24. Oceniła, że "brutalność policji jest efektem bezprawności działań policji i zachęcania do tej bezprawności, przyzwolenia na bezkarność". - To, co widzieliśmy, to była przemoc policyjna, szczególnie ci ludzie, którzy byli zamknięci w kotle na (ulicy - red.) Waryńskiego i byli gonieni z pałami, gazowani. Zresztą, jak wiemy, doszło wtedy do wtargnięcia na teren Politechniki Warszawskiej, o czym dzisiaj wypowiedział się rektor politechniki - zwracała uwagę.
- Policja, całkowicie wykonując rozkazy polityczne, zrezygnowała z przestrzegania prawa - oceniła.
Lempart: referendum w sprawie aborcji już się odbyło na ulicach i odbywa się teraz
Lempart była także pytana, czy Strajk Kobiet chce, aby odbyło się ogólnopolskie referendum w sprawie prawa aborcyjnego. - Nie, absolutnie nie, nie w sprawach praw człowieka. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy potrzebna jest kampania referendalna, bo nie wiadomo, jakie jest nastawienie społeczne. Czyli trzeba ludzi przekonać i wtedy kampania referendalna jest tak naprawdę clou - powiedziała.
Jej zdaniem polskie społeczeństwo jest w większości za legalizacją aborcji.
Jak oceniła, "otwieranie sprawy referendum to jest uśmiech w stronę Ordo Iuris, Kościoła i w stronę PiS-u, żeby rzucili wszystkie środki na to, żeby wszystkie te efekty (protestów - red.) odwrócić, żeby przywrócić zakaz aborcji".
Dodała, że referendum "już się odbyło na ulicach i się odbywa teraz".
"Wygląda na to, że najodważniejsze w Polsce są nastolatki, kobiety, młodzież i osoby wychodzące na ulice"
Lempart odniosła się także do sytuacji z sobotniego protestu. W mediach społeczenościowych został udostępniony film, na którym liderka Strajku Kobiet mówi do policjantów: "Macie postępować zgodnie z prawem i odmawiać wykonania rozkazu tego gnoja Kaczyńskiego. Bo on nie ma nic wspólnego z prawem. Znajdzie się jeden odważny w tej groźnej formacji, co ma broń? Jeden ku..., który nie jest tchórzem, służącym Kaczyńskiemu? Znajdzie się jeden czy nie? Bo na razie wygląda, że to my jesteśmy odważne. Chociaż nie mamy broni" .
Była pytana, jak należy interpretować słowa o broni.
- Na pewno niczego takiego nie powiedziałam. Powiedziałam: "czy znajdzie się jeden odważny policjant w całej Polsce, który powie, że chciałby, żeby policja w Polsce była państwowa, a nie partyjna". Pytanie jest takie, czy się znajdzie jeden odważny. Cały czas na to liczę. Siedem tysięcy służy w prewencji, a w Polsce jest o wiele więcej policjantów. Nie znalazł się żaden odważny, który powiedziałby: "tych rozkazów nie należy wykonywać, należy odmawiać wykonania tych rozkazów" - mówiła.
- Czyli wygląda na to, że najodważniejsze w Polsce są nastolatki, kobiety, młodzież i osoby wychodzące na ulice. Nie policjanci. I jest to dla mnie osobiście bardzo przykre, że nie znalazł się ani jeden odważny, który powiedziałby głośno o tym, o czym mówię ja - że zgodnie z przepisami ustawy o policji należy odmawiać wykonania bezprawnych rozkazów i że nie znalazł się ani jeden odważny, który by to zrobił. To, co było widać w sobotę, to jest krzyk rozpaczy, że nie ma ani jednego - tłumaczyła Lempart.
Lempart: absolutnie na nikogo nie plułam, byłam w maseczce
Lempart odniosła się także do treści zawiadomienia do prokuratury, jakie złożył wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. W piśmie do śledczych polityk napisał, że przedstawicielka Strajku Kobiet "znieważyła funkcjonariuszy publicznych poprzez oplucie oraz używanie wobec nich słów wulgarnych podczas i w związku z pełnieniem przez policjantów obowiązków służbowych".
- Nie obrażałam policjantów. Ludzie krzyczą z rozpaczy, widząc bezprawie. Oni nie obrażają policjantów, oni obrażają funkcjonariuszy w policyjnych mundurach, wypełniających bezprawne rozkazy (Jarosława - red.) Kaczyńskiego. Oczywiście nikogo nie oplułam - mówiła.
- Dwadzieścia razy prosiłam tego funkcjonariusza o podanie mi imienia, nazwiska i numeru służbowego, który miał obowiązek mi podać, wykonując czynności. Ten funkcjonariusz próbował mnie tak naprawdę skorumpować - powiedzieć, że będę tą osobą, która nie będzie spisana, że zostanę wypuszczona, że będę miała ten przywilej nie zostać zamkniętą, że nie będę w kotle. To już jest obrzydliwe zachowanie - opowiadała.
Odnosząc się do zarzutu o oplucie policjanta, odparła: - Absolutnie na nikogo nie plułam, byłam w maseczce. - Jeżeli to w ogóle by mi się przydarzyło, to pewnie splunęłabym im pod nogi - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24