Policjanci weszli na teren politechniki podczas protestów. "Incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia"

warynskiego ucieczka przez plot
Protestujący przechodzą przez płot, żeby wydostać się z policyjnej blokady
Źródło: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl
Podczas sobotniego protestu policjanci weszli na teren Politechniki Warszawskiej. Władze uczelni oświadczyły, że działania funkcjonariuszy były nieuprawnionym wtargnięciem. "Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem, bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad" - przekazała rzeczniczka uczelni Izabela Koptoń-Ryniec. Do sprawy odniósł się również rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Sobotnią demonstrację w 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych rozpoczęło przemianowanie ronda Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Potem uczestnicy ruszyli w stronę placu Konstytucji, ale pochód blokowali policjanci i radiowozy, uniemożliwiając przejście środkiem jezdni. Protestujący omijali policjantów chodnikiem. Próbowali dotrzeć przed siedzibę MSWiA przy Batorego, ale zostali zablokowani.

Na ulicy Waryńskiego policja zaczęła otaczać uczestników kordonem. Jak relacjonował Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl, funkcjonariusze ustawili się początkowo odcinając północny i południowy wlot ulicy oraz jej wschodnią stronę. Od zachodu drogę odgradzał płot parkingu, za którym znajduje się Wydział Inżynierii i Chemii Procesowej Politechniki Warszawskiej. - Część osób zaczęła wykorzystywać dziury w płocie, by uciec przed policją w stronę Pola Mokotowskiego. Wtedy do akcji wkroczyły kolejne oddziały, które odcięły wyrwy w płocie i weszły też na teren parkingu i wydziału. Ci, którzy nie zdążyli stamtąd uciec, zostali otoczeni i spisani - mówił nasz reporter.

"Oddział wtargnął na teren Politechniki Warszawskiej"

O tej sytuacji napisał też w niedzielę Studencki Komitet Antyfaszytowski. "W dniu wczorajszym, pośród wielu naruszeń prawa przez policję, znalazło się także naruszenie autonomii uczelni. Rozgrzany łapanką wobec demonstrantów oddział prewencji Komendy Stołecznej Policji wtargnął na teren Politechniki Warszawskiej. Policja nie uzyskała zgody rektora i nie reagowała na protesty strażników - biegała po kampusie jak po poligonie, gazując i pałując pokojowo protestujące osoby" - czytamy we wpisie na Facebooku.

"To groźny precedens, który przywodzi na myśl 1968 rok. Autonomia uczelni to jeden z ważnych bezpieczników, chroniących nas przed terrorem policyjnego państwa. Oferujemy rektorowi Jego Magnificencji profesorowi Krzysztofowi Zarembie pełne wsparcie w dociekaniu sprawiedliwości w tej sprawie. Jako społeczność studentów Warszawy, domagamy się oficjalnych przeprosin i wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych naruszeń przez komendanta policji Jarosława Szymczyka" - dodano.

"Gdy funkcjonariusze zostali poinformowani, że jest to teren uczelni, opuścili plac"

O odniesienie się do tej sytuacji poprosiliśmy Komendę Stołeczną Policji. Zapytaliśmy, czy KSP otrzymała zgodę rektora Politechniki Warszawskiej na wejście na teren uczelni oraz co było jego powodem. - W tym przypadku mamy do czynienia z działaniami dynamicznymi policjantów. W czasie gdy funkcjonariusze zostali poinformowani, że jest to teren uczelni, opuścili plac - poinformował tvnwarszawa.pl rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.

- Funkcjonariusze ci nie pełnią na co dzień służby w Komendzie Rejonowej Policji Warszawa 1. Oznacza to, że najzwyczajniej w świecie nie muszą oni znać topografii miasta - zauważył rzecznik KSP w rozmowie z PAP.

Dodał też, że policja szanuje "autonomię każdej uczelni, w tym Politechniki Warszawskiej". - Tym bardziej że wśród naszych funkcjonariuszy również są jej absolwenci, wykonujący wzorowo swoje zadania - podkreślił.

"Takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad"

Politechnika Warszawska wydała w poniedziałek oświadczenie w sprawie sobotnich wydarzeń. Przypomniała w nim, że konstytucja gwarantuje uczelniom wyższym autonomię na zasadach określonych w ustawie o szkolnictwie wyższym i nauce. "Zapisy tej ustawy mówią, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni wyłącznie w dwóch przypadkach: na wezwanie rektora lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej. Według naszej wiedzy nie zachodziła żadna z tych okoliczności, czyli incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia" - podkreślono.

"Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem, bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad. Dlatego Rektor skierował do Komendanta Stołecznego Policji pismo wzywające do przedstawienia okoliczności podjęcia przez służby akcji na terenie Uczelni, wyjaśnienia przyczyn incydentu i do zapewnienia, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych zdarzeń" - czytamy w piśmie przekazanym nam przez rzeczniczkę PW Izabelę Koptoń-Ryniec.

Pytania o interwencję policji

Pytania do ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie sobotniej interwencji policji skierowała w poniedziałek posłanka Lewicy Wanda Nowicka. "Gwarantowana przez konstytucję autonomia uczelni to jeden z fundamentów demokratycznego państwa prawnego" - podkreśliła w interpelacji.

Posłanka prosi o wyjaśnienie, "dlaczego funkcjonariusze wtargnęli na teren Politechniki i nie reagowali na protesty strażników uczelni", kto wydał rozkaz do tej interwencji i jaka była podstawa prawna tego działania, czy policjanci świadome złamali zasadę autonomii uczelni, czy ktokolwiek poniesie konsekwencje tej sytuacji oraz czy rektor PW otrzyma oficjalne przeprosiny.

Czytaj także: