Z okazji Święta Niepodległości w czwartek przez Warszawę przeszedł marsz narodowców, który w tym roku miał charakter państwowy. Jego przebieg w "Faktach po Faktach" komentował prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Jak ocenił, "najsmutniejsze jest to, że dzisiaj rządzący postanowili oddać Święto Niepodległości elementom skrajnym, nacjonalistycznym".
Trasa marszu przebiegała od ronda Dmowskiego do ronda de Gaulle'a, Alejami Jerozolimskimi i dalej przez most i aleję Poniatowskiego w okolice Stadionu Narodowego. Finałem wydarzenia było złożenie wieńców przed popiersiem Ignacego Jana Paderewskiego przy wejściu do Parku Skaryszewskiego.
- Ten marsz zaliczał się do najbezpieczniejszych, które odbywały się od lat - ocenił po zakończeniu zgromadzenia rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak. - Nic nas praktycznie nie zaskoczyło, jeśli chodzi o wydarzenia, które budziły najwięcej emocji. Ciężko doszukiwać się przypadków negatywnych na całej trasie marszu - zaznaczył.
Trzaskowski: rządzący postanowili oddać święto elementom skrajnym, nacjonalistycznym
W czwartkowych "Faktach po Faktach" przebieg marszu komentował prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Jak ocenił, "najsmutniejsze jest to, że dzisiaj rządzący postanowili oddać Święto Niepodległości elementom skrajnym, nacjonalistycznym". - Dzisiaj wystarczyło posłuchać pana [Roberta - przyp. red.] Bąkiewicza, pana [Roberta - red.] Winnickiego, tego, co nam dzisiaj opowiadali, i zadać sobie pytanie: czy to jest rzeczywiście treść, którą rządzący chcą się dzielić z Polkami i z Polakami? - mówił gość TVN24.
Jak dodał, władze "na dwa dni przed samą uroczystością wzięły za to odpowiedzialność". - To jest absolutnie niebywałe, że zamiast od miesięcy organizować wspólne obchody, zadbać o to, by miały odpowiednią oprawę, żeby padły na tych obchodach słowa, z którymi większość Polek i Polaków się zgadza, to dopuszcza się do tego właśnie te elementy skrajne, które dzisiaj mówiły o wojnie ze strony Niemiec, ze strony Rosji, które opowiadały niestworzone rzeczy o Unii Europejskiej - podkreślał Trzaskowski.
W jego ocenie "tak niestety robi PiS". - Funduje tego typu organizacje, które głoszą skrajne hasła, bo po części się z nimi zgadza, a poza tym ma gwarancję, że oni mogą powiedzieć te rzeczy, których być może niektórym ministrom nie wypada - dodał prezydent Warszawy.
CZYTAJ TAKŻE: "Ten obrazek rokrocznie idzie w świat". Publicyści komentują przebieg marszu narodowców
Trzaskowski: władza rzuca koło ratunkowe nacjonalistom
Zdaniem Trzaskowskiego "przede wszystkim niebywałe jest to, że ministrowie Rzeczpospolitej podważają wyroki sądowe". - Niebywałe jest to, że prokurator generalny, który powinien stać na straży prawa, jasno wzywa do nieposłuszeństwa obywatelskiego. Ten człowiek, który próbuje zdeptać konstytucję, który depcze niezależne instytucje, on ma czelność coś takiego powiedzieć - powiedział prezydent Warszawy.
- Co na końcu robi władza? Rzuca koło ratunkowe nacjonalistom i narodowcom, i próbuje uratować te obchody, oddając im je we franczyzę. I to jest niebywałe - dodał gość "Faktów po Faktach".
Trzaskowski: narodowcy posługują się taką poetyką, która obraża nas wszystkich
Rafał Trzaskowski zwracał uwagę, że "Robert Bąkiewicz pokazuje plakat zapraszający na marsz narodowy, który przypomina obwieszczenia z czasów II wojny światowej, obwieszczenia, którymi hitlerowcy obwieszczali warszawiankom śmierć naszych współobywateli". - Narodowcy posługują się taką poetyką, która obraża nas wszystkich. Firmuje to minister, który odpowiada za kombatantów. Firmuje to rząd PiS-u, a przecież jest to policzek wymierzony wszystkim kombatantom i represjonowanym, żeby w takiej poetyce zapraszać na Marsz Niepodległości - podkreślał prezydent Warszawy.
- Warszawa jest miejscem, w którym każdy kamień, każda kamienica jest uświęcona krwią ludzi, którzy walczyli z systemami totalitarnymi. Nie ma miejsca na tego typu zachowania, nie ma miejsca na tego typu hasła, wypowiedzi, które słyszeliśmy. A politycy PiS-u się nagle wszyscy schowali, ich tam nie ma - powiedział Trzaskowski.
Jak zwracał uwagę prezydent stolicy, "policja musiała wygrodzić cały teren, tak jakby miało się tam pojawić nie wiadomo ilu oficjeli, a politycy PiS jak zwykle uciekli, bo oni w takich sytuacjach tchórzą". - I oddali to święto narodowe w organizację ludziom, którzy nigdy czegoś takiego organizować nie powinni - dodał.
Marsz miał charakter państwowy
Marsz narodowców to inicjatywa stowarzyszenia Marsz Niepodległości, którym kieruje Robert Bąkiewicz. Urząd miasta stołecznego nie zarejestrował jednak jego marszu, ponieważ uprzedziła go grupa 14 Kobiet z Mostu, która wcześniej zgłosiła wydarzenie na tej samej trasie. Warszawscy urzędnicy tłumaczyli też odmowę rejestracji marszu narodowców jako wydarzenia cyklicznego tym, że nie spełnia ustawowego warunku odbywania się w danym miejscu co najmniej trzy lata z rzędu. Prezydent Trzaskowski przypominał, że zeszłoroczny marsz co prawda odbył się, ale był nielegalny.
Decyzję prezydenta Warszawy skorygował wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Miasto poszło do sądu, który przyznał mu rację. Skutku nie przyniosło także odwołanie wojewody, bo w apelacji wyrok utrzymano. Na nic zdały się także interwencje prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Robert Bąkiewicz zapewniał, że marsz i tak się odbędzie, jest poszukiwana odpowiednia formuła prawna.
Dwa dni przed 11 listopada z pomocą przyszło państwo w osobie Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zdecydował on, że marsz będzie miał charakter państwowy. Mimo to nie zdecydowali się w nim wziąć udziału prezydent ani premier, o czym informowali ich współpracownicy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24