Mobilizacja w policji, usunięte materiały budowlane, ławki, kosze i stojaki rowerowe. Do tego wygrodzona trasa. W czwartek przez Warszawę przeszedł marsz narodowców, który w tym roku miał charakter państwowy. Stołeczna komenda podsumowała: był to jeden z najspokojniejszych marszów od lat.
Trasa przebiegała od ronda Dmowskiego do ronda de Gaulle'a, Alejami Jerozolimskimi i dalej przez most i aleję Poniatowskiego w okolice Stadionu Narodowego. Choć marsz ruszył dopiero o godzinie 13, przygotowania widać było od samego rana - wzdłuż trasy postawiono barierki, wyłączono też ruch kołowy, a w poprzek Marszałkowskiej zostały ustawione betonowe zapory.
Przed godziną 11 przy Rotundzie rozpoczęła się manifestacja zorganizowana pod hasłem "No pasarán: Polska otwarta, kolorowa, niepodległa, przeciw faszyzmowi", która została zarejestrowana przez Kolektyw No pasarán. Mieli flagi w kolorach tęczy, w barwach narodowych i UE. Z relacji reportera TVN24 wynikało, że zostali jednak usunięci siłą przez policję. - Wynieśli ich z ronda, siłowo zostali usunięci przejściami podziemnymi dalej w stronę pawilonu Cepelii i placu Konstytucji - mówił Jan Piotrowski.
Około godziny 13 prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz dał hasło do ustawienia kolumny marszu. Rondo zaczęło wypełniać się uczestnikami zgromadzenia. Odśpiewali hymn państwowy, po czym rozpoczęło się przemówienie Bąkiewicza. Na wstępnie podziękował Janowi Józefowi Kasprzykowi, szefowi Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, który oficjalnie jest organizatorem wydarzenia. W trakcie przemówienia nawiązał też do sytuacji na granicy z Białorusią.
Tuż przed godziną 14 niewielka grupa z Bąkiewiczem na czele, ruszyła z ronda Dmowskiego w kierunku Stadionu Narodowego. Na przodzie ustawiły się też grupy rekonstrukcji historycznej odtwarzające polską husarię oraz wojskowych z okresu II wojny światowej. Kilka minut później wystartowali również pozostali uczestnicy marszu. Wśród nich znaleźli się między innymi były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz oraz członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Krzysztof Wyszkowski, w PRL działacz opozycji demokratycznej. Natomiast obok prezesa stowarzyszenia Marsz Niepodległości, szli między innymi: prezes węgierskiej partii Nasz Dom László Toroczkai, poseł Konfederacji Robert Winnicki, dyrektor Gabinetu Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Wojciech Lesiak i wspominany Jan Józef Kasprzyk.
Około godziny 15.30 marsz dotarł do Ronda Waszyngtona i Stadionu Narodowego. Demonstranci zgromadzili się przed sceną, na której odbył się koncert i z której przemawiali organizatorzy wydarzenia. Finałem było złożenie wieńców przed popiersiem Ignacego Jana Paderewskiego przy wejściu do Parku Skaryszewskiego. Po godzinie 16 wydarzenie dobiegło końca. Według organizatorów wzięło w nim udział ponad 100 tysięcy osób.
- Ten marsz zaliczał się do najbezpieczniejszych, które odbywały się od lat - ocenił po zakończeniu zgromadzenia rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak. - Nic nas praktycznie nie zaskoczyło, jeśli chodzi o wydarzenia, które budziły najwięcej emocji. Ciężko doszukiwać się przypadków negatywnych na całej trasie marszu - zaznaczył.
Poinformował również, że są osoby zatrzymane. - Podamy aktualną liczbę po zakończeniu czynności. Na tę chwilę jest to poniżej 10 osób zatrzymanych – mówił. Przed południem kilka takich osób zatrzymano między innymi za posiadanie narkotyków. Dodał przy tym, że nie brakowało incydentów, które są aktualnie analizowane przez policję.
Marczak odniósł się także do kontrmanifestacji antyfaszystowskiej, której uczestnicy siłą zostali usunięci z ronda przez policję. Wskazał, że pomimo tego, że policjanci z zespołu antykonfliktowego prowadzili z nimi rozmowy i wskazywali bezpieczne miejsce na manifestację oddalone około 100 metrów dalej, osoby te nie chciały zejść z ronda. - Rozmowy nie przyniosły żadnych skutków, co więcej, mówili oni, że chcą wziąć udział w zgromadzeniu państwowym, ale to była tylko taka forma drwin. Dzisiaj to bezpieczeństwo było najważniejsze, dlatego w pewnym momencie podjęta była decyzja dotycząca ewakuacji tych osób z ronda - wyjaśnił. Zastrzegł, że nie zostały one zatrzymane.
Choć atmosfera marszu była dość spokojna, nie zabrakło incydentów. W trakcie spalono między innymi baner z portretem Donalda Tuska i flagę Niemiec. Uczestnicy nieśli symbole o charakterze nacjonalistycznym, między innymi celtyckie krzyże czy ONR-owskie falangi. Na marszu pojawili się także działacze włoskiego skrajnie nacjonalistycznego ruchu Forza Nuova. Słychać było hasła o charakterze antyimigranckim i anty-LGBT. Na wiadukcie mostu Poniatowskiego uczestnicy powiesili zaś plakat z wizerunkiem łysego prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego i podpisem "I co? Łyso?".
Na tym kończymy dzisiejszą relację. O szczegółach czwartkowych wydarzeń i uroczystości pisaliśmy w tvnwarszawa.pl i tvn24.pl.
Komenda Stołeczna Policji zapowiada, że wkrótce zostanie przywrocony ruch kołowy w Alejach Jerozolimskich.
Ruch tramwajowy przywrócono też w Alejach Jerozolimskich. Składy inii 7, 9, 22, 24 i 25 kursują mostem Poniatowskiego.
Zarząd Transportu Miejskiego podaje, że jest zgoda na włączenie sieci trakcyjnej na Marszałkowskiej. Oznacza to, że tramwaje linii 4, 15, 18 i 35 wracają na trasy podstawowe.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak podsumował marsz narodowców pod kątem bezpieczeństwa. - Zdecydowana większość osób zachowywała się bezpiecznie, ale prowokacji nie brakowało, zarówno ze strony osób, które przyszły na marsz, jak i osób, które na tym marszu nie chciały być, tylko ich celem było sprowokowanie uczestników marszu - powiedział Marczak.
- Ten marsz zaliczał się do najbezpieczniejszych, które odbywały się od kilkunastu lat - ocenił rzecznik KSP.
Rzecznik KSP o kontrmanifestacji przed marszem narodowców
Polska Policja poinformowała na Twitterze, że nie odnotowała żadnych poważniejszych incydentów w trakcie marszu narodowców.
Trwa przywracanie ruchu na kolejnych ulicach sąsiadujących z trasą marszu. Jak podawał Zarząd Transportu Miejskiego, przejezdne są już między innymi Wisłostrada, aleja Waszyngtona, aleja Zieleniecka, Francuska, Sokola, plac Konstytucji, Kruczkowskiego, Piękna, Aleje Ujazdowskie od Pięknej w stronę Mokotowa.
Zamknięte nadal pozostają m.in. Aleje Jerozolimskie.
Policja zapowiedziała, że o godzinie 18.00 odbędzie sie briefing rzecznika Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwestra Marczaka dotyczący zabezpieczenia Marszu Niepodległości.
Marsz narodowców dobiegł końca. Powoli wszyscy się rozchodzą z błoni Stadionu Narodowego.
Widok na rondo Dmowskiego i Pałac Kultury i Nauki, skąd o godzinie 13 wyruszył marsz
Most Poniatowskiego, przez który wcześniej przetaczał się tłum manifestujących, pustoszeje. Większość uczestników marszu dotarła już na błonia Stadionu Narodowego.
Uczestnicy marszu narodowców
Rafał Trzaskowski był pytany przez reportera TVN24, czy będzie reakcja prawna z jego strony w związku z plakatem, który zawisł na wiadukcie mostu Poniatowskiego. - Jeśli chodzi o transparenty, które mnie krytykują, to nie ma w nich nic złego, bo krytykować można każdą władzę. Każdy może tego typu plakaty nieść. Żyjemy w wolnym kraju - odpowiedział prezydent Warszawy.
Nawiązał jednak też do plakatu zapowiadającego marsz narodowców, na którym pojawił się komunikat w języku polskim i niemieckim - na wzór tych, które Niemcy rozwieszali w okupowanej Warszawie. Na stworzonej przez narodowców grafice pojawiło się nazwisko: "oberbuergermeister Tschaskovsky" (nadburmistrz Tschaskovsky - red.). - Jeśli się używa porównań do czasów okupacji, tak jak na tych plakatach, które Bąkiewicz pokazywał; gdzie się zaprasza na manifestacje szykując plakat, który przypomina obwieszczenie z czasów hitlerowskich niemieckiej okupacji, kiedy w ten sposób obwieszczano śmierć warszawianek i warszawiaków, to jest to skandal - ocenił.
Baner z podobizną prezydenta Warszawy
Na wiadukcie mostu Poniatowskiego uczestnicy marszu powiesili plakat z wizerunkiem prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego i podpisem "I co? Łyso?".
- Na razie jest spokojnie i bardzo się z tego cieszę, bo oczywiście jest pirotechnika, ale nie doszło do żadnego incydentu i mam nadzieję, że tak będzie do samego końca i nie powtórzą się sceny sprzed roku - ocenił dotychczasowy przebieg marszu w rozmowie z TVN24 prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Zaznaczył, że ubolewa, że legalne, wcześniej zarejestrowane manifestacje, nie odbyły się. Mowa tutaj o 14 Kobietach z mostu, które odwołały zgromadzenie "Niepodległa dla wsyzystkich". Organizatorki zdecydowały się na ten krok, mimo że ich zgromadzenie było legalnie zarejestrowane przez stołeczny ratusz.
- A przede wszystkim ubolewam nad tym, że rządzący nie wzięli odpowiedzialności za tę manifestację [marsz narodowców - red.] dwa czy trzy miesiące temu, żeby to spokojnie przygotować i nie oddawać wyłącznie narodowcom. Szkoda, że rządzący oddają 11 listopada elementom skrajnym i nacjonalistycznym - stwierdził prezydent stolicy.
Prezydent Trzaskowski o przebiegu marszu
Uczestnicy marszu gromadzą się na błoniach Stadionu Narodowego.
Uczestnicy marszu na Błoniach Stadionu Narodowego
Zasłonięte płachtami tęczowe flagi w kamienicach na Powiślu.
Marsz dotarł do Ronda Waszyngtona i Stadionu Narodowego. - Czoło marszu chwilowo stanęło na wysokości stadionu. Na rondo Waszyngtona bokami wchodzą pierwsi demonstranci - relacjonuje reporter Polskiej Agencji Prasowej idący z demonstracją.
Po chwili marsz ruszył na błonia Stadionu PGE Narodowego. Demonstranci gromadzą się przed sceną, na której ma odbyć się koncert i z której będą przemawiać organizatorzy wydarzenia.
Rondo zabezpiecza Żandarmeria Wojskowa, przy popiersiu Paderewskiego czeka kompania reprezentacyjna wojska z wieńcami.
Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Kasprzyk przed popiersiem Ignacego Jana Paderewskiego
Jak zauważył reporter TVN24 Sebastian Napieraj, w pewnym momencie w Alejach Jerozolimskich zrobiło się tak siwo, że nie można było dostrzec z odległości palmy na rondzie de Gaulle'a. - Warszawa pachnie dymem rac - gryzących, czasami niedających oddychać, tak to teraz czuć. Widać morze czerwonych flag, ale często też niepokojące symbole między innymi celtyckie krzyże, ONR-owskie falangi czy symbol nacjonalistyczny toporzeł. Widzieliśmy także czarną flagę ruchu skrajnie nacjonalistycznego z Włoch Forza Nuova - relacjonował Napieraj.
Zastrzegł, że hasła, które skandują uczestnicy marszu, raczej nie nadają się do cytowania: - Dotyczą agendy politycznej, można wprost powiedzieć - narodowej, nacjonalistycznej. Słychać dużo haseł o charakterze antyimigranckim, o charakterze anty-LGBT. A to wszystko odbywa się pod auspicjami państwa.
Marsz narodowców w Warszawie
Marsz narodowców na ulicach Warszawy w oku kamery reportera tvnwarszawa.pl.
W trakcie marszu spalono baner z portretem Donalda Tuska - informuje na Twitterze Bart Staszewski, reżyser, działacz społeczny oraz aktywista LGBT.
Na czele marszu żołnierze wszystkich rodzajów sił zbrojnych niosą dużą biało-czerwoną flagę. Uczestnicy zgromadzenia skandują hasła takie jak: "Niepodległość nie na sprzedaż", "Bóg, honor i ojczyzna" oraz "Duma, duma, narodowa duma".
Na niektórych balkonach w budynkach przy Alejach Jerozolimskich wywieszone są biało-czerwone flagi. Mieszkańcy tych lokali skandują hasła razem z uczestnikami marszu. W oknie jednego za mieszkań wisi tęczowa flaga.
Na razie nie doszło do żadnych poważnych incydentów.
W marszu bierze udział ponad 100 tysięcy osób - wynika z informacji przekazanych Polskiej Agencji Prasowej przez organizatorów zgromadzenia.
Marsz pod hasłem "Niepodległość nie na sprzedaż" przechodzi w kierunku Stadionu Narodowego
Marsz pod hasłem "Niepodległość nie na sprzedaż" przechodzi w kierunku Stadionu Narodowego
Czoło pochodu jest już za rondem de Gaulle'a, na wiadukcie mostu Poniatowskiego. Natomiast rondo Dmowskiego, gdzie startował marsz, opuszczają ostatni uczestnicy zgromadzenia.
Czoło pochodu na wiadukcie mostu Poniatowskiego
Wśród uczestników marszu fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej dostrzegł byłego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza oraz członka Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Krzysztofa Wyszkowskiego, w PRL działacza opozycji demokratycznej.
Antoni Macierewicz i Krzysztof Wyszkowski biorą udział w Marszu Niepodległości
Jak zauważyła Agata Adamek z TVN24, na czele marszu, obok prezesa stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza, idzie prezes węgierskiej partii Nasz Dom László Toroczkai.
Na zdjęciu widać również posła Konfederacji Roberta Winnickiego, dyrektora Gabinetu Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Wojciecha Lesiaka i szefa UdSKiOR Jana Józefa Kasprzyka.
Na czele marszu idzie m.in. Robert Bąkiewicz
Tegoroczny marsz przechodzi pod hasłem "Niepodległość nie na sprzedaż". Na czele zgromadzenia ustawiły się grupy rekonstrukcji historycznej odtwarzające polską husarię oraz wojskowych z okresu II wojny światowej.
Na czele pochodu ustawiły się grupy rekonstrukcji historycznej
Niewielka grupa z Robertem Bąkiewiczem na czele, ruszyła z ronda Dmowskiego w kierunku Stadionu Narodowego. Kilka minut później wystartowali również pozostali uczestnicy marszu.
Uczestnicy marszu czekają na start pochodu. Na czele kolumny ustawili się między innymi żołnierze Żandarmerii Wojskowej.
W trakcie przemówienia Bąkiewicz nawiązał do sytuacji na granicy z Białorusią. - Wiecie, kochani, że spotykamy się w wyjątkowej sytuacji. Ten marsz jest wyjątkowy, inny niż wszystkie inne. Dzisiaj nie ma sporów tylko wewnętrznych, dzisiaj są spory również zewnętrzne. Dzisiaj jest atak na polską granicę - powiedział.
Poprosił o brawa dla służb broniących granic Polski. - Dziękujemy! - skandowali uczestnicy zgromadzenia.
- Dzisiaj mamy ludzi, instytucje, które atakują i osłabiają państwo polskie. Widzimy to jak w soczewce. Mamy telewizje, które kłamią, oszukują Polaków, które grają na płytkich emocjach, które osłabiają państwo polskie. Nie ma na to naszej zgody. Mamy sądy, które anarchizują życie społeczne i polityczne, które wykonują - jak w latach 50. - polityczne dyspozycje. Oni nam mówią - ci nasi przeciwnicy - o konstytucji i praworządności. Na to się nie możemy zgodzić - mówił prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Przekonywał też, że Polska jest atakowana przez Rosję, wykorzystującą do tego celu Białoruś, a także przez Niemcy, które "wykorzystują instytucje unijne do odbierania nam suwerenności". - Drodzy rodacy, trwa wojna. Ona jest nie tylko na granicy, ale trwa wojna cywilizacji - przemawiał.
Uczestnicy marszu odpalili race na rondzie Dmowskiego.
Racowisko na marszu narodowców
Racowisko na marszu narodowców
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, tuż przed rozpoczęciem marszu grupa osób z tęczowymi flagami przedarła się przez barierki i dostała na trasę. Reporter agencji relacjonuje, że osoby te zostały otoczone przez policję i wypchnięte poza rondo.
Uczestnicy marszu odśpiewali hymn państwowy, po czym rozpoczęło się przemówienie Roberta Bąkiewicza. Na wstępnie podziękował Janowi Józefowi Kasprzykowi, szefowi Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, który oficjalnie jest organizatorem wydarzenia.
- Kilka minut temu prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz stanął na specjalnej platformie z nagłośnieniem i dał hasło do zapełnienia ronda i ustawienia kolumny marszu, która jest w tej chwili znajduje się na wysokości Rotundy - opisuje reporter TVN24 Jan Piotrowski.
Z jego relacji wynika też, że kontrmanifestanci, którzy wcześniej pojawili się w pobliżu ronda Dmowskiego, zostali usunięci siłą przez policję. - Była tu też niewielka kilkunastoosobowa kontrmanifestacja antyfaszystów, którzy mieli hasła sprzeciwiające się nacjonalizmowi i flagi tęczowe. Te osoby zostały usunięte, prawdopodobnie przez policjantów, byli też otoczeni grupą ludzi w pomarańczowych kamizelkach, czyli strażą marszu - relacjonuje Piotrowski.
- Ponieważ wszystko tutaj zostało zamknięte dla ruchu kołowego i pieszego, na przykład przejścia podziemne pod rondem Dmowskiego, to tamtędy policjanci ewakuowali tych kontrmanifestantów. Wynieśli ich, siłowo zostali usunięci właśnie przejściami podziemnymi dalej w stronę pawilonu Cepelii i placu Konstytucji - dodaje reporter TVN24.
Policja, która wcześniej pilnowała porządku przy barierkach znajduje się nieopodal trasy przemarszu. W bocznych ulicach przylegających do Alej Jerozolimskich zgromadzone są znaczne siły policyjne.
W okolicy ronda Dmowskiego zgromadzone są duże siły policyjne
Uczestnicy marszu trzymają w rękach biało-czerwone flagi oraz banery z nazwami miast: Szczecin, Włoszczowa, Lębork. Na torowisku stoi zapalona raca, przy której z flagą ręku fotografuje się mężczyzna. Policja nie podejmuje żadnych działań.
Na rondzie Dmowskiego stoi samochód ciężarowy z dźwigiem. Na uniesionym wysoko ramieniu zawieszone są wielkie głośniki. Są one przyozdobione flagami narodowymi, Roty Niepodległości i Straży Niepodległości. Z głośników o wielkiej mocy emitowane są pieśni patriotyczne.
Uczestnicy marszu gromadzą się na rondzie Dmowskiego
Aleje Jerozolimskie od strony Dworca Centralnego zaczynają powoli zapełniać uczestnicy marszu narodowców. Czoło pochodu dochodzi do ronda, które na razie jest obstawione metalowymi barierkami.
Na rondzie Dmowskiego gromadzi się coraz więcej osób. Trzymają banery z napisami takimi jak "Moją ojczyzną jest człowieczeństwo" czy "Nacjonalizm to nie patriotyzm". Widać duże siły policyjne i żandarmerię wojskową.
Uczestnicy marszu narodowców gromadzą się na rondzie Dmowskiego
W Ogrodzie Saskim pojawiły się stoiska z biało-czerwonym gadżetami. Mieszkańcy zmierzają tą drogą na plac Piłsudskiego na uroczystości z okazji Święta Niepodległości.
Jak informuje reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński, na całej trasie marszu wzdłuż Alej Jerozolimskich zostały ustawione barierki po jednej i drugiej stronie jezdni.
- Jestem na rondzie Dmowskiego i nie ma tu przejścia ze strony południowej na północną i odwrotnie. Nie można też skorzystać z przejść podziemnych. Na drugą stronę można dostać się dopiero przy Dworcu Centralnym - ostrzega nasz reporter.
Przy Rotundzie rozpoczęła się manifestacja zorganizowana pod hasłem "No pasarán: Polska otwarta, kolorowa, niepodległa, przeciw faszyzmowi", która została zarejestrowana przez Kolektyw No pasarán. Demonstranci przyszli z transparentami, na których są hasła, m.in.: "Nacjonalizm to nie patriotyzm", "Moją ojczyzną jest człowieczeństwo", "Nie dla faszyzmu", "Wolna Polska Kolorowa". Mają flagi w kolorach tęczy, w barwach narodowych i UE.
Grupę uczestników zgromadzenia otoczyła Straż Marszu. Jej członkowie w oliwkowych uniformach, maskach na twarzy ustawili się tyłem do protestujących. Rozwinęli wielkie płachty materiału zasłaniające protestujących.Obie grupy oddzieliła policja. Uczestniczący w obu zgromadzeniach wzywali nawzajem do spokoju.
Kontrmanifestację obstawiła straż marszu
Na chodnikach co kilkadziesiąt metrów stoją przenośne stragany z flagami, opaskami, kotylionami i biało-czerwonymi szalikami. Flagi narodowe umieszczono też na pojazdach komunikacji miejskiej.
Do marszu przygotowują się już jego organizatorzy. Straż marszu zbiera się przy namiotach ustawionych w Alejach Jerozolimskich na wysokości Pałacu Kultury i Nauki. Jak relacjonuje PAP, to głównie młodzi ludzie - część z nich w oliwkowych uniformach - szykują się do ochrony zgromadzenia. Przy Marszałkowskiej naprzeciw Domów Centrum zbiera się Młodzież Wszechpolska, która prowadzi rekrutację. Na stolikach stojących pod namiotami wyłożone są materiały promocyjne organizacji.
Choć marsz ruszy dopiero o godzinie 13, przygotowania do wydarzenia widać od samego rana. Wzdłuż trasy przemarszu postawiono barierki, wyłączono też ruch kołowy. W poprzek Marszałkowskiej zostały ustawione betonowe zapory. Przy metalowych barierach odgradzających trasę marszu znajdują się posterunki policji. Od czasu do czasu słychać wycie syren policyjnych samochodów.
Objazdami jeżdżą linie tramwajowe: 4, 7, 9, 15, 18, 22, 24, 35. Tramwaje jadące mostem Poniatowskiego w kierunku centrum przy rondzie Waszyngtona skręcają w aleję Zieleniecką i jadą w kierunku przystanku Ratuszowa-ZOO. Utrudnienia dotyczą licznych linii autobusowych: 107, 109, 111, 116, 117, 127, 128, 131, 158, 171, 175, 180, 222, 503, 507, 517, 518, 519, 520, 521, 522 oraz 525. Objazdy wytyczone są m.in. wciąż przejezdnym mostem Świętokrzyskim. W nocy ze środy na czwartek od godz. 2 na objazdy skierowano również niektóre nocne linie autobusowe.
Ruch kołowy od rana wyłączony jest na: ul. Marszałkowskiej na odcinku od pl. Konstytucji do ul. Świętokrzyskiej, Alejach Jerozolimskich na odcinku od ronda Czterdziestolatka do al. Poniatowskiego (w co wchodzi most Poniatowski), Nowym Świecie na odcinku od ul. Książęcej do ul. Świętokrzyskiej wraz z rondem de Gaulle'a, a także na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich z ulicą Kruczą.
Marsz to inicjatywa stowarzyszenia Marsz Niepodległości, którym kieruje Robert Bąkiewicz. Urząd miasta stołecznego nie zarejestrował jednak jego marszu, ponieważ uprzedziła go grupa 14 Kobiet z Mostu, która wcześniej zgłosiła wydarzenie na tej samej trasie. Warszawscy urzędnicy tłumaczyli też odmowę rejestracji marszu narodowców jako wydarzenia cyklicznego tym, że nie spełnia ustawowego warunku odbywania się w danym miejscu co najmniej trzy lata z rzędu. Prezydent Rafał Trzaskowski przypominał, że zeszłoroczny marsz co prawda odbył się, ale był nielegalny.
Decyzję prezydenta Warszawy skorygował wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Miasto poszło do sądu, który przyznał mu rację. Skutku nie przyniosło także odwołanie wojewody, bo w apelacji wyrok utrzymano. Na nic zdały się także interwencje prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Robert Bąkiewicz zapewniał, że marsz i tak się odbędzie, jest poszukiwana odpowiednia formuła prawna.
Dwa dni przed 11 listopada z pomocą przyszło państwo w osobie Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zdecydował on, że marsz będzie miał charakter państwowy. Mimo to nie zdecydowali się w nim wziąć udziału prezydent ani premier (informowali o tym ich współpracownicy).
Źródło zdjęcia głównego: TVN24