Z okazji Święta Niepodległości w czwartek przez Warszawę przeszedł marsz narodowców, który w tym roku miał charakter państwowy. Na antenie TVN24 jego przebieg komentowali publicyści. Wojciech Szacki z Polityki Insight zauważył, iż "szkoda, że państwo oddało najważniejsze święto organizacjom radykalnym". Roch Kowalski z RMF FM ocenił, że "ten obrazek rokrocznie idzie w świat". Będący na trasie marszu Patryk Michalski (Wirtualna Polska) przekazał, że "przez większość czasu było spokojnie, ale pojawiały się na przykład agresywne hasła w stosunku do osób, które miały na twarzy maseczki".
Trasa marszu przebiegała od ronda Dmowskiego do ronda de Gaulle'a Alejami Jerozolimskimi i dalej przez most i aleję Poniatowskiego w okolice Stadionu Narodowego. Finałem wydarzenia było złożenie wieńców przed popiersiem Ignacego Jana Paderewskiego przy wejściu do Parku Skaryszewskiego.
Szacki: szkoda, że państwo oddało najważniejsze święto organizacjom radykalnym
Na antenie TVN24 przebieg marszu komentowali publicyści. Wojciech Szacki z Polityki Insight przyznał, że "ma problem" z oceną tego wydarzenia.
- My co roku oglądamy mniej więcej to samo. Raz jest trochę barwniej, raz mniej barwnie, ale mniej więcej co roku widzimy ten sam rytuał w centrum Warszawy i co roku spotykamy się w podobnym gronie i podobne rzeczy mówimy, co jest dość przygnębiające - powiedział.
- Dla mnie dość ogólna refleksja jest taka, że szkoda, że państwo polskie tak skapitulowało i oddało najważniejszy dzień w roku, najważniejsze święto, organizacjom radykalnym - dodał Szacki. - Gdzie jest prezydent? Gdzie jest premier? Nie idą w tym marszu, nie jest to tak naprawdę marsz państwowy, nawet jeśli w ostatniej chwili PiS ten patronat państwowości nadał - powiedział, odnosząc się do decyzji w sprawie organizacji marszu narodowców.
"Ten obrazek rokrocznie idzie w świat"
Roch Kowalski z RMF FM odniósł się do przekazanych Polską Agencją Prasową danych organizatorów na temat frekwencji. Wynika z nich, że w marszu bierze udział ponad 100 tysięcy osób. - Jeżeli uczestników tego marszu jest więcej, to jest to także konsekwencja przyzwalania na to, żeby w debacie publicznej hasła homofobiczne się pojawiały i żeby za zachowania agresywne, hejterskie i dyskryminujące nie spotykały żadne kary - podkreślał.
- Jeżeli spojrzymy na postępowania prokuratorskie czy chociażby w sprawie wieszania portretów na szubienicach, czy w sprawach zgłaszanych z powodów mowy nienawiści skierowanej na przykład do środowiska LGBT, jeżeli spojrzymy na rozliczenia po ostatnim Marszu Niepodległości z ubiegłego roku, to wszystko wskazuje bezkarności i legitymizowanie tych postaw - dodał Kowalski. - Społeczeństwo się radykalizuje - wskazał.
Według publicysty "ten obrazek rokrocznie idzie w świat". - Z Polski raczej w ostatnich miesiącach nie dopływają pozytywne informacje na Zachód i Wschód. Jednak naszym zdecydowanie większym zmartwieniem niż to, jak zostanie odczytany marsz, jest kwestia praworządności, konfliktu z Brukselą i kwestia granicy. I tego, w jaki sposób spór o praworządność wpływa na to, jak Polska radzi sobie z tym kryzysem - dodał.
Michalski: dzisiejszą oznaką patriotyzmu mogłoby być to, że warto się zaszczepić
Patryk Michalski z Wirtualnej Polski, który szedł całą trasą marszu od momentu jego rozpoczęcia, powiedział, że jest bardzo zdziwiony, iż "polskie władze zdecydowały się wziąć pod swoje skrzydła bardzo dużą grupę różnorodnych osób, wśród których byli skrajni nacjonaliści".
- Te wszystkie hasła, które były dziś wykrzykiwane, antyunijne i antyamerykańskie, to są hasła, które padały na uroczystości państwowej. Jest to dla mnie coś absolutnie niezrozumiałego, że przez wiele lat rządów Prawa i Sprawiedliwości władze nie zdecydowały się zorganizować własnej odpowiedzi na te uroczystości narodowców, a wręcz dał im twarz państwa polskiego - mówił. - Myślę, że to jest dość smutne - dodał.
Michalski przyznał, że "w tłumie przez większość część marszu było dość spokojnie, ale pojawiały się na przykład agresywne hasła w stosunku do osób, które miały na twarzy maseczki". - Zastanawiam się, czy nie warto byłoby powiedzieć o tym, że dzisiejszą oznaką patriotyzmu mogłoby być to, że warto się zaszczepić i że tym samym ochronimy innych. Dlatego, że żyjemy w dość szczególnych czasach - mówił dziennikarz.
- I takiej odwagi rządzący nie mają - ocenił.
Marsz miał charakter państwowy
Marsz narodowców to inicjatywa stowarzyszenia Marsz Niepodległości, którym kieruje Robert Bąkiewicz. Urząd miasta stołecznego nie zarejestrował jednak jego marszu, ponieważ uprzedziła go grupa 14 Kobiet z Mostu, która wcześniej zgłosiła wydarzenie na tej samej trasie. Warszawscy urzędnicy tłumaczyli też odmowę rejestracji marszu narodowców jako wydarzenia cyklicznego tym, że nie spełnia ustawowego warunku odbywania się w danym miejscu co najmniej trzy lata z rzędu. Prezydent Rafał Trzaskowski przypominał, że zeszłoroczny marsz co prawda odbył się, ale był nielegalny.
Decyzję prezydenta Warszawy skorygował wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Miasto poszło do sądu, który przyznał mu rację. Skutku nie przyniosło także odwołanie wojewody, bo w apelacji wyrok utrzymano. Na nic zdały się także interwencje prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Robert Bąkiewicz zapewniał, że marsz i tak się odbędzie, jest poszukiwana odpowiednia formuła prawna.
Dwa dni przed 11 listopada z pomocą przyszło państwo w osobie Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zdecydował on, że marsz będzie miał charakter państwowy. Mimo to nie zdecydowali się w nim wziąć udziału prezydent ani premier, o czym informowali ich współpracownicy.
Źródło: TVN24