To, że sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o areszt jednej z osób, które są podejrzewane, nie może przesłaniać wielkiej pracy - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 szef MSWiA i minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, odnosząc się do sprawy Marcina Romanowskiego. - Sądzę, że prokuratura wyciągnie z tego wnioski, wystąpi do Rady Europy - dodał.
Prokuratura sformułowała wobec byłego wiceministra sprawiedliwości, polityka Suwerennej Polski Marcina Romanowskiego 11 zarzutów, w tym między innymi udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. W poniedziałek doszło do jego zatrzymania, we wtorek był wniosek o areszt. Do aresztu jednak nie trafił. - Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o moje tymczasowe aresztowanie w związku z faktem, że jako członkowi Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy przysługuje mi immunitet - powiedział w nocy z wtorku na środę Romanowski.
Szef MSWiA i minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak w środę w "Jeden na jeden" w TVN24 został zapytany, czy ma pretensje do prokuratury w tej kwestii. - Prokuratura wykonała ogromną pracę. 12 osób ma zarzuty, 3 osoby są w areszcie. Afera w Funduszu Sprawiedliwości, w moim przekonaniu, to jest jedna z największych afer po '90 roku, bo ludzie pracujący w Ministerstwie Sprawiedliwości podejrzewani są o dopuszczenie się wielkich nieuczciwości - powiedział.
Ocenił, że to, iż "sąd nie przychylił się wczoraj w nocy do wniosku prokuratury o areszt jednej z osób, które są podejrzewane o ten proceder, nie może przesłaniać tej wielkiej pracy". - Cieszymy się, że żyjemy w praworządnym państwie, gdzie sąd jest niezawisły - mówił Siemoniak.
Dodał, że sąd "zwrócił uwagę prokuraturze: słuchajcie, jeszcze być może powinniście pamiętać o tym, że jest immunitet w Radzie Europy". - Ja się dziwię takiemu triumfalnemu tonowi polityków PiS-u. Jest człowiek, który ma 11 zarzutów, w tym o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Człowiek, który już po wyborach prowadził taki rodzaj działalności służącej zatarciu śladów. To wszystko przecież prokuratura wie, więc zapewne prokuratura będzie się odwoływała, zapewne będzie występowała do Rady Europy - powiedział minister.
- Tutaj nierychliwie, ale sprawiedliwość dosięgnie wszystkich nieuczciwych, więc patrzę na to absolutnie spokojnie - mówił.
- Sądzę, że prokuratura wyciągnie z tego wnioski, wystąpi do Rady Europy - powiedział.
Siemoniak: widziałem ekspertyzy, które powstały na zlecenie resortu sprawiedliwości
Na uwagę, że podczas przygotowywania wniosku, ktoś w prokuraturze powinien zauważyć, że jest nie tylko krajowy immunitet wynikający z mandatu w Sejmie, ale jest też kwestia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Siemoniak powiedział, że spodziewa się, że prokuratura to wyjaśni.
- Sam widziałem ekspertyzy, które powstały na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości, więc pomyślano o tym w prokuraturze, ale widać, mylono się co do tego, jaka będzie ostatecznie decyzja sądu - dodał.
Podkreślił, że "jest ogromny materiał i prędzej czy później winni będą osądzeni".
Siemoniak o ataku na żołnierzy przy granicy: skandaliczne wydarzenie
Siemoniak odniósł się także do wydarzenia, do którego doszło w nocy z 13 na 14 lipca. Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało, że żołnierze pełniący służbę na granicy zostali zaatakowani przez grupę około 20 młodych osób. Dodano, że napastnicy napluli na mundur oraz dopuszczali się obraźliwych gestów i wulgarnych haseł pod adresem wojskowych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Grupa młodych ludzi obrażała i pluła na żołnierzy. "Nikt nie będzie bezkarnie pluć na mundur Wojska Polskiego"
- Policja prowadzi czynności, pozyskała informacje od żołnierzy na temat tego, co się zdarzyło i też prowadzi czynności z tymi osobami, które atakowały. Policja będzie gotowa razem z prokuraturą do stawiania zarzutów - powiedział szef MSWiA.
Siemoniak ocenił, że to "skandaliczne wydarzenie (...) będące jakąś eksplozją głupoty, alkoholu, chamstwa". - Żołnierze zachowali się racjonalnie, to znaczy po prostu odwrócili się i poszli (...) Z pewnością by sobie poradzili z tą hałaśliwą, agresywną grupą, natomiast w tej sytuacji, to widać na tych filmikach, dowódca postanowił, że nie będzie z jakąś rozwrzeszczaną młodzieżą wdawać się w szarpaninę - dodał.
- Czy to miało jakiś większy podtekst sytuacji na granicy? Bada to policja, zobaczymy - mówił Siemoniak. Zaznaczył, że "nie pozwolimy na takie zachowania".
Siemoniak: w każdej sytuacji trzeba brać pod uwagę działanie obcej agentury
Siemoniak został także zapytany w "Jeden na jeden", jak wyglądają teraz działania służb, jeżeli chodzi o wyjaśnianie różnego rodzaju pożarów, które pojawiają się w różnych częściach kraju i czy są jakieś punkty wspólne między nimi. Prowadzący program Radomir Wit wspomniał o ostatnim pożarze w hali magazynowej przy ulicy Oliwskiej w Gdańsku.
- Bierzemy wszystko pod uwagę. Doświadczenia ostatnich miesięcy, począwszy od pierwszej próby podpalenia składu budowlanego we Wrocławiu, pokazują, że w każdej sytuacji trzeba brać pod uwagę działanie obcej agentury, która zleca takim jednorazowym agentom za nieduże pieniądze, ze sprzętem dość amatorskim, podpalenie różnych obiektów - powiedział.
Dodał, że "każdy, zwłaszcza bardziej spektakularny pożar, jest analizowany przez ABW". - Jest ustanowiona ścisła współpraca Państwowej Straży Pożarnej, Policji i ABW. I też wykorzystujemy informacje od sojuszników, współpracę w Europie. Przecież takie rzeczy dzieją się też na Litwie, w Czechach - mówił.
- Wyzwanie jest ogromne, bo to nie (są) oficerowie oznakowani, tylko wynajęci za parę tysięcy euro ludzie, którzy tak naprawdę chyba do końca nie mają świadomości, w czym uczestniczą - zaznaczył.
Pytany, ile prowokacji i różnego rodzaju planów agenturalnych udaje się powstrzymać, rozpracować, powiedział, że "kilkanaście osób jest w aresztach". - Drugie tyle, jakoś związane z tymi osobami, zostało wydalone - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24