Co ze stopami procentowymi? - Czekają nas dwie, trzy podwyżki - powiedział w poniedziałkowej "Rozmowie Piaseckiego" Łukasz Hardt, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Gość TVN24 był pytany także o notującą wysokie wskaźniki inflację. - Czeka nas kilka miesięcy z inflacją dwucyfrową - prognozował ekonomista.
Gościem Konrada Piaseckiego w poniedziałek był profesor Łukasz Hardt, ekonomista, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, do lutego członek Rady Polityki Pieniężnej.
Pytany był między innymi o niedawną decyzję RPP o podniesieniu stóp procentowych o 100 punktów bazowych, co stanowi siódmą podwyżkę z rzędu. Po decyzji Rady główna, referencyjna stopa procentowa wzrosła do poziomu 4,50 procent. To najwyższy poziom od listopada 2012 roku.
Stopy procentowe "będą wyższe, będą rosły"
Hardt odpowiedział, że "stopy procentowe, niestety, będą musiały jeszcze rosnąć". Pytany, czy w takim razie kredytobiorcy powinni się spodziewać podwyżki stóp, odparł: - Tak, będą wyższe, będą rosły.
- Nie chcę spekulować. Wydaje mi się, że czekają nas dwie, trzy podwyżki stopy procentowej. Wydaje mi się, że poziom docelowy jest w okolicach sześciu procent - prognozował ekonomista. - Niepewność jest ogromna. Nie wiemy, co będzie się działo dalej na wschodzie, co będzie się działo po stronie polityki fiskalnej, co będzie się działo w Stanach Zjednoczonych, a wreszcie, co zrobi Europejski Bank Centralny - wymieniał.
Pytany, do jakich poziomów w takim razie poszybuje - powiązana ze stopami procentowymi - inflacja, Hardt odpowiedział, że jego zdaniem "czeka nas kilka miesięcy z inflacją dwucyfrową". - Pod koniec roku ona będzie spadała, nawet ze względów czysto statystycznych, bo baza odniesienia będzie już inna. Po drugie, mam nadzieję, że geopolitycznie pojawią się czynniki, które będę obniżać ceny paliw - mówił.
"Wykreowaliśmy dziesiątki miliardów złotych"
Gość "Rozmowy Piaseckiego" przypomniał, że mamy wewnętrze i zewnętrzne przyczyny inflacji. Wewnętrzne przyczyny, jak tłumaczył, skupiają się w inflacji bazowej, czyli inflacji po wyłączeniu z niej żywności, surowców i benzyny. - Inflacja bazowa za luty wynosiła 6,7 procenta - podał.
Z czego zatem bierze się inflacja bazowa? - Z wielu czynników. Mieliśmy silną presję popytową, związaną też z mocną reakcją Narodowego Banku Polskiego na szok pandemii. Wykreowaliśmy dziesiątki miliardów złotych, wpuściliśmy w gospodarkę. Uratowaliśmy gospodarkę, bezrobocie nie wzrosło, ale to nałożyło się na obecną już w gospodarce presję popytową - wyjaśniał.
Dlaczego podniesiono stopy procentowe?
Hardt w programie pytany był także, dlaczego Rada Polityki Pieniężnej nie decydowała się na podniesienie stóp procentowych, mimo że widać było, że inflacja rośnie. - Kluczowe wydaje mi się tu słowo "komunikacja" - odpowiedział.
- Kiedy na początku zeszłego roku mieliśmy rosnącą inflację, to jednak byliśmy w pandemii, dramatycznej sytuacji zdrowotnej w Polsce. To był czas, gdy niepewność była wysoka - przypomniał. Dodał, że "na początku zeszłego roku powinna się zmienić komunikacja".
- Nie powinno się mówić opinii publicznej, że stopy procentowe nie wzrosną. Powinno się mówić, że prawdopodobnie czeka nas wzrost stóp procentowych - skomentował.
Czy prezes NBP ma prawo się tak mylić?
Konrad Piasecki w rozmowie przytoczył twierdzenia prezesa NBP Adama Glapińskiego z ostatnich kilku miesięcy. W styczniu szef Narodowego Banku Polskiego mówił, że Polsce nie grozi wybuch inflacji, a raczej deflacja. W marcu oświadczył natomiast, że wzrosty są zgodne z przewidywaniami.
Czy prezes NBP ma prawo się tak mylić? - Miał inną ocenę sytuacji - tłumaczył Hardt. - Nawet profesor ekonomii może pomylić się, szczególnie co do przyszłości - powiedział. - Ale powinien komunikować, co się może stać, jeśli zajdzie taki a nie inny splot okoliczności - dodał.
- Narodowy Bank Polski powinien, dużo wcześniej już w zeszłym roku, komunikować możliwość wystąpienia podwyżki stóp procentowych - powtórzył.- Co więcej, Narodowy Bank Polsk nie powinien mówić, że nie ma problemu z inflacją, dopóki wynagrodzenia rosną szybciej niż dynamika wzrostu cen, bo to jest najprostsza droga do rozkręcenia spirali cenowo płacowej - wyjaśnił.
Dodał, że NBP nie powinien także komunikować o możliwości wprowadzenia nowego banknotu o nominale 1000 złotych. - Bo to podnosi oczekiwania inflacyjne - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: monticello / Shutterstock