Andrzej Duda zawetował lex TVN. Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka", odnosząc się do tej decyzji w "Kropce nad i" w TVN24, powiedział, że to był "dramatyczny moment" zarówno dla wolności słowa, jak i dla samego prezydenta. Jego zdaniem Andrzej Duda "wykonał swój obowiązek". Jerzy Baczyński, redaktor naczelny "Polityki", stwierdził, iż podpisanie "oznaczałoby, że bierze na siebie całe odium tej ustawy".
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda ogłosił, że wetuje lex TVN - oznacza to, że trafi do Sejmu do ponownego rozpatrzenia. Wcześniej prezydent wspomniał, że rozważał również skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
Przepisy zawetowanej ustawy, autorstwa posłów PiS, wymierzone są w niezależność stacji TVN.
O tej sprawie dyskutowali w specjalnym wydaniu "Kropki nad i" w TVN24 Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka", oraz Jerzy Baczyński, redaktor naczelny "Polityki". Dziennikarze mówili, co ich zdaniem zdecydowało, że prezydent postanowił zawetować lex TVN.
Baczyński: podpisanie oznaczałoby, że bierze na siebie całe odium tej ustawy
- Prezydent mówił, że będzie analizował tę ustawę i widać, z tej analizy wyszło mu, że jedyny racjonalny dla niego krok, to jest właśnie to, co zrobił - powiedział Baczyński. Jak mówił dalej, wysłanie lex TVN do Trybunału Konstytucyjnego oznaczałoby, że "ta ustawa wraca w gestię Nowogrodzkiej i że on (prezydent - red.) okazuje się człowiekiem już wcześniej dogadanym w tej sprawie, czyli właściwie bezwolnym i bez znaczenia politycznego". - Z kolei podpisanie oznaczałoby, że bierze na siebie całe odium tej ustawy - dodał. Zdaniem Baczyńskiego "to weto było racjonalne również dlatego, że ono tak naprawdę niczym prezydentowi nie grozi".
Zapytany, czy był zaskoczony taką decyzją prezydenta, odparł: - Raczej byłem zaskoczony tym terminem, myślałem, że prezydent przeciągnie to do 10 (stycznia, czas na podpisanie miał do 9 stycznia - red.), żeby dać się prosić.
Baczyński: zadośćuczynienie za jawne lekceważenie, które mu okazuje Kaczyński
Baczyński został również zapytany, czy taka decyzja prezydenta powinna dziwić obóz rządowy, skoro już latem Andrzej Duda wypowiadał się o ustawie krytycznie i sugerował, że nie podpisze się pod nią. - Domniemanie było takie, że prezydent zmienił zdanie pod wpływem argumentów i perswazji. I raczej, że to było dogadane z Nowogrodzką. To, co się wydarzyło, potwierdza, że nie byli dogadani - powiedział.
Zdaniem naczelnego "Polityki", za decyzją prezydenta stał nie tylko "motyw pójścia za głosem opinii publicznej". - Nie chcę psychologizować, ale myślę, że tam był jakiś rodzaj pewnego zadośćuczynienia za jawne lekceważenie, które mu okazuje Jarosław Kaczyński - stwierdził.
- Jeżeli prezes myślał, że zdoła wyłączyć taką stację jak TVN i przestraszyć gigantyczną korporację, która za tym stoi, to znaczy, że prawdopodobnie ma bardzo złych doradców albo przestał się orientować w rzeczywistości. Moim zdaniem nigdy nie wchodziła w grę możliwość sięgnięcia po klucze i zamknięcia tej stacji - powiedział.
Lis: prezydent wykonał swój obowiązek
Zaskoczenia nie krył natomiast Tomasz Lis. - Jestem zaskoczony, ponieważ uważne obserwowanie tej prezydentury wskazywało na daleko idący sceptycyzm - powiedział.
- Myślę, że pan Andrzej Duda uważnie skalkulował i doszedł do wniosku, że z dwóch wielkich braci lepiej podpaść wielkiemu bratu z Nowogrodzkiej 84 (adres siedziby PiS - red.) niż wielkiemu bratu z Pennsylvania Avenue 1600 (adres Białego Domu - red.). Bo za dwa-trzy lata tamten dalej będzie w Białym Domu, a ten, niewykluczone, że będzie zajęty randkami z niezależnym prokuratorem. Więc kalkulacja Andrzeja Dudy jest racjonalna, cieszę się, że zrobił to, co do niego należy - powiedział.
Jak stwierdził naczelny "Newsweeka", prezydent "wykonał swój obowiązek". - Zawetował beznadziejną, szkodliwą, niemądrą i bezprawną ustawę - dodał.
Lis: to był dramatyczny moment dla wolności słowa
- Jakkolwiek podkreślam, że Andrzej Duda zachował się bardzo racjonalnie, to jednak podejrzewam, że w czasach wszechmocnego PiS-u, on by takiej decyzji nie podjął - kontynuował naczelny "Newsweeka".
- To był dla niego dramatyczny moment. I dla wolności słowa. Byliśmy o jeden podpis od katastrofy, ale z drugiej strony ten podpis byłby definitywnym przekreśleniem własnej prezydentury - stwierdził Lis.
Jego zdaniem, gdyby Andrzej Duda podpisał ustawę, "miałby zero szans na jakąkolwiek przyszłość i stawałby się pariasem w relacjach międzynarodowych".
Jednocześnie Tomasz Lis powiedział, że prezes PiS Jarosław Kaczyński, forsując lex TVN, "chciał zniszczyć fragment wolności".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24