Zrobiliśmy analizę i wiemy już na pewno, że około 200 tysięcy młodych wyborców, 250 tysięcy młodych wyborców nam zabrakło, bo oni po prostu nie poszli na wybory. To w ogóle była bardzo, bardzo niska frekwencja. Coś nie zagrało - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego" ministra Katarzyna Kotula. Mówiła także, że według niej są "nowe twarze Lewicy, na które warto postawić".
Katarzyna Kotula, posłanka Lewicy i ministra do spraw równości była gościnią TVN24 w "Rozmowie Piaseckiego". Będzie ona także szefową sztabu Lewicy w wyborach do europarlamentu. Powiedziała, że zdecydowała się przyjąć tę propozycję, bo jej "po prostu zależy na Lewicy". - Zrobiliśmy taką analizę i wiemy już na pewno, że około 200 tysięcy młodych wyborców, 250 nawet tysięcy młodych wyborców nam zabrakło, bo oni po prostu nie poszli na wybory. To w ogóle była bardzo, bardzo niska frekwencja. Coś nie zagrało - mówiła Kotula w odniesieniu do niskiego poparcia Lewicy w wyborach samorządowych.
- Myślę, że część wyborców koalicji 15 października po prostu zostało w domu. Pomogli nam wygrać te wybory (parlamentarne - red.), nie czuli tych wyborów samorządowych, nie czuli, że powinni brać w nich udział. Bardzo się cieszę z tej decyzji, że będzie edukacja obywatelska, to jest decyzja rządu koalicji 15 października, bo jej chyba zabrakło. Młodzi nie rozumieją samorządu, nie rozumieją, dlaczego to tak ważne, kto rządzi - dodała.
Na pytanie, czy podczas zebrania zarządu Lewicy padły sugestie, że Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty powinni ustąpić z funkcji liderów, Kotula powiedziała, że "rosną nam nowe liderki". - Świetny wynik Magdaleny Dropek w Krakowie. Świnoujście - Joanna Agatowska, która zostaje prezydentką Świnoujścia - wymieniała ministra.
- Warto zwrócić uwagę, dlaczego ja o tym mówię, dlaczego mówię o tych liderkach, dlaczego mówię o kobietach, które są dla mnie ważne. Bo uważam, że są nowe twarze Lewicy, na które warto postawić. Są województwa, które mają już liderki, na które warto postawić, które warto promować - dodała.
Kotula zapowiedziała, że Lewica "27 kwietnia będzie ogłaszać liderów" do wyborów europarlamentarnych. - Nie ukrywam, że mi zależy na tym, żeby startowały w tych wyborach kobiety - przyznała. Dodała jednak, że sama nie będzie startować w tych wyborach, bo "premier Donald Tusk wyznaczył misję", którą ma kontynuować w rządzie.
- Mogę pomóc jako szefowa sztabu do wyborów europejskich. Zgodziłam się na tę rolę. To nie jest łatwa rola, ale uważam, że trzeba dzisiaj zrobić wszystko, żeby pracować nad tym, żeby Lewica mogła odbudować dobry wynik i żeby była po prostu silna. Jest przede wszystkim potrzebna zmiana komunikacji. Ale mam nadzieję, że pojawią się też silne kobiece nazwiska, ale także te liderki, które w swoich okręgach od lat robią świetną robotę - mówiła.
Powiedziała także, że ma nadzieję, że kandydatką w wyborach prezydenckich będzie kobieta. Zaznaczyła jednak, że "zanim to się wydarzy, najważniejsza jest praca nad tym, kto jest dzisiaj naszym wyborcą". - Musimy sobie odpowiedzieć na to pytanie, kto na nas głosuje, dlaczego nasi wyborcy mieliby na nas zagłosować, dla kogo my dzisiaj tak naprawdę jesteśmy - dodała.
Kotula: chciałabym, żeby Sawicki przestał się lansować na moim nazwisku
Katarzyna Kotula zamieściła w swoich mediach społecznościowych informacje, dotyczące przeprowadzenia aborcji farmakologicznej. Poseł PSL Marek Sawicki ocenił to surowo, a na antenie Radia Plus mówił nawet, że powinna zostać odwołana.
Ministra stwierdziła, że Sawicki "jest przestraszony". - Marek Sawicki w polityce jest od 1993 roku, czyli od czasu uchwalania tej słynnej ustawy (tzw. kompromis aborcyjny - red.). Bardzo bym chciała, żeby marszałek Sawicki przestał się lansować na moim nazwisku. Te czasy, w których panowie, którzy od zawsze są w polityce, będą decydować o życiu, zdrowiu i ciałach kobiet już dawno odeszły w zapomnienie - powiedziała.
- Bardzo bym prosiła, żeby nie traktował mnie jak starszy kolega, który trochę gdzieś tam mnie karci. Bo gdyby sprawdził zapisy prawne, to wiedziałby, że nie złamałam prawa. Światowa Organizacja Zdrowia mówi otwarcie, ale wyrok Justyny Wydrzyńskiej, gdzie orzekała sędzia z nadania ministra Ziobry, który jeszcze tego dnia ją awansował, mówi jasno - informowanie o tym, jak się przerywa ciążę, nie jest przestępstwem i nie jest łamaniem prawa - mówiła.
Dodała także w odniesieniu do zamieszczonych wpisów o aborcji farmakologicznej, że jest w stanie "udowodnić, że to nie jest łamanie prawa". - Oddaję się do dyspozycji. Jestem przygotowana, jest pełnomocnik, jestem w stanie udowodnić nie tylko, że to nie jest łamanie prawa, ale jestem przekonana, że moją rolą jako ministry do spraw równości, która zajmuje się także prawami kobiet, jest właśnie pokazywanie, po której stronie leży hipokryzja - powiedziała.
- Do tego dążyliśmy jako Lewica. Wiem, że to jest trudny temat. Wiem, że on budzi emocje, ale porozmawiajmy merytorycznie o tym, jak dziś kobiety przerywają ciążę - dodała.
Co ze związkami partnerskimi?
Ministra Kotula odpowiedziała także na pytanie na temat prac nad zapowiadaną ustawą o związkach partnerskich. - Jak się zobaczymy w przyszłym tygodniu, to mam nadzieję, że będę mogła panu przekazać dobre informacje, bo to jest kwestia kilku dni, kiedy zapadnie końcowa decyzja - odpowiedziała ministra.
- To nie jest kwestia gotowości bądź niegotowości ustawy. To jest kwestia ostatnich rozmów z Polskim Stronnictwem Ludowym - mówiła.
Jak powiedziała, nieuzgodniona jest kwestia przysposobienia dzieci. - Jeśli ktokolwiek w ramach tego związku ma dziecko, jest rodzicem biologicznym, to jest tylko kwestia tego, żeby ta druga osoba w rodzinie miała prawa, ale też przede wszystkim miała obowiązki wobec dziecka, a dziecko, żeby miało prawo do rodziny i prawo do bezpieczeństwa. To jest ustawa o godności, o bezpieczeństwie, o prawach człowieka - mówiła Kotula.
Jak przyznała, politycy PSL i Polski 2050 "mówią otwarcie, że obawiają się własnego elektoratu i tego, że będą musieli tłumaczyć, że to jest jakieś otwarcie drogi do adopcji".
"To będzie ustawa o szczęściu"
Kotula powiedziała, że związki partnerskie będą mogły być zawierane w urzędzie stanu cywilnego. Przyznała, że "to budziło emocje na samym początku", sama ceremonia ma mieć uroczysty charakter na podobieństwo zawarcia małżeństwa. - Kiedy rozpoczynały się rozmowy o tym, PSL powiedział otwarcie - nie mamy związków partnerskich w umowie koalicyjnej. Rozpoczęto pracę nad (ustawą o - red.) mową nienawiści, a my w tym czasie spotykaliśmy się z organizacjami, konsultowaliśmy, mówiliśmy o tym, co my chcielibyśmy, a co chcieliby oni - tłumaczyła.
Ministra powiedziała, że stanęło "na tym, że dzisiaj toczą się rozmowy już tylko co do jednego zapisu i ustawa zostanie wkrótce złożona". - To będzie ustawa o szczęściu. Pierwsza ustawa o szczęściu to była ustawa in vitro. Nasza pierwsza, symboliczna, którą udało nam się wspólnie uchwalić. Druga ustawa o szczęściu to będzie ustawa o związkach partnerskich - dodała.
- Nie chcemy mówić o szczegółach tego projektu. On się wkrótce pojawi na stronach rządowych, kiedy zostanie przyjęty do prac - dodała.
Ustawa o uzgodnieniu płci "też jest na stole"
Piasecki dopytywał także o kolejne plany z zakresu prac Kotuli. - Jest kilka spraw, które trzeba uporządkować - powiedziała.
- W moich kompetencjach będzie nadzór nad rządowym programem przeciwdziałania przemocy. Dzisiaj z Fundacją Feminoteka będziemy mówić o przemocy seksualnej - powiedziała.
- Będziemy mówić o rzeczach trudnych, o rzeczach delikatnych, czyli przemoc seksualna i gwałt. Mamy jakąś koncepcję tego, jak to wsparcie dla osób po gwałcie powinno w Polsce wyglądać. Odwiedzałam kilka takich różnych ośrodków w Europie, m.in. w Brukseli, które dają wsparcie przy szpitalu, (...) ma czas na zgłoszenie tego faktu na policję, dowody są tam przytrzymywane przez pół roku, o tym będziemy rozmawiać - zapowiedziała.
Jak dodała, ustawa o uzgodnieniu płci "też jest na stole" - Kilka grup różnych pracuje nad taką ustawą - mówię o stronie społecznej w tej chwili. My jesteśmy otwarci i gotowi na rozmowy, jestem przekonana, że o tym trzeba rozmawiać - zapowiedziała Kotula.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24