Po tej stronie pozostają ofiary, które domagają się zadośćuczynienia, i pozostają ci, którzy przez lata księdza Dymera kryli - powiedział w TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski, który skomentował sprawę oskarżeń o molestowanie seksualne nieletnich kierowanych wobec księdza Andrzeja Dymera. - Zajmijmy się tymi, którzy wciąż mają się dobrze, wciąż żyją i którzy powinni w końcu odpowiedzieć na bardzo poważne pytania - dodał. We wtorek nadeszła informacja o śmierci księdza Dymera.
Katolicka Agencja Informacyjna poinformowała we wtorek o śmierci księdza Andrzeja Dymera. Duchowny, który według KAI zmarł po długiej chorobie, był oskarżany o wykorzystywanie seksualne nieletnich. Szczecińscy biskupi mieli wiedzieć o jego czynach już w połowie lat 90. ubiegłego wieku.
Śledztwo wszczęte po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 roku zostało umorzone. Wyrok przed świeckim sądem nie zapadł z powodu przedawnienia się przestępstwa. W 2008 roku kościelny trybunał skazał duchownego za molestowanie seksualne wychowanków, nałożył na niego karę pieniężną i zakazał pracy z młodzieżą. Ksiądz Dymer złożył od tego wyroku apelację. Do 2021 roku wyroku instytucji Kościoła nie wydano.
CZYTAJ TAKŻE: Kalendarium sprawy księdza Andrzeja Dymera >>>
Terlikowski: trzeba zacząć mówić o innych odpowiedzialnych
O to, jak mówić o sprawie księdza Andrzeja Dymera po jego śmierci, pytany był w TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski.
- Przede wszystkim trzeba zacząć mówić o innych odpowiedzialnych - zwrócił uwagę. - Ksiądz Dymer jako człowiek wierzący, tak myślę, stoi już przed tym sądem trzeciej instancji, tym sądem najważniejszym, przed którym każdy z nas w końcu stanie, czyli stoi przed Panem Bogiem - powiedział. - Ale po tej stronie jak najbardziej pozostają: po pierwsze, ofiary, które domagają się zadośćuczynienia, sprawiedliwości, ukarania tych winnych, którzy jeszcze żyją. Po drugie, pozostają ci, którzy przez lata księdza Dymera kryli, promowali, pomagali mu ukrywać swoje przestępstwa czy pozwalali mu robić wielką karierę wewnątrz Kościoła - wskazał.
Terlikowski zwrócił uwagę, że "Dymer ze swojego stanowiska szefa ośrodka został odwołany wczoraj z powodu stanu zdrowia". (W rzeczywistości duchowny został odwołany w ostatni czwartek, czyli przed pięcioma dniami - przyp. red.).
Terlikowski: te osoby powinny zostać rozliczone
Według publicysty "te osoby powinny zostać rozliczone". - Część z tych osób - pamiętajmy - już nie żyje, to są na przykład dwaj metropolici szczecińscy, ale wciąż żyje ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź [metropolita gdański w latach 2008-2020 - przyp. red.], który bardzo długo tę sprawę ukrywał, nie pozwalał wszcząć odpowiednich dochodzeń i nic z nią nie robił mówiąc wprost - komentował Terlikowski.
To przed sądem archidiecezji gdańskiej pod koniec 2017 roku rozpoczął się proces drugiej instancji po tym, jak ks. Dymer złożył apelację od wyroku trybunału archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, który w 2008 roku uznał winę duchownego. Proces w pierwszej instancji trwał od 2004 roku. Zarzuty o nadużycia seksualne stawiane ks. Dymerowi były znane jego przełożonym kościelnym już od 1995 r.
Publicysta dodał w rozmowie z TVN24, że "wciąż żyje i ma się całkiem dobrze obecny metropolita szczeciński [Andrzej Dzięga - red.], który także w tej sprawie, choć miał o niej informacje, nic, kompletnie nic nie zrobił". - Pozwolił, by osoba oskarżona o bardzo poważne przestępstwa nadal pełniła funkcje nie tylko kapłańskie, ale również wypełniała funkcje wewnątrzkościelne, administracyjne - wskazywał.
- Nie wszczęto także dochodzenia, a trzeba to zrobić dla ofiar, wobec nieżyjących. Jest taka możliwość w obecnym prawie kanonicznym. Oni już wprawdzie nie żyją, ale wyjaśnienia sprawy można przeprowadzić, jeśli jest ona ważna - mówił.
- Nie wszczęto dochodzenia w sprawie choćby (byłego - przyp. red.) metropolity szczecińskiego arcybiskupa [Zygmunta - red.] Kamińskiego, który wiedząc i mając, jak sam zapisał, moralną pewność co do winy księdza Dymera, krótko później uczynił go dyrektorem liceum, później go wprawdzie z tej funkcji odwołał, ale pozwalał mu jeszcze przez wiele lat mieć kontakt z dziećmi - dodał publicysta.
"To są wszystko te rzeczy, które muszą być teraz załatwione"
W ocenie Terlikowskiego "to są wszystko rzeczy, które muszą być teraz załatwione". - Możemy zostawić na boku na ten czas, do pogrzebu, osobę zmarłego księdza Dymera, który robił rzeczy straszne i nie ma co do tego wątpliwości ani sąd, ani prokuratura, ani sąd kościelny pierwszej instancji - wskazywał.
- Zajmijmy się tymi, którzy wciąż mają się dobrze, wciąż żyją i którzy powinni w końcu odpowiedzieć na bardzo poważne pytania - dodał Tomasz Terlikowski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24