Ksiądz Andrzej Dymer został odwołany z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego imienia Jana Pawła II w Szczecinie – podaje "Więź". Informację potwierdził TVN24 rzecznik Kurii Szczecińsko-Kamieńskiej. Arcybiskup Andrzej Dzięga miał podjąć decyzję po spotkaniu w cztery oczy z jednym z mężczyzn, który oskarża księdza Dymera o to, że został przez niego przed laty wykorzystany seksualnie.
O księdzu Dymerze informowali dziennikarze programu "Czarno na białym" TVN24. Reportaż o śledztwie w sprawie zarzutów wobec księdza Dymera można obejrzeć w TVN24 GO.
Jak czytamy na stronie internetowej katolickiego czasopisma "Więź", w czwartek metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga odwołał księdza Dymera ze stanowiska dyrektora Instytutu. Jego nazwisko zniknęło ze strony internetowej placówki, a jako p.o. dyrektor figuruje obecnie Marcin Janda. Ksiądz pełnił funkcję dyrektora 11 lat.
Po południu w piątek rzecznik Kurii Szczecińsko-Kamieńskiej ksiądz Sławomir Zyga potwierdził TVN24, że "z dniem 11 lutego 2021 r. p.o. dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie jest p. Marcin Janda".
Decyzja po spotkaniu z ofiarą
Jak utrzymuje "Więź", abp Dzięga decyzję w tej sprawie podjął w środę 10 lutego podczas spotkania z mężczyzną, który miał być wiele lat temu wykorzystany seksualnie przez ks. Dymera.
- To było pierwsze spotkanie arcybiskupa z jakąkolwiek ofiarą księdza pedofila – zaznacza Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny czasopisma "Więź", który napisał cykl artykułów w tej sprawie. - Decyzja arcybiskupa Dzięgi to początek przywracania sprawiedliwości w szczecińskim kościele – ocenia.
O tym, że ksiądz Andrzej Dymer miał wykorzystywać seksualnie osoby nieletnie, szczecińscy biskupi mieli wiedzieć od 1995 roku, a ostatnie przestępstwo, które ujawnili dziennikarze, miało mieć miejsce w 2000 roku. Kościelne śledztwo w tej sprawie wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 roku.
Przedawnienie
W tym samym roku kościelny trybunał skazał duchownego za molestowanie seksualne wychowanków. Dymer złożył wówczas apelację. Do dziś nie ma ostatecznego wyroku instytucji Kościoła w tej sprawie.
Ksiądz nie został nigdy skazany przez sąd świecki, ponieważ czyny się przedawniły. Ofiary winią za to również jego przełożonych, którzy sprawę mieli ukrywać.
Nie było sądu
Ksiądz nie tylko nie został osądzony i ukarany za swoje czyny, ale spotykały go honory i zaszczyty. Przez długi okres nie odsunięto go też od pracy z dziećmi. Miał za to rozporządzać ogromnymi sumami pieniędzy – znany i chwalony był przez władze kościelne za swoje zdolności finansowe.
- Miałem nadzieję, że procesy kościelne będą skuteczne. Ale lata mijały, a ten ksiądz Dymer zamiast być jakoś sprawiedliwie osądzony i ukarany za swoje czyny, piastował coraz to wyższe stanowiska – skomentował dziennikarzom "Czarno na białym" ojciec Tarsycjusz Krasucki, dziś franciszkanin, a prawie 30 lat temu jedna z ofiar molestowania seksualnego przez księdza Andrzeja Dymera.
Źródło: TVN24 Pomorze, Więź
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock