Senator KO Krzysztof Brejza, były szef Pracodawców RP Andrzej Malinowski, prokurator Ewa Wrzosek i lider Agrounii Michał Kołodziejczak zostali przesłuchani przez komisję śledczą Parlamentu Europejskiego do spraw Pegasusa. Na przesłuchaniu nie pojawili się przedstawiciele polskich władz.
Komisja śledcza Parlamentu Europejskiego ds. Pegasusa i innych programów szpiegujących (PEGA) rozpoczęła pracę w kwietniu tego roku. W poniedziałek 10 członków komisji (europosłów 5 frakcji z 6 państw) rozpoczęło trzydniową wizytę w Polsce. W planach mają także wizyty na Węgrzech oraz w Grecji. W czasie wizyty członkowie komisji spotkają się, poza senacką komisją ds. inwigilacji, z posłami, szefem NIK Marianem Banasiem oraz osobami, które miały być podsłuchiwane systemem Pegasus.
We wtorek po godzinie 13.30 w centrum Warszawy rozpoczęło się przesłuchanie senatora KO Krzysztofa Brejzy, prokurator Ewy Wrzosek, byłego prezesa organizacji Pracodawcy RP Andrzeja Malinowskiego i lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka, którzy - według analizy Citizen Lab i Amnesty International - byli podsłuchiwani przy pomocy Pegasusa.
Brejza: Ta sprawa nie ma szarości, jest czarno-biała. To nigdy nie powinno się wydarzyć
- Stałemu monitoringowi podlegał sztab wyborczy opozycji przez służby nadzorowane i podległe wiceprezesowi partii PiS (Mariuszowi Kamińskiemu - red.). Był to zamach na wolne wybory w Polsce - przypomniał Brejza, zabierając głos przed pytaniami komisji.
Podał, że sprawa inwigilacji ma w tym przypadku cztery wymiary - "polityczny, prawny, moralny i ustrojowy". - Wymiar polityczny to próba zniszczenia mnie jako przeciwnika władzy. Moja aktywność była dolegliwa dla PiS-u. Byłem członkiem dwóch komisji sejmowych: komisji do spraw wpływu na służby specjalne i komisji do spraw Amber Gold - przypomniał.
Brejza mówił, że nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa. - Jedyną moją, w cudzysłowie, winą jest to, że jestem dla PiS politykiem niewygodnym, bo w wielu interwencjach i aktywnościach wykazywałem nadużycia i niespotykaną dotychczas pazerność tej władzy - ocenił.
Nawiązując do wymiaru prawnego, Brejza stwierdził, że "nie popełnił przestępstwa, nie toczyło się wobec niego postępowanie karne, nigdy nie usłyszał zarzutów ani nigdy nie skierowano wniosku o uchylenie mu immunitetu". - A jednak skierowane przeciwko mnie cały wielki aparat państwa, włącznie z nielegalną inwigilacją (z wykorzystaniem) Pegasusa - podsumował.
- Kolejnym aspektem tej perfidnej operacji służb jest celowe sfałszowanie pozyskanej Pegasusem mojej korespondencji. Została ona wykorzystana dwa razy do uderzenia w wybory. Raz najprawdopodobniej do kradzieży, wyłudzenia zgody sądu na przedłużenie kontroli operacyjnej na czas kampanii wyborczej w wyborach do Sejmu - opisał. - Przy czym, według mojej wiedzy, przed sądem ukryto informacje o tym, że użyta zostanie cyberbroń Pegasus - dodał.
Polityk stwierdził, że "sfałszowana korespondencja została wykorzystana do kampanii pomówień, oszczerstw i hejtu" wobec jego i jego rodziny w okresie kampanii wyborczej. - Tu jest wymiar moralny - zwrócił uwagę. - Niszczenie życia prywatnego ludzi to kolejna cecha dyktatury. Takie historie są znane z działalności komunistycznej Służby Bezpieczeństwa w Polsce przed rokiem 1989. Nieproszona obecność służb w naszym domu przez pół roku, przy radościach i smutkach, to największa krzywda, którą nam uczynili. To szkoda, która zostaje najgłębiej - dodał. - Ta sprawa nie ma szarości, jest czarno-biała. To nigdy nie powinno się wydarzyć - zaznaczył.
Krzysztof Brejza - według działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab - był inwigilowany 33 razy w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku. Brejza był w tym czasie szefem kampanii Koalicji Obywatelskiej.
Malinowski: Liczyłem, że dowiem się czegoś od przedstawicieli administracji. Mam poważny zawód
Głos na komisji zabrał także Andrzej Malinowski, były prezes Pracodawców RP. - Przez ostatnie 22 lata kierowałem najstarszą i największą organizacją pracodawców. Również z tego tytułu reprezentowałem pracodawców w Komitecie Ekonomiczno-Społecznym Unii Europejskiej. Jestem byłym parlamentarzystą i także kilkukrotnym członkiem rządu - przypomniał.
- Telefon pracował na okrągło. Nie wiem, ile (razy) w tym czasie i z jakiego powodu byłem inwigilowany Pegasusem. Nie miałem żadnych zatargów z prawem, nie prowadzono wobec mnie żadnego śledztwa i nawet nie przypominam sobie, żebym w życiu mandat zapłacił - zaznaczył.
Swoją obecność na wtorkowym przesłuchaniu uzasadniał tym, że chciałby się między innymi dowiedzieć, jaki był powód tego, że był objęty inwigilacją. - Liczyłem, że dowiem się od przedstawiciel polskiej administracji, którzy podejmowali w tym zakresie decyzję. Mam bardzo poważny zawód, że nikogo tutaj z tych ludzi nie ma - skomentował.
Eksperci z Citizen Lab ustalili, że Andrzej Malinowski był inwigilowany za pomocą Pegasusa w okolicach 27 lutego 2018 roku. W lutym 2018 roku Malinowski był prezesem Pracodawców RP i członkiem Rady Dialogu Społecznego.
Kołodziejczak: to pokazuje patologię te władzy, gdzie sięgają jej macki
Lider Agrounii Michał Kołodziejczak stwierdził, że był inwigilowany Pegasusem, gdy "rozpoczynał budowę ruchu społecznego, związku zawodowego i małego stowarzyszenia". - To pokazuje patologię tej władzy, gdzie sięgają jej macki i że chcą wkładać swoje ręce nawet tam, gdzie ktoś zaczyna cokolwiek robić i nie czują tam swojego wpływu. To niestety pokazuje, że dziś ta władza nie ugina się przed niczym - mówił.
- Dziś, po wielu miesiącach od ujawnienia tej sprawy, mam do polskich służb, polskiego rządu jedną, największą pretensję o to, że do dziś nie mam żadnej informacji na temat tego, co zostało wyciągnięte z mojego telefonu, gdzie jeszcze mnie szpiegowali. Mało tego, do dziś jestem ośmieszany i szkalowany w telewizji publicznej - dodał.
Citizen Lab potwierdziło, że Michał Kołodziejczak był inwigilowany kilkukrotnie w maju 2019 roku, kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, gdy zapowiadał rejestrację partii politycznej.
Wrzosek: Nie jesteśmy przestępcami. Gdybyśmy byli, już dawno powinniśmy siedzieć
O kwestii inwigilacji mówiła we wtorek także prokurator Ewa Wrzosek. - Siedzą przed państwem senator, przedstawiciel pracodawców, pani mecenas, prokurator, lider ruchu rolniczego. Jaka jest nasza cecha wspólna? Nie jesteśmy przestępcami. Bo gdybyśmy nimi byli, biorąc pod uwagę te inwigilacje - które, jak przedstawiciele pana Kamińskiego i Ziobry mówią, że były legalne i przeprowadzone zgodnie z prawem - to oznaczałyby, że jesteśmy przestępcami i już dawno powinniśmy siedzieć w więzieniach - stwierdziła.
- Inwigilacje były prowadzone od roku 2018, 2019, 2020. Do tego czasu powinny już się odbyć procesy z naszym udziałem, powinniśmy zostać skazani na podstawie zebranych materiałów i pewnie odsiadywać długoletnie wyroki karne. Być może to było zamierzeniem służb specjalnych, które nas inwigilowały - mówiła dalej Wrzosek.
Prokurator stwierdziła, że wszystkie wymienione przez nią osoby, w tym ona, stały się celem służb "nie dlatego, że są przestępcami", a "dlatego, że zarówno oni, jak i środowiska, które reprezentują, są niewygodne dla aktualnie rządzących".
Wrzosek zwróciła przy tym uwagę, że zarówno szef MSWIA Mariusz Kamiński, jak i szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro "odmówili współpracy i odpowiedzi na pytania komisji".
Telefon Ewy Wrzosek - także według analizy Citizen Lab - był sześciokrotnie hakowany od czerwca do sierpnia 2021. Wrzosek jest członkiem stowarzyszenia prokuratorskiego Lex Super Omnia zwracającego od lat uwagę na kwestie łamania praworządności przez polskie władze w konsekwencji przeprowadzenia szerokich zmian w całym systemie sądownictwa. W kwietniu 2020 roku, po zawiadomieniu osoby prywatnej, wszczęła śledztwo w sprawie organizacji wyborów prezydenckich w okresie pandemii COVID-19. Jeszcze tego samego dnia przełożona odebrała Wrzosek tę sprawę i umorzyła śledztwo, a prokurator krajowy nakazał wszczęcie wobec niej postępowania dyscyplinarnego. Okazało się jednak, że śledczy wszczęli wobec prokurator postępowanie karne dotyczące nadużycia władzy.
Wcześniej przesłuchano Romana Giertycha
W ubiegłym tygodniu komisja śledcza Parlamentu Europejskiego wysłuchała w Strasburgu Ewę Wrzosek i mecenasa Romana Giertycha. Giertych podał, że inwigilacja Pegasusem jego telefonu, według analizy Citizen Lab, rozpoczęła się 5 września 2019 roku.
- To w tym dniu otrzymałem SMS-a od przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, że zmienił komórkę i swój numer telefonu. Koincydencja jest bardzo wyraźna. Uważam, że w jakiś sposób polski rząd podsłuchiwał przewodniczącego Rady Europejskiej, a kiedy ze względów technicznych stało się to trudniejsze, przeniesiono się na mnie, by wysłuchiwać rozmów między mną a panem przewodniczącym - mówił.
Źródło: tvn24.pl