O sytuacji migrantów wykorzystywanych w wojnie hybrydowej przez Alaksandra Łukaszenkę oraz o kryzysie na granicy Polski i Białorusi mówił w "Jeden na jeden" zastępca rzecznika praw obywatelskich Wojciech Brzozowski. - Staram się mówić o tym cały czas, żeby w kolejnym tygodniu, miesiącu, roku te sprawy nadal były dostrzegane - podkreślił. Opowiedział też historię o Syryjczyku, który trafił do szpitala i został tam odwiedzony przez córkę.
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego Wojciech Brzozowski, zastępca rzecznika praw obywatelskich był gościem sobotniego "Jeden na jeden" w TVN24. Mówił o kryzysie na polsko-białoruskiej granicy - wywołanym przez reżim Alaksandra Łukaszenki - nazywanym przez Zachód wojną hybrydową, do której białoruski przywódca instrumentalnie wykorzystuje migrantów, zmuszając ich, również za pomocą służb, do nielegalnego przekraczania granicy.
Brzozowski mówił o jednej z przygranicznych sytuacji, która nim wstrząsnęła. - Wczorajsza historia jest dla mnie szczególnie bulwersująca i chwytająca za serce, i burząca trochę ten miły nastrój świąteczny, który wszędzie dookoła panuje - powiedział. - W tym lesie przy granicy nie ma świąt - zaznaczył.
Zastępca RPO o historii obywatela Syrii
- Wczoraj wpłynęła do nas sprawa, właściwie prośba o interwencję w sprawie bieżącej, dotycząca obywatela Syrii, który został przywieziony do szpitala w wyniku ciężkich obrażeń, których doznał po przekroczeniu muru granicznego. (Był - red.) w stanie bardzo ciężkim, właściwie w stanie agonalnym - relacjonował zastępca RPO. I mówił dalej: - Przyjechała do niego córka, która od siedmiu czy ośmiu lat mieszka w Niemczech, mieszka legalnie. Nie wiem, czy zgadnie pan, jaka była pierwsza reakcja lekarzy? Wezwanie Straży Granicznej do tej córki.
Ekspert ocenił jednak, że "to jest historia w jakimś sensie, można powiedzieć, optymistyczna", bo "Straż Graniczna zachowała się w te sprawie bardzo dobrze". - Można podziękować komendantowi Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, który zapewnił, że jeśli tak sprawy się mają, to rzeczywiście zainterweniuje w tej sprawie i tę osobę dopuszczono do umierającego ojca - przekazał Brzozowski.
Brzozowski: staram się mówić o tym cały czas
Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich był również pytany, czy ma poczucie, że udaje się oddziaływać na wrażliwość ludzi wobec sytuacji na granicy.
- Mam poczucie, że staram się bardzo dużo robić w tej kwestii, mam poczucie, że osoby, z którymi rozmawiam, otwierają oczy na pewne sprawy - powiedział. Zastrzegł, że widzi także "ryzyko" polegające na tym, "że ten kryzys trwa już na tyle długo i zdążył nam się na tyle opatrzeć - mówię to z wielką przykrością, ale wiem, że tam jest - że te doniesienia (…) gdzieś się rozmywają w tle".
- Dlatego staram się mówić o tym cały czas, żeby w kolejnym tygodniu, miesiącu, roku te sprawy nadal były dostrzegane - podkreślił Brzozowski.
"Chyba coś zmieniło się na lepsze"
Gość "Jeden na jeden" wskazywał też, że "państwo ma prawo bronić swojej suwerenności terytorialnej, a Straż Graniczna ma swoje obowiązki".
- Natomiast czym innym jest strzeżenie granicy, a czym innym są konkretne praktyki, w tym push backi, które naszym zdaniem są niezgodne z prawem między narodowym, z Konwencją Genewską dotyczącą statusu uchodźców, a prawem unijnym, są też niezgodne w naszym przekonaniu z polską konstytucją - mówił.
Wyjaśniał, że "z push backami łączą się konkretne działania, konkretne praktyki, które mają swoją kwalifikację prawnokarną". - Są czyny, które mogą być zgodne formalnie z ustawą o cudzoziemcach, ale zarazem mają określony wymiar, który da się zakwalifikować na gruncie Kodeksu karnego, gdy chodzi o naruszenie obowiązku udzielania pomocy (...), gdy chodzi o porzucenie małoletniego lub osoby nieporadnej - kontynuował.
Brzozowski pytany, czy widzi jakąś zmianę na lepsze, odparł: - Nie mamy sygnałów, żeby dochodziło do pewnego rodzaju sytuacji, która zdarzała się często jeszcze w ubiegłym roku, mianowicie rzadziej dochodzi do odstawiania na granicę osób tuż po hospitalizacji.
- Oczywiście z tymi osobami też sprawa nie jest zupełnie łatwa, dlatego że one często są wypisywane w złym stanie zdrowia i w związku z tym zgodnie z prawem nie powinny trafić do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców, a często trafiają - dodał prawnik. Przyznał jednak, że "tutaj rzeczywiście chyba coś zmieniło się na lepsze, a przynajmniej my nie wiemy o tym, żeby te sytuacje miały miejsce".
Apelował, by oddzielić obowiązki obrony granicy "od tego, co wiąże się z dramatem konkretnego człowieka". - My nie musimy tych ludzi przyjąć, my nie musimy im pozwolić zamieszkać w Polsce. To jest kwestia polityki migracyjnej, którą każde państwo kształtuje po swojemu. Ale pewne rzeczy, pewne granice są nieprzekraczalne. Taką nieprzekraczalną granicą jest poszanowanie godności człowieka. Taką granicą są obowiązki wynikające z prawa międzynarodowego wobec uchodźców - dodał zastępca RPO.
Brzozowski: ludzie trafiają na granicę ze śladami butów białoruskich pograniczników
Na uwagę prowadzącego program Marcina Zaborskiego, że według MSWiA Białoruś jest państwem bezpiecznym dla migrantów, zatem można ich tam odesłać, Brzozowski powiedział: - Chyba wszyscy nasi widzowie zdają sobie sprawę z absurdu twierdzenia, że Białoruś jest dzisiaj państwem bezpiecznym.
- I to nawet już nie chodzi o reżim polityczny panujący na Białorusi, ale także o to, w jakim stanie trafiają ci ludzie na polską granicę. Ci ludzie trafiają tam ze śladami butów białoruskich pograniczników, po tak silnych kopnięciach, że one się odbijają na ciele, trafiają pogryzieni przez psy białoruskich pograniczników - mówił.
Jego zdaniem "dla wszystkich powinno być oczywiste, że Białoruś nie jest dzisiaj państwem bezpiecznym".
Operacja "Śluza"
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany w sierpniu 2021 roku przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie w ten sposób wojny hybrydowej. Ta polega na zorganizowanym przerzucie migrantów na granice terytorium tych trzech krajów. Łukaszenka w ciągu swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu latem 2021 roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan.
Wyjaśniał w nim, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii Europejskiej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tvn24